Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2012/2013 > Juniorzy starsi > Małopolska Liga JS
Ratując krakowskie kluby2013-01-29 12:17:00 Ryszard Kołtun

ROZMOWA Z MIROSŁAWEM GILARSKIM (trzecia część)


Mirosław Gilarski (41 l.) już drugą kadencję jest radnym Rady Miasta Krakowa, aktualnie niezależnym. Od 2008 r. sprawuje funkcję dyrektora Zespołu Społecznych Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego w Krakowie.


- Niewiele osób wie, że przysłużył się Pan ostatnio mającym duże kłopoty finansowe krakowskim klubom, prowadzącym działalność z młodzieżą piłkarską. To właśnie Pan, jako radny Krakowa, wystąpił pod koniec ubiegłego roku z wnioskiem do prezydenta miasta o zwiększenie środków na granty z dwóch do czterech milionów złotych...

- To absolutnie nie jest tylko moja zasługa. To zasługa wielu osób, z którymi działaliśmy w tej sprawie wielotorowo. Z inicjatywą wyszedł prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej Ryszard Niemiec po tym jak prezydent w projekcie z 15 listopada zmniejszył środki w budżecie o kolejny milion, do dwóch milionów złotych. Spotkaliśmy się więc z prezesem w MZPN i ustaliliśmy tryb działania, tym bardziej, że dochodziło coraz więcej niepokojących sygnałów z klubów, że nie mają na działalność, wycofują z rozgrywek drużyny, wręcz upadają. Na tak zwane granty miasto przeznaczało coraz mniejsze środki. Jak zostałem radnym miejskim w 2008 roku było prawie dziesięć milionów, w ubiegłym już tylko trzy, najmniej w XXI wieku, a przecież piłka nożna to bardzo dobry sposób na wychowanie przez sport. Granty dla klubów to jakby inwestycja w zdrowie młodych ludzi.


- Wracając do ustaleń dotyczących trybu działania w celu ratowania krakowskich klubów...

- Ustaliliśmy, że szef MZPN pójdzie do prezydenta Krakowa i przedstawi powagę sytuacji. Z kolei ja, jako członek komisji sportu, turystyki i kultury fizycznej Rady Miasta, miałem zaapelować do komisji, by poparła wniosek do prezydenta o zwiększenie środków w budżecie. Na przełomie listopada i grudnia odbyło się posiedzenie komisji sportu. Prezes Niemiec przedstawił informację o tym jak liczny jest związek, jakie są kłopoty i perturbacje w klubach. Radni też mieli sporo pytań, jak na przykład ile pieniędzy daje MZPN na szkolenie młodzieży. Koniec końców, złożyłem wniosek o zwiększenie środków w budżecie z dwóch do czterech milionów, a komisja przyjęła go jednogłośnie. To był wniosek do pana prezydenta, który przedstawieniu projektu budżetu miał jeszcze prawo złożyć autopoprawkę, nie wymagającą już głosowania. I pan prezydent taką złożył, uwzględniając jakoś w połowie grudnia wniosek komisji sportu. A budżet został przyjęty na sesji 19 grudnia, został zatwierdzony i obowiązuje. Może to nie jest wielki sukces, ale procentowo spory przyrost. Mam nadzieję, że to takie odbicie od dna.


- Wystąpił Pan z wnioskiem jako radny niezależny...

- Tak. Od grudnia 2011 roku jestem radnym niezależnym i chcę, żeby ludzie o tym wiedzieli, a nie kojarzyli mnie z PiS-em. Nie odcinam się od niego, byłem tam prawie dziesięć lat, ale obecnie funkcjonuję jako niezależny i chcę, żeby tak to było odbierane i żeby taka informacja w ogóle dotarła do opinii publicznej.


- Będąc niezależnym, jest Panu łatwiej prezentować swoje poglądy i poglądy społeczności.

- Wielokrotnie bywało tak, że zabiegałem o coś, na przykład o tereny zielone na Zakrzówku. Okazywało się jednak, że ta sprawa nie miała zrozumienia "na klubie" i byłem blokowany nie mając większości. Klub miał dyscyplinę, że głosujemy przeciw temu. Teraz mam komfort głosowania i działania we własnym sumieniu, bez dyscypliny klubowej, ale wiąże się z tym teraz pewna trudność. W klubie jak się udało przekonać dziesięć osób, to miało się dziesięć głosów. Teraz trzeba rozmawiać indywidualnie z każdym po kolei. Jak przekonam kogoś z klubu i później cały klub głosuje, to jest fajnie i sprawa załatwiona. Ale czasami jest tak, że kogoś jednego nie przekonam, na przykład szefa klubu, to już na ten cały klub nie mogę liczyć.


- Czyli w sprawie grantów na sport udało się przekonać pozostałych radnych, żeby głosowali za czterema milionami?

- Rozmawiałem z mającymi większość radnymi Platformy, Markiem Hohenauerem, czy Bogdanem Smokiem. Mówili, że też będą mieli podobny wniosek. Miałem sygnały, że wniosek o zwiększenie środków jakby nie podlega dyskusji. Pojawiła się wówczas informacja o kłopotach Grębałowianki, było o tym w mediach. A komisja sportu liczy 15-16 radnych, to jedna trzecia rady. Każdy sobie przypomniał z własnego podwórka niepokojące sygnały z innych klubów, więc była zgodność co do tego, że jest źle w krakowskich klubach. Nie było więc to takie trudne, żeby przyjąć wniosek do prezydenta. Inna rzecz, że tak naprawdę to prezydent takiego wniosku nie musiał przyjąć. Ale na szczęście przyjął...


- Jaki to był rok w Radzie Miasta Krakowa?

- Nie był łatwy. Ten też będzie podobny, ze względu na finansowe trudności miasta. Jeszcze w poprzedniej kadencji radnego wielokrotnie sygnalizowałem, że zadłużenie to trudna sprawa i trzeba je zmniejszać. Były takie lata w poprzedniej kadencji, że do budżetu wpływało więcej środków niż było zaplanowane, więc te nadwyżki można było przekazać na zmniejszenie zadłużenia. Ale już w 2008 roku mówiłem, że jeśli zadłużenie będzie w takim tempie postępować, to nie będziemy mieć środków jako miasto na swój wkład w środkach unijnych. I tak to w tej chwili wygląda. Miasto jest zadłużone do granic prawnych możliwości, do 60 procent. Pan prezydent próbuje stosować różne metody, jak na przykład niewypłacenie pieniędzy dla nauczycieli szkół prywatnych i społecznych do końca grudnia, tylko 2 stycznia. To są sztuczki księgowe, ale generalnie sytuacja miasta jest niedobra i w tym roku praktycznie nie będzie żadnych nowych inwestycji.


- Pana największa satysfakcja jako radnego?

- Nie chcę sobie splendoru przypisywać, ale muszę o tym wspomnieć, bo zabiegałem o to od czasów gdy jeszcze byłem przewodniczącym Rady Dzielnicy VIII Dębniki. Mam na myśli szybki tramwaj na kampus na Ruczaj. W 2002 roku jedną z pierwszych uchwał Rady w Dębnikach był wniosek do pana prezydenta o przyspieszenie tej budowy. Już wtedy było widać, że to jest teren, który będzie się szybko rozwijał, było dużo pozwoleń dla deweloperów. Przez dziesięć lat na tym obszarze przybyło kilkanaście tysięcy mieszkańców. Rozwinął się kampus. I to było dziesięć lat między innymi mojej walki o ten szybki tramwaj. To chyba taka ostatnia wielka inwestycja, która została oddana do użytku. A teraz, ze względu na marazm finansowy, to nie wiem co będzie. Powstanie zapewne hala w Czyżynach, która ma być argumentem Krakowa na mistrzostwa świata w siatkówce. Może doczekamy się Centrum Kongresowego przy Rondzie Grunwaldzkim, ale nie wiem kiedy. W każdym razie, mimo tego marazmu i trudnej sytuacji finansowej, udało się ten tramwaj zrobić. To zwieńczenie i podsumowanie mojej dziesięcioletniej pracy w samorządzie. Cztery lata byłem przewodniczącym dzielnicy, cztery lata działałem w poprzedniej kadencji i dwa lata działam w obecnej jako radny miasta. 


- Pracuje Pan również w komisji edukacji Rady Miasta Krakowa.

- Tak, tu są problemy związane z wygaszaniem szkół, likwidowaniem, łączeniem. Ja generalnie, choćby przez fakt, że pracuję w edukacji i mam dane demograficzne, które pokazują jak spada liczba osób w wieku gimnazjalnym i licealnym, to widzę, że te zmiany są konieczne. Bo to by były szkoły bez uczniów. Od 2011 do 2013 roku ilość uczniów w liceach spadnie o kilkanaście procent i taki stan się utrzyma do około 2020 roku. Z punktu widzenia radnego Rady Miasta wiem więc, że te zmiany są konieczne. W ubiegłym roku je popierałem, ale w tym roku jestem innego zdania.

Jak wiadomo, czternaście szkół zostało wytypowanych do likwidacji bądź wygaszania. Uważam, że typowanie odbyło się na zasadzie politycznej. Zagrożonych było, ze względu na poziom i bazę, około pięćdziesięciu szkół. Pani prezydent Anna Okońska-Walkowicz powiedziała w wywiadzie dla gazety o dwudziestu pięciu, a przedstawiono do wygaszenia ostatecznie czternaście. Ani pani prezydent, ani pani przewodnicząca komisji edukacji Maria Patena nie ukrywają, że odbywało się to na zasadzie negocjacji politycznych. Czyli z jednej strony pani prezydent i urzędnicy, a z drugiej strony trzy osoby wyznaczone przez Platformę, to jest pani Marta Patena, pani Małgorzata Jantos i pani posłanka Katarzyna Matusik-Lipiec. One zadecydowały tak naprawdę o wyborze tych czternastu. Uważam, że to nieuczciwe w stosunku do radnych z komisji edukacji czy w ogóle całej Rady Miasta. Takie dyskusje czy głosowania powinny się odbywać w komisji edukacji, bo to jest właściwe miejsce. Z jednej strony urzędnicy, z drugiej radni. To właściwy sposób, a nie taki, że trzy czy cztery panie sobie siądą i wybiorą czternaście szkół. Dlaczego akurat tych czternaście, to też nie wiem. Były kryteria, był ranking, ale dlaczego akurat później wytypowano jakąś szkołę, która była na przykład dwudziesta od końca wśród zagrożonych, a z kolei nie ma tych, które znajdowały się na samym końcu? Uważam, że ten kto nie miał przełożenia, znajomości czy pleców w urzędzie (u pani prezydent) bądź w Platformie (u pań, które brały w tym udział), to po prostu znalazł się na tej czarnej liście. Tak to widzę i się z tym nie zgadzam.

Trzykrotnie, od początku listopada, prosiłem na komisji edukacji o informację na temat restrukturyzacji szkół, ale takiej informacji nie dostałem. Ostatecznie taki punkt w porządku obrad pojawił się 18 grudnia. Przyszliśmy na komisję, zainteresowani mieszkańcy też przyszli, nie było natomiast pani prezydent, a pani Patena powiedziała, że nie wie o co chodzi. Mówiąc brzydko, poczuliśmy się "olani". A dziesięć dni później na konferencji prasowej, między świętami a nowym rokiem, pani prezydent ogłosiła tę listę. Myślę więc, że to wszystko było odpowiednio zaplanowane przez nią i Platformę. I dlatego powiedziałem, że skoro tak to wygląda, a przy tym jest to nieuczciwe w stosunku do mieszkańców i radnych, to dla zasady, w ramach protestu, będę głosował przeciwko wszystkim likwidacjom. Mam świadomość, że są one potrzebne, ale - jak już powiedziałem - mam przekonanie, iż szkoły do likwidacji zostały wybrane na zasadzie tak zwanej politycznej znajomości. Jak ktoś miał znajomości, to się obronił, jak ktoś nie miał, to trafił na czarną listę...


Pierwsza część rozmowy - kliknij tutaj

Druga część rozmowy - kliknij tutaj


Ryszard Kołtun
gilarski1.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty