Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska
Sandecja nie przebiła muru Warty2010-05-01 21:13:00

Remis z Wartą Poznań to dla Sandecji chwilowe zwolnienie na drodze do ekstraklasy. Trudy częstej gry rozregulowały celowniki sądeczanom, którzy mimo dużej przewagi nie sforsowali poznańskiego muru, choć goście blisko pół godziny bronili się w  dziesiątkę.


Sandecja Nowy Sącz - Warta Poznań 1-1 (1-1)

1-0 Aleksander 23

1-1 Kazimierowski 33

Sędziował Tomasz Wajda (Żywiec). żółte kartki: Bębenek, Jonczyk - Ignasiński, Kaźmierowski, Miklosik, Radliński. Czerwona kartka: Kaźmierowski (62, 2. żółta). Widzów 5000.

SANDECJA: Różalski - Makuch, Froehlich, Jędrszczyk, Borovićanin - Bębenek, Berliński (88 Janik), Gawęcki (75 Bania), Urban, Jonczyk (70 Hlousek) - Aleksander.

WARTA: Radliński - Ignasiński, Wichtowski, Strugarek, Otuszewski - Seweryn (90 Świergiel), Bekas (87 Smuniewski), Miklosik, Reiss (83 Przybyszewski), Loliga - Kaźmierowski.

 

- Straciliśmy ważne dwa punkty u siebie. Przy innych wynikach widać, że mogliśmy odskoczyć rywalom - żałował po meczu strzelec pięknej bramki Arkadiusz Aleksander.

Sandecja grała w swoim stylu, ofensywnie, aktywnie. Tym jednak ten mecz różnił sie od innych w Nowym Sączu, że nie wykorzystywała szans. Jej niefart (a może raczej zmęczenie intensywnością ostatnich gier z ŁKS-em i Górnikiem Łęczna) były tak duże, że zdarzały się zaskakujące sytuacje - w 56 min Gawęcki z Bębenkiem nawzajem zepsuli sobie znakomitą szansę, próbując jednocześnie uderzyć piłkę w polu karnym.


Goście żwawy mieli początek. W 5 min Seweryn nieznacznie przestrzelił, w 13 min Otuszewski z rzutu rożnego też był bliski celu. Na tym zapędy Warty się skończyły, a zaczęło budowanie przewagi przez Sandecję. Do końca meczu ta przewaga miała  momentami wręcz przygniatające rozmiary, a jednak nie dała gospodarzom zwycięstwa. Za symbol kłopotów można by uznać to co zrobił w 22 min wyraźnie nie mający swojego dnia Gawęcki. Dostał się już w pole karne, ale tak się zaplątał próbując ustawić do strzału, że stracił piłkę... Ten sygnał można było jeszcze zbagatelizować, bo chwilę później po profesorsku zachował się Aleksander, wyszedł sam na bramkarza i podcinką w stylu Tomasza Frankowskiego ominął stojącą przed nim przeszkodę.

 

Jednak goście jeszcze przed przerwą wyrównali po poważnym błędzie Sandecji przy wyprowadzaniu piłki. Kazimierowski, który niespodziewanie  znalazł się sam przed Różalskim, nie zmarnował szansy, gdy właściwie dostał piłkę pod nogi, Ten gol to było spełnienie wszystkich marzeń gości, którzy imali się odtąd wszystkich, często irytujących rywali sposobów, na uratowanie punktu. Dłużyzny, które wprowadzili w scenariusz meczu, wyprowadzały sądeczan z równowagi, ale okazały się dobrym sposobem na osiągnięcie celu. Zwłaszcza przy strzeleckich kłopotach gospodarzy.

 

Ci przed przerwą mieli jeszcze dwie doskonałe szanse - Jonczyka i Urbana, po przerwie kolejne - Gawęckiego i Bębenka, Hlouska. I chociaż wydawało się, że od 62 min będzie Sandecji łatwiej, bo Warta straciła za drugą żółtą kartkę Kazimierowskiego, to mur gości okazał się jednak solidniejszy od dzisiejszej skuteczności sądeczan. Nie tylko niefart był jej przyczyną, równie duże znaczenie dla precyzji strzałów miało wyraźne zmęczenie.

 

Trener Dariusz Wójtowicz żałował po meczu: - Byliśmy o klasę lepsi, szkoda, że zabrakło szczęścia, aby rozstrzygnąć mecz na naszą korzyść. Nie zgadzał się z nim opiekun Warty Marek Czerniawski. Przypominał, że przy grze w pełnych składach wynik był remisowy, a to goście mieli pierwsi bramkową szansę. - Zagraliśmy konsekwentnie, żeby nie popełnić tego błędu co w meczu z GKP - wyjaśniał taktykę murowania bramki od 40 metra przed nią.  - W dziesiątkę ugraliśmy remis, za co bardzo dziękuję chłopakom.        
LIM





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty