Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Wiadomości PN Małopolska
Były zawodnik Górnika Zabrze trenerem Pogoni Miechów2009-12-22 10:26:00 RK

Marcin Dudziński został nowym grającym trenerem Pogoni Miechów i poprowadzi zespół w rundzie wiosennej VI ligi krakowskiej. Zastąpił on na stanowisku Jacka Matyję, który był związany z klubem umową na pół sezonu.


Ze względów ekonomicznych Pogoń najprawdopodobniej grać będzie wiosną bez zawodników krakowskich - najlepszego strzelca Pawła Oleksego, Andrzeja Zięby i Adriana Hejmy.

Marcin Dudziński (rocznik 1977) to jedyny wychowanek miechowskiego klubu, który zawędrował aż do ekstraklasy – do Cracovii i Górnika Zabrze.
Treningi rozpoczął w trampkarzach Pogoni w wieku 13 lat. Potem występował w juniorach, a w pierwszym składzie Pogoni zadebiutował w wieku 17 lat - zespół grał wtedy w IV lidze kielecko–tarnobrzeskiej. Później wyemigrował do Sparty Kazimierza Wielka, wrócił do Pogoni i znowu odszedł - na rok: do II-ligowej Stali Stalowa Wola i III-ligowego Wawelu Kraków. W sezonie 2000/2001 grał znowu w Pogoni, awansując z nią do IV ligi, już małopolskiej. Kolejne etapy w karierze piłkarskiej: Proszowianka (III liga), Cracovia (awans z III do II i z II do I ligi, 4 występy w ekstraklasie w sezonie 2004/05), Górnik Zabrze (12 występów w ekstraklasie w sezonie 2005/06), Koszarawa Żywiec (III liga), Kolejarz Stróże (III liga) i w rundzie jesiennej obecnego sezonu II-ligowy Przebój Wolbrom.

 

Wracam po ośmiu latach, zagram tam, gdzie będę potrzebny

Rozmowa z Marcinem Dudzińskim, nowym trenerem Pogoni Miechów


Marcin Dudziński, piłka, Cracovia, Pogoń Miechów/ fot. Jacek Kwiatkowski


- W rundzie jesiennej występował Pan jako piłkarz w II-ligowym Przeboju Wolbrom. Czy nie za wczesne to zejście aż do VI ligi, bo przecież w Pogoni będzie Pan nie tylko trenerem, ale i zawodnikiem?
- Trudno być trenerem w Miechowie i jednocześnie piłkarzem w klubie oddalonym o 100 czy 200 kilometrów. Miałem kilka propozycji gry w różnych klasach, także w drugiej lidze, ale nie były to jakieś superkontrakty, więc ostatecznie postanowiłem spróbować swoich sił w Pogoni, do której wracam po 8 latach. Będę tu szkoleniowcem pierwszej drużyny, będę kontynuował pracę jako trener żaków, a od wiosny pan burmistrz proponuje mi funkcję instruktora piłkarskiego przy "Orliku". Spróbuję się w tych rolach przez pół roku, a potem zobaczymy...

- Jeszcze niedawno miał Pan trochę inne plany...

- Tak, rzeczywiście. Myślałem, że w Przeboju spędzę kilka sezonów. Sytuacja ekonomiczna zmusiła jednak klub do szukania oszczędności. Doszliśmy więc do wniosku, że konieczne jest rozstanie.

- To będzie Pana debiut w roli trenera seniorów. Ma Pan jakąś swoją wizję prowadzenia drużyny?
- Mam swoją wizję, mam już opracowany harmonogram pracy, zaczynamy 12 stycznia. Będę się starał wykonywać swoją pracę profesjonalnie, rzetelnie. Miałem w swojej karierze niejednego trenera, myślę, że od każdego nauczyłem się czegoś ciekawego. Wierzę, że jestem w stanie pomóc młodej drużynie Pogoni, przekazać chłopakom swoje doświadczenie. Aby tak się stało muszą jednak zaakceptować zasady współpracy jakie im zaproponuję.

- Od których trenerów nauczył się Pan najwięcej?
- Najbardziej od Wojciecha Stawowego, bo bardzo długo trenowałem pod jego kierunkiem, chyba ponad 4 lata w ciągu. Nieczęsto zdarza się pracować tak długo z jednym szkoleniowcem. Myślę, że od każdego trochę się nauczyłem. Marek Motyka i Przemysław Cecherz mieli w Górniku Zabrze fajne treningi, Ryszard Komornicki interesująco, po "szwajcarsku", zapatrywał się na piłkę. Ciekawe były też treningi Marcina Brosza w Koszarawie czy Mirosława Hajdy w Kolejarzu Stróże.

- A z zagranicznej, naprawdę wielkiej piłki też Pan czerpie jakieś wzory?

- Oglądam ją w telewizji. Najbardziej podoba mi się liga hiszpańska, a także angielska i włoska. Włoska ze względu na fajną taktykę. A ja akurat jestem ogromnym zwolennikiem taktyki jako elementu, którym można wygrywać mecze. Lubię analizować spotkania pod tym właśnie kątem. Wolę wygrać mecz grą efektywną, niekoniecznie efektowną. A włoska piłka to właśnie takie piłkarskie szachy, tam każdy wie co robić na boisku, jak się zachować, jak się ustawić, gdzie się przesunąć. Gdy zespół gra taktycznie, to wtedy widać najlepiej rękę trenera.

- Słowem, chciałby Pan nauczyć Pogoń gry podporządkowanej taktyce...
- Chciałbym, aby grała piłkę ofensywną, dobrze zorganizowaną i dobrze poukładaną taktycznie. Żeby miała swój styl. Ale żeby ktoś powiedział, że ta drużyna gra ładnie i ma swój styl - trzeba czasu. A już tak prozaicznie mówiąc, potrzeba frekwencji na treningach, bo taktyki w sześciu czy ośmiu ćwiczyć się nie da...

- Jest Pan jedynym wychowankiem Pogoni, który występował w ekstraklasie - w Cracovii i Górniku. W sumie zagrał Pan 16 razy, gdy nie pech, byłoby tych występów zapewne więcej...

- W Cracovii w ekstraklasie zagrałem tylko cztery mecze - zadebiutowałem z Legią, ponadto dwa razy grałem przeciwko Polonii Warszawa i raz w derbach przeciwko Wiśle. Na więcej nie pozwolił mi uraz oka i kontuzja mięśnia przywodziciela lewej nogi. Tak naprawdę ekstraklasy posmakowałem w Górniku, trenerzy Komornicki, Cecherz i Motyka stawiali na mnie. Czułem się częścią drużyny. Szczególnie zapadł mi w pamięć bardzo ważny mecz z Arką, którego stawką było utrzymanie. Na trybunach było 18 tysięcy widzów, wygraliśmy 2-0, ja asystowałem przy drugim golu i Górnik pozostał w ekstraklasie. Ale i w Górniku dopadł mnie pech. Na treningu, w grze jeden na jeden, nieszczęśliwie upadłem i złamałem rękę. Nastąpiły cztery miesiące kuracji, a gdy już się wyleczyłem - nie przedłużono ze mną kontraktu. Gdybym był zdrowy, to zapewne inaczej by się wszystko potoczyło.

- Tyle meczów w różnych klubach, co najbardziej Pan zapamięta?
- Bezwzględnie wszystkie awanse. Z Cracovią z trzeciej do drugiej i z drugiej do pierwszej ligi, ale także awans z Pogonią do czwartej ligi...

- Wracamy więc do Pogoni. W rundzie wiosennej celem będzie utrzymanie się w szóstej lidze... Uda się?
- Niczego w tym momencie nie mogę zagwarantować, muszę najpierw zobaczyć na co tę drużynę stać. Czarnego scenariusza nie zakładam. Gdyby jednak się nie powiodło, to będzie to na pewno moja osobista porażka. Nie będzie to łatwa runda, bo będziemy próbować stworzyć coś własnymi, miechowskimi siłami. Paru zawodników wróci z wypożyczenia, wznowi treningi Łukasz Kosałka, poszukamy utalentowanych chłopaków w najbliższej okolicy. Najważniejsze, by ci młodzi chłopcy, a tylko z takich w tej chwili składa się drużyna, rozwinęli się piłkarsko. Jednocześnie będziemy w klubie cierpliwie i coraz lepiej pracować z dziećmi i młodzieżą, a jak urośnie utalentowany narybek, to pomyślimy kiedyś w przyszłości o wyższej lidze.

- Przed ośmiu laty w Pogoni dał się Pan poznać z dynamicznych rajdów na prawej stronie pomocy. Na jakiej pozycji zagra Pan wiosną?
- Tak, grało się na boku pomocy, najczęściej na prawej stronie. Trener Stawowy ustawił mnie później w ataku. W Górniku i ostatnio w Przeboju występowałem w środku pola. W Pogoni zagram tam, gdzie będę najbardziej potrzebny.

- Marcin Dudziński prywatnie?
- Żona Magdalena, który jest moim kibicem oraz półtoraroczna córka Maja, która już wie, że tata gra w piłkę, bo powtarza mi często słowa: kopa, kopa...

 

Rozmawiał: RYSZARD KOŁTUN


RK
mdudzinski1a.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty