Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2011/2012 > Juniorzy młodsi > Małopolska Liga JM
Mirosław Gilarski, dyrektor SMS: Marzy mi się akademia piłkarska w Krakowie2011-10-05 16:16:00

Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Krakowie obchodzi jubileusz 15-lecia istnienia. Z tej okazji rozmawiamy z jej dyrektorem Mirosławem Gilarskim (39 l.), radnym miasta Krakowa i kandydatem na posła do Sejmu.


- Na początek zagadka. Co mówi Panu data 5 czerwca 2011 roku?

- To trudne pytanie, ale odpowiedź jest bajecznie łatwa. Tego dnia odbył się w Warszawie mecz piłkarski Polska - Argentyna, w którym wystąpili Jakub Błaszczykowski, Paweł Brożek i Mateusz Klich. Wszyscy trzej to wychowankowie SMS-u. Żadna szkoła w Polsce nie może się poszczycić tym, by w jednym meczu reprezentacji zagrało aż trzech jej byłych uczniów! Nasi wychowankowie są największą dumą szkoły. Przede wszystkim właśnie Jakub Błaszczykowski, zawodnik Borussii Dortmund, kapitan reprezentacji Polski. Bardzo dobry nasz uczeń, bardzo dobrze zdał maturę. Poza tym bracia Paweł i Piotr Brożkowie, Mateusz Klich, Adam Kokoszka, Dariusz Zawadzki czy Patryk Małecki. Mam nadzieję, że na EURO 2012 też zagra kilku naszych wychowanków. Tak na marginesie, w ciągu tych piętnastu lat mamy już całą masę absolwentów, dokładnie 518. Staramy się wychowywać ich na porządnych Polaków i obywateli.

- Uroczystości jubileuszu 15-lecia SMS-u rozpoczęły się od turnieju międzynarodowego 17-latków...

- Jubileusz obchodzimy właściwie cały rok szkolny. Zorganizujemy jeszcze niebawem tradycyjny Turniej Niepodległości. Ale nasza sportowa codzienność to nie tylko turnieje i mecze. To także udział w imprezach charytatywnych. Uczestniczymy stale w akcjach krwiodawstwa. Z księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zalewskim i jego Fundacją Brata Alberta organizujemy piknik dla niepełnosprawnych. Jesteśmy obecni na corocznych dniach integracji "Zwyciężać Mimo Wszystko", które organizuje fundacja Anny Dymnej. Kulminacja obchodów jubileuszowych nastąpi w maju 2012 roku, data jeszcze nie jest ustalona, nastąpi to po rozgrywkach ligowych, a przed mistrzostwami Europy. Chcemy wtedy urządzić zjazd absolwentów, podsumować to nasze 15-lecie.

 

Mirosław Gilarski, SMS Kraków, radny / fot. Ryszard Kołtun

 

 

- Podsumujmy zatem to 15-lecie, czyli historia SMS-u w pigułce...

- Pomysł finansowania szkół piłkarskich pojawił się w PZPN w 1996 roku. Jako druga po Wrocławiu powstała placówka w Krakowie. Powołano wówczas do życia Niepubliczne Liceum Ogólnokształcące Mistrzostwa Sportowego, które wynajęło pomieszczenia w Zespole Szkół Budowlanych przy Szablowskiego 1. Początkowo uczniów było tylko około czterdziestu, do szkoły kierowani byli jedynie najbardziej zdolni młodzi piłkarze. PZPN wycofał się z przedsięwzięcia na przełomie 1999 i 2000 roku. Zaczęto się szybko zastanawiać co zrobić ze szkołami. Przykładowo w Łodzi stała się prywatną placówką. W Krakowie natomiast zaproponowano przejęcie szkoły Cracovii bądź Wiśle. Zastępcą dyrektora był wtedy pan Andrzej Palczewski, więc przeforsował, że organem założycielskim stanie się MKS Cracovia SSA. Formalnie nastąpiło to w 2001 roku. Szkoła pod obecnym szyldem ma więc dziesięć lat, ale w związku z tym, że to byli ci sami uczniowie, nauczyciele, trenerzy, ten sam budynek - odnosimy się do tej dłuższej tradycji, 15-letniej. W 2005 roku utworzono gimnazjum finansowane z funduszy Małopolskiego Związku Piłki Nożnej i ministerstwa. Związki z MZPN zostały jednak formalnie przecięte w 2008 roku, kiedy utworzył on swoją szkołę w Nowej Hucie. Akurat wtedy, przed trzema laty, zostałem dyrektorem SMS-u.

- Mocną stroną placówki jest kadra pedagogiczna. Ze szkołą związanych jest wielu trenerów...

- Tak w ogóle, to w Szkole łącznie z administracją pracuje około 70 osób. Są zatrudnieni w różnych formach, niektórzy na umowy zlecenie. Na pełnych etatach jedna trzecia, dzięki czemu możliwe było założenie zakładowego funduszu świadczeń socjalnych, co uczyniłem od początku ubiegłego roku. Trenerów mamy natomiast w sumie ponad dwudziestu, ale spora część, jak powiedziałem, współpracuje na umowy zlecenie. Etaty czy ich cząstki mają w klubach, Cracovii czy Wiśle, ale nie tylko. W niedalekiej przeszłości pracowali u nas między innymi Antoni Szymanowski, Wojciech Stawowy, Andrzej Bahr czy Piotr Kocąb, obecnie wicedyrektor szkoły, bezpośredni szef wszystkich naszych szkoleniowców. Spośród aktualnej kadry najbardziej rozpoznawalni to Dariusz Wójtowicz czy Mirosław Hajdo.

- Zaczęło się przed 15 laty od 40 uczniów, ilu ma obecnie Zespół Społecznych Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego im. Józefa Kałuży i Henryka Reymana?

- W sumie 244 w 12 klasach. W gimnazjum mamy po jednej klasie na każdym z trzech poziomów, łącznie ponad 60 uczniów. Liceum to z kolei trzy klasy na każdym poziomie, łącznie ponad 180 uczniów. W liceum zwyczajowo do klasy A chodzą zawodnicy SMS-u, do klasy B - Cracovii, a do klasy C - Wisły. Aktualnie w klasie B mamy tylko w połowie zawodników Cracovii, druga połowa to zawodnicy SMS-u, którzy nie zmieścili się w klasie A. Wisła też nie wypełnia klasy C, uzupełniają ją zawodnicy z pojedynczych krakowskich i podkrakowskich klubów takich jak Garbarnia, Górnik Wieliczka czy Akademia z Zabierzowa. Grają oni na co dzień w swych macierzystych klubach, nie mają obowiązku reprezentowania barw SMS-u. Szkolna drużyna jest budowana z chłopców z dalszych miejscowości.

- Co dalej? Uczniów z roku na rok przybywa, ale baza sportowa się nie powiększa...

- Ciągle się rozwijamy, ale tak naprawdę nabór większy już być nie może, bo po prostu nie pomieścimy się na jednym boisku. Były różne pomysły rozwiązania problemu - współpraca z Wawelem czy Bronowianką, które mają w pobliżu obiekty. To są jednak jedynie półśrodki. Najlepiej byłoby mieć działkę i kawał gruntu i zbudować wszystko od początku. Wtedy o unijne środki można wystąpić, nawet zaciągnąć kredyty. W ciągu 15 lat z tytułu najmu za internat i obiekty zapłaciliśmy kilka milionów. Za te pieniądze można było zacząć budować... Tak naprawdę ruch należy teraz do naszego organu założycielskiego, to decyzja niemal... polityczna, bo w grę wchodzą duże pieniądze. Mogą ją podjąć profesor Filipiak z profesorem Majchrowskim. Jeśli to trudne dla Cracovii, to może czas, żeby zrobić to razem z Wisłą, a MZPN też powinien mieć swój interes. Jak się nie ma swojego terenu, to można tylko pomarzyć....

- No to pomarzmy...


- Marzy mi się w Krakowie akademia piłkarska z prawdziwego zdarzenia. Profesjonalnie zorganizowana akademia z profesjonalną bazą sportową. Nie musi być taka jak w Barcelonie, ale choćby taka jaką ma Dynamo Kijów. Byliśmy tam z wizytą jako szkoła. Mieści się na peryferiach, ale to cały kompleks - szkoła, internat, boiska trawiaste i ze sztuczną trawą. Byliśmy pod wrażeniem. Zobaczyliśmy w którym miejscu jesteśmy, a przecież tak to wygląda nie na zachodzie Europy, tylko na wschodzie... Kraków też powinien mieć taką akademię! Mamy tak wielkie tradycje piłkarskie, mamy naukowe oparcie w AWF, jest już szkoła, na której można budować tę ideę, a sądzę, że MZPN ze swoją placówką też powinien być nią zainteresowany. Podobnie zarządy Wisły i Cracovii, nasze miasto. Akademia byłaby w końcu znakomitą promocją.

Jeśli nie zainwestujemy w młodzież, to w Wiśle i Cracovii będziemy mieli na stałe zaciąg zagraniczny. Nikt mi nie powie, że w Polsce statystycznie jest mniej utalentowanych chłopców niż w innych rozwiniętych piłkarsko krajach. Pierwsze lepsze miasteczko na zachodzie ma tak niesamowitą bazę, że stale jesteśmy w szoku. Wszystko zaczyna się od bazy.

- Największa Pana satysfakcja tych trzech lat w szkole w roli dyrektora?

- Powiedziałbym, że było dużo małych radości. Po pierwsze udało mi się uczynić cyklicznymi wyjazdy na Kresy, to naprawdę duża radość dla mnie jako historyka. Te wyjazdy nie tylko uczą naszej polskiej historii, ale otwierają różne inne perspektywy. To także lekcje literatury, geografii.
Po drugie udało się pozyskać środki unijne na program "Sportowa nadzieja", umożliwiający bezpłatne korepetycje, poprawiający wyposażenie szkoły, wyrównujący szanse uczniów. Efekty edukacyjne są widoczne. Kiedyś mówiło się o naszych uczniach, że reprezentują dobry poziom piłkarski, ale nauka idzie im już gorzej. Teraz ta tendencja się odwraca, poziom naukowy się podniósł, co pokazują egzaminy zewnętrzne, gimnazjalne.

Po trzecie udało się szkołę wypromować. Mamy swój sztandar, nowe logo. Mamy markę i prestiż. To się przekłada na różne korzyści, przede wszystkim na większe zainteresowanie szkołą. Teraz już możemy robić selekcję uczniów, a nie przyjmować wszystkich. Mamy tym samym coraz lepszy materiał ludzki. Mimo niżu demograficznego szkoła rośnie, ma coraz lepszych uczniów. To jest naprawdę duża satysfakcja i radość. Myślę, że wpływ na to miał też dobór kadry pedagogicznej. Mamy naprawdę dobrych fachowców, trenerów.
Po czwarte nastąpiły zmiany w samej organizacji szkoły. Założyłem fundusz świadczeń socjalnych. Są wypłacane "trzynastki". Jest możliwość zaciągania pożyczek remontowo-budowlanych. Nauczyciele mają dobre stawki. Zauważają nas władze miasta, często wyznaczając naszą szkołę do reprezentowania Krakowa w międzynarodowych wydarzeniach piłkarskich...

- Czyli, jak można wnioskować, szkoła dobrze radzi sobie finansowo...

- Nie można narzekać, choć zawsze może być lepiej. Szkoła jest dotowana z dwóch źródeł. Pierwszym jest oczywiście subwencja oświatowa, która trafia do nas z ministerstwa poprzez Urząd Miasta. Z tej racji, że jesteśmy szkołą mistrzostwa sportowego, to nawet mamy nieco wyższe stawki niż w zwyczajnych szkołach. Drugie źródło to czesne. Procentowo stanowi ono jedną trzecią budżetu.

- Działa Pan aktywnie także jako radny miasta Krakowa. Co interesuje Pana najbardziej w działalności samorządowej?

- Edukacja i sport oraz komunikacja i transport. Jeśli chodzi o edukację i sport to walczyłem o powiększenie bazy szkolnej, rozbudowę  przedszkoli w Podgórzu i na Ruczaju. Udało się między innymi wybudować sale gimnastyczne w Tyńcu przy Szkole Podstawowej 133, w Skotnikach przy Szkole Podstawowej 66, w Pychowicach przy Szkole Podstawowej 62, w Dębnikach na Konfederackiej. To cztery najważniejsze inwestycje. Poza tym udało się wybudować nowe przedszkole na Skośnej, rozbudować przedszkola przy ulicy Twardowskiego, Strąkowej i Zachodniej. Wprowadziliśmy też do budżetu Orlika przy Szkole Podstawowej nr 40 i w Sidzinie. Starania o Centrum Kultury i Sportu trwały 4-5 lat, ale jest efekt i placówka służy teraz mieszkańcom.

Jeśli chodzi o transport i komunikację zbiorową to udało się zwiększyć ilość kursów autobusowych. Docierają do nowych osiedli. Największym bodaj sukcesem jest jednak szybki tramwaj na Ruczaj. To było dziewięć lat starań na różnych szczeblach, ale budowa w końcu ruszyła!

Wiele bojów stoczyłem też o to, by komunikacja miejska trafiła na dotychczas nie skomunikowane tereny. O drogę na ulicy Winnickiej starania trwały cztery lata, ale można mieć satysfakcję, bo komunikacja już tą trasą ruszyła. Podobnie na Sąsiedzkiej czy Batalionów Chłopskich, takich ulic jest sporo. Udało się te inwestycje wprowadzić do budżetu miasta.

- Łączy Pan wiele ról - radnego miasta Krakowa, dyrektora szkoły, działacza społecznego, polityka, a teraz stara się o mandat poselski. Dlaczego zdecydował się Pan kandydować do Sejmu?

- Jako samorządowiec walczyłem o zrównoważony rozwój przestrzenny i ochronę zielonych terenów Krakowa, upominałem się o prawa mieszkańców do decydowania o ich sąsiedztwie. Wspólnie z mieszkańcami udało mi się nam doprowadzić do budowy nowoczesnej infrastruktury w Krakowie - linii tramwajowej na Ruczaj, naprawy dróg lokalnych, rozbudowy sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, otwarcia miasta na potrzeby rowerzystów. Walczyliśmy o odpowiednie przedszkola i szkoły dla naszych dzieci. Organizowaliśmy też akcje pomocy naszym rodakom na Wschodzie. To były trudne sprawy, bo wielokrotnie na przeszkodzie do przeprowadzania mądrych zmian stawało nam złe prawo i złe zarządzane instytucje państwowe. Dziś jest szansa, by to zmienić, dlatego postanowiłem kandydować do Sejmu.

- Jakie będą Pana priorytety w działalności parlamentarzysty?

- Uważam, że Polską można rządzić lepiej, a zmian wymaga prawie całe państwo - finanse, edukacja, służba zdrowia, armia, transport i infrastruktura, energetyka. Chciałbym uproszczenia prawa i zniesienia absurdalnych barier administracyjnych, które hamują przedsiębiorczość. Ludzie powinni dobrze zarabiać i żyć na wyższym poziomie, a nie jakoś wiązać koniec z końcem. Pomoc państwa często jest źle ukierunkowana - trafia do tych, którzy głośno się o nią upominają, a nie do tych, którzy faktycznie są najsłabsi i nawet nie mają siły się upominać. Polska nie jest krajem biednym, stać ją na pomaganie swoim obywatelom, ale pod warunkiem, że finansami państwa będzie się dobrze zarządzać. Moim priorytetem będzie wspieranie i chronienie polskich rodzin. Respektowanie prawa rodziców do decydowania o wychowaniu i nauczaniu dzieci jest fundamentem silnej rodziny. Wspieranie rodzin wielodzietnych oraz systemu bezpłatnej opieki nad dziećmi w przedszkolach i żłobkach to nie tylko obowiązek państwa, to także konieczność, jeżeli zależy nam na rozwoju gospodarczym i demograficznym Polski. Jestem historykiem z wykształcenia i doskonale wiem, że mamy wspaniałe wzorce, tradycje i kulturę, a jako naród głębokie przywiązanie do wolności. Rzeczpospolitą tworzyło ponad 30 narodowości żyjących w szacunku, które potrafiły jednoczyć się wokół polskich wartości. Jesteśmy w stanie nadal się wokół nich jednoczyć. Dlatego chciałbym szczególną troską otoczyć Polaków na Kresach, bo któż im ma pomóc jak nie Polska. Doświadczenia skutecznego samorządowca pozwalają mi wierzyć, że będę skutecznym posłem, dbającym o sprawy Polaków z taką samą troską jak o sprawy krakowian i Małopolan.

Rozmawiał: Ryszard Kołtun


Mirosław Gilarski już drugą kadencję jest radnym miasta Krakowa. Kandyduje w wyborach do Sejmu z listy PiS, z miejsca 12.


gilarski8a.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty