Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2012/2013 > Seniorzy > Ekstraklasa
RYSZARD NIEMIEC: To, co wygaduje prezes Legii, każe o nim mówić jako o niewłaściwym człowieku na niewłaściwym miejscu2013-02-24 18:57:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (174)

Nie wystarczy pomieszkać w Barcelonie!


„Najlepsza drużyna, największy potencjał, świetna młodzież, charyzmatyczny trener, idealna atmosfera, przebojowy, nowy prezes, zapewne powrót dopingu na trybuny". Tako rzecze autor wstępniaka, wprowadzającego czytelników przedsezonowego „Skarbu Kibica”, wydanego przez „Przegląd Sportowy”, w kompendium wiedzy o warszawskiej Legii.


Nie zgadzam się z autorem (Adam Dawidziuk) zacytowanego zdania w kwestii „najlepszej drużyny”, „idealnej atmosfery”, a zwłaszcza „przebojowego, nowego prezesa”! Spór zacznę od tego ostatniego, albowiem podzielił się swymi przemyśleniami z czytelnikami piątkowego wydania „Gazety Wyborczej”, epatując swymi wielce kontrowersyjnymi opiniami blisko półmilionową rzeszę Polaków. Poświęcając wynurzeniom pana Bogusława Leśnodorskiego osiem bitych szpalt redakcja wywindowała gościa do poziomu autora prawd objawionych, godnych szerokiego upowszechnienia, podczas gdy, uczciwie mówiąc, mamy do czynienia ze skrajnie subiektywnymi impresjami, z których bije daleko posunięta ignorancja, skrzyżowana z niebywałą megalomanią. Nie znam dorobku prawniczego Leśnodorskiego, zapewne jest on zadowalający, jeśli członek Rady Nadzorczej Legii, mecenas Michał Tomczak, któremu w dziedzinie prawa ufam bezgranicznie, nie przeciwstawił się jego nominacji.


Aliści to, co wygaduje o sytuacji w kierowanym przez siebie klubie i polskim piłkarstwie w ogóle, każe mówić o nim jako o niewłaściwym człowieku na niewłaściwym miejscu. Ledwie nauczył się przemierzać korytarze obiektu Legii bez przewodnika, po niespełna kwartale posługi prezesowskiej, Leśnodorski, człowiek znikąd, publicznie dezawuuje wszystko, co pozostawili po sobie działacze z poprzednich rozdań. Aby wyjaskrawić swój negatywny stosunek do poprzednich zarządców Legii sięga po metaforykę z dziedziny kinematografii. Powiada, że obraz Legii przed jego przybyciem to jedna wielka replika komedii Stanisława Barei „Miś”.

„Tu naprawdę było jak w komedii Stanisława Barei. W gabinecie szaroburo, czarno i biało - jakby ktoś umarł. Wszyscy pozamykani za szarymi drzwiami, nic się nie dzieje. Koszmar. Po tygodniu dowiedziałem się, że jestem pierwszym prezesem, który mówi wszystkim dzień dobry. Poza profesjonalnym działem finansów i szkółką, reszta była ponurym żartem.”


No, no, no… Jeśli tak było, że prezesi nie zdejmowali czapki przed załogą, to przełom dokonany przez Leśnodorskiego na gwałt domaga się kontynuowania dzieła Barei. Wystarczy jedynie zainstalować magnetofon w szafie prezesowskiego gabinetu, gdzie pracownicy, trenerzy i piłkarze będą deklamować „łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes klubu”, a zamiast trenera Jarząbka wystąpi, na przykład, Lucjan Brychcy, w wywdzięce za pomysł Leśnodorskiego o mianowaniu go honorowym prezesem Legii! Nowy sternik Legii, o czym sam nie wie, bardzo jest podobny w gadce do Ryszarda Ochódzkiego - fikcyjnej persony z „Misia”. Najpierw spostponował wszystko i wszystkich za to, że wielka Legia przez sześć sezonów nie zdobyła mistrzostwa Polski, a teraz rezonuje, że tej wiosny nie będzie na nią siły! I dodaje, że każdy piłkarz w Polsce marzy o grze w klubie z Łazienkowskiej…


Prezes-ignorant pewnie nie słyszał, że niejaki Gerard Cieślik z chorzowskiego Ruchu na kolanach prosił posła na Sejm, Budowniczego Polski Ludowej, górnika Markiefkę, aby obronił go przed wcieleniem do CWKS, a piłkarz Henryk Kasperczak, zaznawszy miodów służby zasadniczej w trykocie Legii, tak długo symulował kontuzję, aż otrzymał darmowy bilet na przejazd z Łazienkowskiej do Stali Mielec. Interesujące, że prezes ukazując atuty swego klubu, które jak magnes przyciągają wszystkich piłkarzy, wymienia liczne walory, a przede wszystkim „samo mieszkanie w stolicy jest fajne, fajniejsze są dziewczyny, atmosfera…” Gdyby chcieć policzyć reprezentacyjnych graczy, którzy mamieni byli warszawskim meldunkiem i wypięli się nań, wyszedłby nieskadrowany, a rozwinięty, pułk piechoty Układu Warszawskiego. Na jego czele maszerowaliby Zdzisław Bieniek, Zdzisław Mordarski, Roman Korynt, Leszek Jezierski, Edward Szymkowiak, Ernest Pohl, Edmund Kowal, Antoni Piechniczek, Jan Tomaszewski, Piotr Mowlik, Janusz Turowski, Mirosław Okoński, Włodzimierz Smolarek, Ryszard Staniek, Tomasz Wieszczycki… Do specjalnej grupy wybitnych piłkarzy, którzy woleli czyścić sracze na poligonie, byle tylko nie dać się wcielić do Legii, zaliczam Jerzego Wijasa. Ten ryzykował otwierającą się przed nim wielką karierę, ale był tak zdeterminowany, że mogło dojść w jego przypadku do aktu samookaleczenia…!


W najmniejszym stopniu nie ma racji Leśnodorski, wynosząc warszawskie dziewczyny na szczyty czaru, szarmu i urody. Ożenił się z warszawianką świętej pamięci Kazimierz Deyna i potem nieco żałował… A owa „fajniejsza atmosfera” w Warszawie? Najlepiej ocenić ją na samym stadionie, w okolicach „Żylety”. Kiedy umarł dobroczyńca klubu i współwłaściciel Jan Wejchert, szalikowcy, do których dziś ślini się prezes Leśnodorski, skandowali ochoczo: ”jeszcze jeden!” mając na myśli Mariusza Waltera. Nowemu prezesowi wypada życzyć większej powściągliwości w ferowaniu radykalnych ocen przeszłości i przyszłości Legii. Pierwszego pstryczka w nos, zbyt wysoko zadarty, już dostał: Legia dostała w dupę w spotkaniu z pięć razy uboższą(budżety - 80 i 17 mln zł) Koroną Kielce! Ku przestrodze, bo liga wciąż trwa…


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty