Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2011/2012 > Seniorzy > V liga (Kraków II)
Marek Dragosz na stażu w Weronie2012-05-23 07:46:00

Trener Orła Myślenice Marek Dragosz przebywał niedawno na tygodniowym stażu szkoleniowym w Chievo Verona, klubie od lat należącym do czołówki Serie A.


Obserwował treningi pierwszej drużyny, treningi bramkarskie, a także system szkolenia dzieci i młodzieży w tym klubie. Miał również możliwość obejrzeć wyjazdowy mecz Chievo na stadionie Atalanty Bergamo. Mecz miał dodatkową, smutną otoczkę. Było to bowiem spotkanie przełożone w związku ze śmiercią zawodnika drugoligowego Livorno Piermario Morosiniego, notabene wychowanka Atalanty.

Miniony sezon był dla Chievo trudny. Wyniki nie do końca były takie jakich w klubie oczekiwano. Dopiero w ostatnim meczu sezonu – wygranym z Lecce 1-0 -  Chievo Werona wdarło się do pierwszej dziesiątki Serie A. W przeciętnym sezonie błyszczał za to Michael Bradley, amerykański reprezentacyjny pomocnik, syn selekcjonera USA Boba Bradleya. On zanotował znakomity rok. Tak dobry, że włoskie media coraz głośniej spekulują o jego transferze do AS Roma. Ale „gialloblu” (żółto-niebiescy) to nie tylko Bradley. W kadrze sporo jest znanych zawodników. Rinaldo Cruzado, reprezentant Peru; Boštjan Cesar, który w kadrze Słowenii rozegrał ponad 50 spotkań; Nicolas Frey - młodszy brat Sébastiena, byłego bramkarza reprezentacji Francji; reprezentant Senegalu Boukary Dramé; bramkarz – internacjonał Stefano Sorrentino, który ma w swoim dorobku grę w takich klubach jak AEK Ateny, Torino FC czy hiszpańskie Recreativo Huelva, kadrowicz Czech – Kamil Vacek czy kapitan i najlepszy strzelec zespołu Sergio Pellissier, który rozegrał w kadrze Włoch jedno spotkanie. Ciekawostką jest fakt, że kolumbijski napastnik Fernando Uribe zimą znalazł się w orbicie zainteresowań Legii Warszawa.

Dragosz spędził we Włoszech tydzień, biorąc udział w całym mikrocyklu treningowym. – Miałem szczęście trafić do świetnego ośrodka treningowego w Peschiera del Garda, takich samych świetnych ludzi i przy okazji w czasie równie świetnej pogody – opowiada o swoim pobycie trener Orła Myślenice. - Domenico Di Carlo okazał się świetnym człowiekiem. Zawodnicy mówią na niego "Mimmo" nie bez przyczyny. To pełen poczucia humoru i dystansu do siebie facet, ale pewnych granic nie pozwala przekroczyć i w czasie treningu potrafi porządnie „opieprzyć” nawet największą gwiazdę. Sztab szkoleniowy uzupełniają asystent Roberto Murgita, trener techniki Luciano Foschi, dwaj trenerzy przygotowania fizycznego Ligi Posenato i Giovanni Brignardello. Tworzą świetnie rozumiejący się, zgrany zespół. Byli pomocni i serdeczni w każdym dniu mojego pobytu we Włoszech. Osobne słowa chciałbym poświęcić dla trenera bramkarzy. Pietro Spinosa to szkoleniowiec, który pracował we Włoszech, Rumunii i Belgii. Nie ma w sobie jednak żadnej gwiazdorskiej cechy. To dzięki niemu miałem możliwość odbyć ten staż i jestem mu za to bardzo wdzięczny.

Każdy trening to precyzyjna praca, w której każda minuta jest dokładnie zaplanowana. Jest czas na śmiech i zabawę, ale wtedy gdy przychodzi czas na doskonalenie elementów gry nikt na folgowanie nie może sobie pozwolić. Di Carlo i jego sztab są bardzo wymagającymi szkoleniowcami. W czasie tygodnia, który obserwował myślenicki trener, kadra „squadra” Chievo ogrom czasu poświęciła na doskonalenie taktyki gry. Każdy z uczestników treningu od trenerów, poprzez zawodników, a na pracownikach technicznych skończywszy znał każdy detal każdego fragmentu treningu. Interesujące było to, że również mocno nad taktyką pracowali bramkarze, co w Polsce nie jest zjawiskiem zbyt powszechnym. Wszystkie zajęcia treningowe odbywały się również pod czujnym okiem menedżera zespołu Marco Pacione i dyrektora sportowego Fausto Vinti.

Wspomniany na wstępie mecz Chievo w Bergamo był też gorzką okazją do poznania zagadnień związanych z trwającymi we Włoszech na wielką skalę dyskusjami na temat obciążeń piłkarzy i zagrożeń dla ich zdrowia, a nawet życia. Piłkarze Chievo zgodnie komentowali tragedię Morosiniego: futbol jest piękny i ważny, ale musimy zwrócić większą uwagę na nasze zdrowie. Krótka przerwa między sezonami to za mało, by organizm odpowiednio mógł się zregenerować. – Dowiedziałem się dużo na temat sposobów monitorowania treningów we Włoszech, testów medycznych, a nawet programu prowadzonego przez włoską federację piłkarską w zakresie szkoleń z użycia defibrylatora – opowiada Dragosz. - Włosi przeszkolili już 10 tysięcy osób. To nie jest przyjemna wiedza, ale w dzisiejszym futbolu jednak chyba nieodzowna.

Kibice nazywają Chievo „Mussi Volanti" (Latające Osły). We Włoszech wielu ma im za złe ogrom zapożyczeń od lokalnego, bardziej utytułowanego rywala – Hellas Verona. Już dziś „tifosi” nie mogą doczekać się derbowych pojedynków w nadchodzącym sezonie. Hellas awansowali bowiem w tym roku do Serie A. Jednak Chievo od lat pracuje usilnie nad budową swojej własnej, niezależnej marki. Zarówno na polu organizacyjnym, jak i przede wszystkim sportowym stawiając mocno na szkolenie dzieci i młodzieży. Schemat organizacyjny szkolenia najmłodszych piłkarzy to domena menedżera akademii Giuseppe Campedelli i jej dyrektora sportowego Maurizio Costanzi. Dziesięć grup wiekowych od Pulcini zacząwszy, a skończywszy na zawodnikach Primavery robi wrażenie zarówno pod względem ilości młodych piłkarzy regularnie trenujących w ośrodku na obrzeżach Werony, jak i jakości tej pracy.

Oczkiem w głowie klubu jest projekt pod nazwą Chievo School. Rozpoczął swą działalność w 1997 roku. Po zaledwie kilku latach zaczął być postrzegany na Półwyspie Apenińskim (i nie tylko) jako wzór do naśladowania. Chievo School bowiem to nie tylko piłka nożna. To swoista agencja mająca promować wartości również społeczno-kulturowe w piłce nożnej. Władzom klubu udało się „wyeksportować” projekt na teren całych niemal Włoch. W kraju jest ponad 80 podmiotów w szesnastu różnych regionach korzystających z filozofii kultury sportu i przewodnika wartości propagowanych przez Chievo. Raz w roku wszyscy spotykają się w czasie Chievo Junior Cup, wielkim turnieju dzieci i młodzieży.

Taka polityka jest kierunkiem, który daje klubowi z Via L. Galvani znakomite perspektywy na przyszłość. – Cieszę się, że mogłem to zobaczyć. Doświadczeń nigdy za wiele. Mam możliwość często wyjeżdżać, bo dzięki własnej pracy pootwierały się tu i tam dla mnie różne drzwi. Byłoby więc głupim nie chcieć z tego skorzystać. Byłoby też głupim nie chcieć ciągle się doskonalić. Nie zamierzam zbaczać z tej drogi – kończy Dragosz.

lksorzel.myslenice.pl


img_3332a.jpg
dsc_0171.jpg
dsc_0219.jpg
img_3282.jpg
img_3299.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty