Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
JERZY CIERPIATKA: Dęcie w surmy przed programowym pogonieniem Ukraińców było bezpodstawne, zasadniczym problemem jest agonalny stan polskiego futbolu
autor
Jerzy Cierpiatka (ur. 1953 w Krakowie) - dziennikarz sportowy. Reporter i felietonista „Tempa”, „Gazety Krakowskiej”, „Dziennika Polskiego”, „Przekroju”, wieloletni współpracownik katowickiego wydawnictwa „GiA”. Autor bądź współautor wielu książek, m. in. trzech monografii Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, „Boży doping”, „90 lat Białej Gwiazdy”, „85 lat RKS Garbarnia”, „Od Urugwaju do Rosji” (historia mundiali), „Jak to było naprawdę” (prawdziwe opowieści sportowe), „Olimpizm polski”, „Poczet związkowych legend”.
Wcześniejsze wpisy:

ZAMIAST DOGRYWKI (122)

„Szokująca trauma”?! Raczej kociokwik...

Po Chucku Norrisie następna słynna postać weszła na nasz rynek reklamowy. To sam Edson Arantes do Nascimento, czyli Pele, który w przeciwieństwie do Chucka nauczył się kilku słów po polsku i na zlecenie jednego z banków wydukał je przed kamerami. Gierka była osadzona na nucie sentymentalnej. Doskonale wiadomo kto mawiał, że piłka jest okrągła, a bramki są dwie…


W kontekście meczu z Ukrainą jednak nawet wielki Pele całkowicie nie miał racji, jeśli spojrzeć na sprawę z biało-czerwonej perspektywy. Piłka była akurat kanciasta, jakby franca zupełnie nie chciała słuchać, a uwaga publiki musiała koncentrować się tylko na jednej z bramek. Tej Artura Boruca, z wrotami otwartymi na oścież dla Andrija Jarmołenki, Ołeha Husiewa i Romana Zozulii. Rzeczony bank miałby zatem podstawy do odszkodowania od Brazylijczyka. Ale to przecież nie Pele wymyślił greps, który w czasie meczu miał idealnie wkomponować się w radosny nastrój na Stadionie Narodowym w Warszawie.


Konfrontacja z Ukraińcami zbiegła się ze smutną wiadomością o śmierci Pietro Mennei, który tropem Livio Berrutiego fantastycznie pokonywał dystans 200 metrów. A nawet wyśrubował rekord świata na niebotyczny poziom (19,72 s), choć było to grubo trzy dekady wstecz. Mennea biegał w cudownym stylu i dysponował piekielnym finiszem. Czyli w całkowitej opozycji do tych samych parametrów, gdyby je odnosić do piłkarzy Waldemara Fornalika… Dobrodziejstw płynących z reklam też nie było żadnych. Siłę Norrisa zastąpiono słabością podwójną: fizyczną i wolicjonalną. Ale jeszcze bardziej powinien być wkurzony Pele. Bo przyszło mu firmować własnym nazwiskiem kalectwo skryte pod dumnym szyldem „narodówki”, z którą wiążą go wyłącznie warunki reklamowego kontraktu.  


Jak zwykle w momentach przełomu trwa w mediach wyścig szczurów. Hurraoptymistyczny ton przedmeczowych zapowiedzi jako żywo przypominał stare czasy. Z tą różnicą, że Edwarda Gierka zastąpił w roli adresata Zbigniew Boniek. Jakże byłoby wspaniale, gdyby „Zibiemu” udało się zabrać drużynę do Brazylii… Przecież byłby to niepodważalny dowód, że losy polskiej piłki nareszcie wzięli w swoje ręce ludzie zdecydowanie młodsi od leśnych dziadków, a przede wszystkim jakże kompetentni… Prawdziwi profesjonaliści, w każdym calu…


Owo dęcie w surmy przed programowym pogonieniem Ukraińców było żenujące i bezpodstawne. Nikt nie odważył się ani pisnąć, że mimo identycznego epilogu na EURO graliśmy w nim dwie klasy gorzej od drużyny Olega Błochina. Kompletnie bez znaczenia był przebieg eliminacyjnego meczu MŚ Anglia - Ukraina na Wembley, gdzie to akurat gospodarzy dzieliły minuty od porażki. Całkiem lekceważąco potraktowano, że testy z Urugwajem oraz Irlandią zostały przez zawodników Fornalika bezdyskusyjnie oblane. I nagle teraz, już po końcowym gwizdku, pełne zdziwienie… A przecież nie chodziło o zaanonsowanie meczu z San Marino, bo zeszły piątek to chyba nie to samo, co najbliższy wtorek.   


Ale meritum sprawy nie dotyczy dziennikarzy, ani cyklistów. Zasadniczym problemem jest agonalny stan polskiego futbolu. Jak uzdrowić prawie nieboszczyka? Przede wszystkim nie wolno się łudzić nowej ekipie, że społeczny kredyt zaufania trwać będzie wiecznie. I będzie topnieć. Z minimalną dozą ryzyka można przyjąć, że pierwszy i jakże ważny punkt programu - ten pod urokliwym hasłem „Droga do Rio” - nie zostanie zrealizowany. Z przyczyn absolutnie obiektywnych, a odnoszących się do dramatycznie niskiego poziomu drużyny narodowej. Zresztą nie od teraz. Gdyby nie wolny bilet na EURO '12, Franz Smuda, wraz z piłkarzami, mógłby pooglądać imprezę wyłącznie z lotu ptaka. 


Po wtóre, przed rzetelnym sporządzeniem raportu o stanie posiadania naprawdę warto mieć konkretny punkt odniesienia. Czyli, jaki pułap osiągnęły reprezentacje Albanii (wyjazdowe zwycięstwo nad Norwegią), Finlandii (remis w gościnie u Hiszpanów) tudzież inni „słabeusze”. Może wtedy przestanie dziwić „szokująca trauma” zgotowana Polsce przez Ukrainę. To samo zresztą odnosi się do zespołów klubowych. Sparta Praga, a po niej Steaua Bukareszt, wprawdzie odpadły z Chelsea. Ale po zażartej walce i w stylu, którego nie potrafią „liznąć” nasze asy tak zwanej ekstraklasy. O tym też warto pamiętać.


Ten trójskok trzeba zakończyć litanią do PZPN:


• o zaprzestanie spędów towarzyskich, jak ten w Świlczy. Bo wesoło, podniośle i patriotycznie jest do kaca. Po boju z Ukraińcami, a jeszcze przed zakończeniem eliminacji do mundialu.


• o programowe kasowanie takich bzdur jak zamysł przenosin Turnieju im. Leszka Jezierskiego z Łodzi na Podkarpacie. Od tego na szczęście odstąpiono, ale gdyby ów temat kiedyś wszedł na afisz - natychmiast popełnię tekst o nierozerwalnych i długoletnich związkach ś. p. pana Leszka z Rzeszowem. Co więcej, uwiarygodnię to wątkiem o wiekopomnych zasługach Kazimierza Grenia dla Łódzkiego ZPN. W imię zasady parytetu.


• o uświadomienie sobie, że nie ma racjonalnych powodów do ogłaszania wakacji rozgrywkowych już 9 czerwca. Ponieważ po 9 czerwca raczej nie będzie padać śnieg, jak teraz w marcu.     


• o natychmiastowe skontaktowanie się z Janem Furtokiem. On najlepiej, bo z autopsji, wskaże sposób na wtorkowy sukces w meczu z San Marino. I zrobi to dyskretnie. Językiem migowym, czyli manualnie.


Bo to już było. Podobnie jak to, że dzisiejszy prezes Boniek był kiedyś selekcjonerem.


JERZY CIERPIATKA

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty