Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Wiadomości PN Małopolska
Mielcarski: Nie było propozycji od Wisły2010-02-20 11:07:00

- Nie było propozycji, bym wrócił do Wisły Kraków - podkreśla Grzegorz Mielcarski. Krytykuje pomysł na zarządzanie klubem, jaki praktykowali ostatnio Maciej Skorża w Wiśle, Henryk Kasperczak w Górniku Zabrze, czy Ryszard Tarasiewicz w Śląsku Wrocław.


Grzegorz Mielcarski wziął w piątek udział w charytatywnym meczu na krakowskim Uniwersytecie Ekonomicznym, z którego dochód był przeznaczony na rzecz Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Były piłkarz FC Porto miał okazję spróbować swoich sił w roli trenera, poprowadził drużynę złożoną z byłych piłkarskich sław polskiej ligi. Pod jego skrzydłami zagrali m.in. Marek Motyka, Mirosław Szymkowiak, Tomasz Kłos, Marek Koźmiński czy Jerzy Brzęczek. - Z reguły jak się spotykamy w tego typu meczach, to pełnię funkcję trenera, bo przy moich licznych kontuzjach, to jest lepsze rozwiązanie. Po tylu operacjach, które przeszedłem, zdrowy rozsądek podpowiada, żeby nie ryzykować, tym bardziej na hali. Mogę za to, dla żartów, podyrygować chłopakami i wczuć się w rolę trenera - mówił z uśmiechem Mielcarski.

"Trener" po meczu wyróżnił kilku zawodników swojej drużyny. - Na Mirka Szymkowiaka to można postawić w ciemno. Tomek Kłos strzelił kilka fajnych bramek. Pan Marek Motyka to cały czas duża klasa. Niejeden młodzieniaszek by sobie z takimi sprintami nie poradził.

Obecnie były piłkarz FC Porto pełni rolę telewizyjnego komentatora, medialnego eksperta. Ostatnio pojawiły się jednak plotki, że może wrócić do funkcji działacza w Wiśle Kraków. Swego czasu pełnił pod Wawelem rolę dyrektora sportowego, pojawiły się spekulacje, że po zwolnieniu Marka Wilczka może zostać prezesem Wisły Kraków. - Co rusz, kiedy dzieje się coś w Wiśle Kraków, to pojawiają się plotki o moim powrocie, o tym, że mogę zająć jakąś funkcję w klubie. Może i byłoby to możliwe, ale nie na takich warunkach, jakie miałem wcześniej, czyli pracując tak naprawdę w pojedynkę. Zdaję sobie sprawę, że ludzie widujący mnie w Krakowie, mogą sobie pomyśleć: "o, Mielcarski pod Wawelem, to coś oznacza". Jednak od czasu pracy w Wiśle Kraków, po prostu mieszkam w Krakowie. Niektórzy ludzie o tym nie wiedzą i tworzą się domysły. Nie było propozycji, bym wrócił do Wisły.

W Wiśle po odpadnięciu z europejskich pucharów z Levadią nastały trudne czasy. W dodatku klub przez pół roku nie miał osoby, która wspomagałaby trenera Macieja Skorżę w polityce sportowej i przeprowadzaniu transferów. Po odejściu Jacka Bednarza zlikwidowano stanowisko dyrektora sportowego i kto wie, czy przez to, krakowianie nie przespali przygotowań do zimowego okienka transferowego.
- Zdecydowanie tak było. W polskiej lidze jest niemożliwością prowadzenie klubu w oparciu o funkcję trenera-menadżera. Czasem szkoleniowcy w Polsce próbują ślepo przenieść wzory z Anglii na nasz grunt. Te wszystkie obowiązki są fizycznie po prostu nie do ogarnięcia. Na przykład trener Skorża - w czasie, gdy powinien na jakimś meczu obserwować piłkarzy, ewentualnych kandydatów do gry w Wiśle, musi przecież prowadzić własny zespół. Niemożliwe, by był w dwóch miejscach naraz. Dlatego musi polegać tylko na tym, co podpowiedzą agenci czy skauci. Tych skautów Wisła też zbyt wielu nie ma. Każdy potem wietrzy w tym jakiś interes. Napływają dziesiątki, setki płyt na temat tego czy innego piłkarza, kto to ma zweryfikować? - pyta retorycznie Mielcarski.

- To jest niemożliwe, żeby jedna osoba poradziła sobie z tymi wszystkimi obowiązkami, tak jak w przypadku Henryka Kasperczaka w Górniku Zabrze - kontynuuje. - Żeby klub funkcjonował, ktoś musi się spotykać z piłkarzami, menadżerami, rodzicami młodych piłkarzy, jeździć i obserwować sparingi, a do tego prowadzić swój zespół. Kolejny przykład to trener Śląska, Ryszard Tarasiewicz. To, moim zdaniem, ślepa uliczka. Poza tym każda zmiana trenera powoduje, że upada cały system organizacyjny klubu. Uważam, że w piłce jest tyle do zrobienia, że każdy powinien odpowiadać za swoją małą działkę, a potem dopiero łączy się to w jedną całość.

W styczniu stanowisko dyrektora wykonawczego objął w Wiśle Jakub Jarosz. - Zdecydowanie to dobrze dla Wisły, że on wrócił do klubu. Pracowałem z Kubą, to chyba najlepszy z dyrektorów młodego pokolenia. Ma ogromną wiedzę na temat przepisów dotyczących transferów, zna angielski, pracował w marketingu, zna się na tym wszystkim - podkreślił Mielcarski.
ASInfo




WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty