Facebook
kontakt
logo
Strona główna > IO > Vancouver 2010 > Narciarstwo biegowe > Wiadomości Narciarstwo biegowe
VANCOUVER Z KRAKOWA (10)2010-02-23 10:33:00 Jerzy Cierpiatka

Totalny upadek Suomi


Manewr z zamianą Krzysztofa Miętusa na Łukasza Rutkowskiego przeszedł niezauważony przez konkurencję. Świetne skoki Adama Małysza oraz przyzwoite jego kolegów (poza drugą próbą Kamila Stocha) pozwoliły uplasować się na 6. miejscu. Ta lokata wiernie oddaje układ sił. Strefa medalowa była podczas konkursu drużynowego daleko.

W końcu zaświeciło słońce dla Alexandra Pointnera i jego czterech asów. To dobrze, iż czujący się w Vancouver nieswojo Austriacy wreszcie objawili swą siłę. Wolfgang Loitzl, Andreas Kofler i Thomas Morgenstern systematycznie przybliżali drużynę do triumfu, na którym z ogromnym fasonem przybił pieczęć Gregor Schlierenzauer. Niemcom należało się miejsce o piętro niżej. Kapitalnie pokazał się Michael Neumayer, obciążenie nerwowe wytrzymał Andreas Wank. I choć słabszym ogniwem tego łańcucha skoków jak się patrzy była druga próba Martina Schmitta, to Michael Uhrmann zakończył start Niemców w sposób doprawdy imponujący. To wystarczyło na danie odporu ostro atakujących Norwegom. Znakomita forma Andersa Jacobsena skłania do poważnego potraktowania wcześniejszych pretensji zgłaszanych pod adresem kierownictwa skoków przez Mikę Kojonkoskiego. Że Jacobsena rzucono kilka dni wcześniej na pastwę raptownego załamania się warunków atmosferycznych, co mogło zamknąć Andersowi drogę do podium.

Zerkam na stacje państwowe w Niemczech, równo od rozpoczęcia igrzysk ARD i ZDF oferują  każdemu telewidzowi porażającą jakość HD. Otwarcie się  na odbiorcę prawie jak w TVP... Niemieckie sztafety sprinterskie powalczyły w Vancouver pięknie. Claudia Nystad bezapelacyjnie wygrała walkę ze Szwedką Anną Haag i sensacja stała się faktem. Niewątpliwie by doszło do niemieckiego dubletu, gdyby w sprincie męskim nie obudził się Petter Northug. Norweski wielkolud wreszcie przypomniał o sobie, połykanie dystansu na oczach Axela Teichmanna odbyło się w błyskawicznym tempie i w stylu znamionującym wielką klasę. Teichmannowi mozolnie przygotował grunt Tim Tscharnke, dzięki temu duetowi mogą fetować Niemcy niespodziewany sukces.

Zdecydowanie maruderami sztafety, pół minuty za przedostatnimi Amerykanami, byli Lasse Paakkonen i Ville Nousiainen. Zresztą ich koleżanki też gasły na trasie. W tej podwójnej klęsce fińskich sztafet zawiera się symbolika totalnego upadku wieloletniej potęgi zimowych olimpiad. Finlandia szczyciła się fantastycznymi biegaczkami (Marja-Liisa Hämäläinen), biegaczami (Veikko Hakulinen, Eero Mäntyranta, Juha Mieto...), skoczkami (Veikko Kankkonen, Matti Nykänen, Toni Nieminen...). Dziś pozostały jej problemy zdrowotne Janne Ahonena, szacunek wobec rekordu w klasyfikacji kanadyjskiej hokejowego weterana Teemu Selänne i jeden jedyny srebrny medal. Zdobyty przez Peetu Piiroinena w mimo wszystko niszowej konkurencji snowboardu, halfpipe. Jak by nie liczyć, to zaledwie czwarta część medalowego dorobku Polaków w Vancouver.

I tyle? No nie, coś jeszcze zostało. Dla innych. Konieczność korzystania ze ściągi, gdy chce się napisać o dzisiejszych dokonaniach Suomi na olimpijskich arenach. Bo przecież, w absolutnej opozycji do Hakulinena czy Nykaenena, Piiroinena za chwilę wymażemy z pamięci...


Jerzy Cierpiatka


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty