Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > IV liga (Małopolska)
Tuchovia w ostatniej minucie uratowała punkt

Tuchovia Tuchów - Wolania Wola Rzędzińska  1-1 (0-0)

1-0 Płuciennik 78

1-1 Niewola 90

Sędziowali: Tomasz Kita  oraz Krzysztof Pietras, Grzegorz Migdal (Brzesko). Żółte kartki: Brożek 45+, Ustianowski 87, Czyż 87.
TUCHOVIA: Żydowski - Grzebień (62 Karwacki), Niewola, Różycki, Masłoń - Stec, Czyż, Ustianowski, Miśtak (70 Bielak) - Stachoń (81 Okaz), Jamka (81 Wiśniowski).
WOLANIA: Mikrut- Malec, Gąsior, Roik- Tadel, Adamowski, Kozioł (8 Płuciennik), Czarnik (68 Konieczny) - Jasiak, Brożek.

 


Sądząc po różnicy, jaka dzieli w tabeli obydwie drużyny, można było spodziewać się spacerku dla podopiecznych trenera Ciochonia. Nic bardziej mylnego… Od początku piłkarze Tuchovii twardą grą dali do zrozumienia, że u siebie tanio skóry nie sprzedadzą.

Jak wiele dla drużyny z Woli Rzędzińskiej znaczy jej kapitan Jarosław Kozioł można było się przekonać w Tuchowie. Już w 8 minucie, po starciu z Bartoszem Grzebieniem, pomocnik gości uległ kontuzji i zmienił go Płuciennik. – Ta kontuzja skomplikowała nam grę. Nie mogliśmy się pozbierać aż do końca połowy – przyznał trener Wolanii.

Rzeczywiście klarownych sytuacji na początku meczu w wykonaniu piłkarzy z Woli Rzędzińskiej było jak na lekarstwo. Dopiero w 29 minucie po długim dośrodkowaniu Gąsiora, główkował Płuciennik, lecz zbyt słabo, by zaskoczyć Żydowskiego. Już dużo mniej do szczęścia brakowało po strzale Brożka z 32 minuty. Napastnik Wolanii mocno kopnął piłkę, a ta o centymetry minęła bramkę. W tej sytuacji bramkarz gospodarzy mógł tyko bezradnie śledzić jej lot wzrokiem. Już w doliczonym czasie gry, po dośrodkowaniu rzutu rożnego, z piłką minął się Żydowski, lecz interweniując na raty wyszedł z tej opresji obronną ręką.
Tuchowianie najczęściej zagrażali bramce gości po stałych fragmentach gry. Tak było w 25 minucie po mocnym strzale Steca. Silnie bita piłka leciała w światło bramki, lecz dobrze ustawieni obrońcy zdołali ją zablokować. Na osiem minut przed końcem połowy, po wrzucie piłki z autu przez tego samego zawodnika, lot piłki przedłużył Jamka, lecz pomimo gapiostwa obrońców Wolanii nie znalazł się nikt by sfinalizować tę akcję.

Niewątpliwie na miano najniebezpieczniejszego zawodnika drużyny przyjezdnej zasługiwał Brożek. Tuż przed gwizdkiem obwieszczającym przerwę, po indywidualnej akcji, został sfaulowany przed narożnikiem pola karnego Tuchovii. Do rzutu wolnego podszedł sam poszkodowany. Strzelał z ostrego kąta, a i tak zmusił bramkarza do najwyższego wysiłku, mógł tylko piąstkować piłkę.

Od początku drugiej połowy przeważała i prowadziła grę Wolania. W 52. minucie po strzale ich etatowego wykonawcy, czyli Brożka, po raz kolejny do piąstkowania zmuszony zastał golkiper gospodarzy.  
Po odparciu początkowego naporu gości, do głosu doszli tuchowianie. Najpierw w 60. minucie,  po rzucie wolnym, z 30 metrów groźnie strzelał Stec. Następnie ten sam zawodnik, po indywidualnym rajdzie z prawej strony celnie dośrodkował do Miślaka. Ten strącił piłkę do środka, gdzie obrońcy gości zażegnali niebezpieczeństwo. W tym fragmencie gry Tuchovia osiągnęła znaczną przewagę. Gdy się wydawało, że w kolejnej akcji udokumentuje je trafieniem, po błędzie, zarówno obrony jak i bramkarza prowadzenie zdobyli piłkarze Wolanii. Akcję zapoczątkował Płuciennik, zagrywając do Jasiaka, ten nie przestraszył się niezdecydowanie wychodzącego Żydowskiego, posłał piłkę wzdłuż linii końcowej i to co rozpoczął, sfinalizował Płuciennik.
Na taki obrót spraw błyskawicznie zareagował trener Roman Ciochoń. Wprowadził dwóch nowych zawodników i zarządził zamianę ustawienia oraz przesunięcie do ataku rosłego Niewoli. Jak pokazały późniejsze minuty pokerowa zagrywka okazała się strzałem w dziesiątkę. W ostatniej minucie meczu, po długim podaniu z prawej strony od Steca, piłki nie opanował Mikrut. Futbolówka odbiła się tak niefortunnie, że spadła na klatkę skaczącego do niej Niewoli i wylądowała w siatce.  - Trzeba mieć szczęście, znając zawodników, obserwując ich na treningach, wiedziałem ze Mateusz Niewola potrafi strzelić głową. Co nam w tamtej sytuacji pozostało? Można było przegrać 0-2, jednak ruch się udał i można się cieszyć - skomentował te sytuację uradowany szkoleniowiec gospodarzy.
Do ostatniego gwizdka desperacko atakowali przyjezdni, lecz wynik nie uległ zmianie.

Po meczu trenerzy powiedzieli:

Leszek Kraczkiewicz, Tuchovia:
- Dzisiaj mecz był słaby, na remis, typowo świąteczny. Wiąże się to z kilkoma rzeczami. Kilku zawodników nie trenowało, dwóch jest kontuzjowanych, nastąpiły zmiany spowodowane kłopotami kadrowymi. Przed meczem mówiliśmy sobie w szatni, że tu może zdecydować tylko jedna bramka. To są święta, każdy myślami już jest z rodziną. Moim zdaniem nie powinno się grać w świąteczną sobotę. Zobaczymy co dalej, bo mamy duże kłopoty kadrowe, znów dwóch zawodników odpadło. Są zmartwienia, ale teraz trzeba świętować.

Roman Ciochoń, Wolania:
- Strata dwóch punktów w takim meczu to dla nas bolesna sytuacja. Strata bramki w końcówce meczu, gdy przeciwnik nie stwarza sobie sytuacji, tylko indywidualny błąd popełnia bramkarz, to boli podwójnie.

 

Piotr Szczurek

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty