Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2011/2012 > Seniorzy > Ekstraklasa
Lech gromi ŁKS w premierze Ekstraklasy

ŁKS Łódź - Lech Poznań 0-5 (0-3)

0-1 Artiom Rudnev 21
0-2 Cezary Stefańczyk 23 (samob.)
0-3 Semir Stilic 31
0-4 Artiom Rudnev 75
0-5 Artiom Rudnev 79

Sędziował Dawid Piasecki (Słupsk). Żółte kartki: Szałachowski - Injac. Widzów 650.
ŁKS: Wyparło - Stefańczyk (84 Klepczarek), Łabędzki, Adamski, Romańczuk - Pruchnik (65 Kaczmarek), Kłus - Smoliński (46 Szałachowski), Nowak - Bykowski, Saganowski.
LECH: Kotorowski - Wojtkowiak, Wołąkiewicz, Arboleda, Henriquez - Murawski (82 Kamiński), Injac, Możdżeń (60 Krivets) - Stilić, Rudnev, Wilk (75 Tonev).

W pierwszej kolejce Ekstraklasy Lech Poznań rozgromił na wyjeździe ŁKS Łódź 5-0. Hat-trickiem popisał się Artiom Rudnev.

Na pierwsze spotkanie Ekstraklasy w sezonie 2011/2012 trener Jose Mari Bakero zdecydował się pozostawić na ławce nowy nabytek Kolejorza, Aleksandara Toneva. Trio ofensywne tworzyli bowiem Semir Stilić, Artiom Rudnev i Jakub Wilk.

ŁKS jest beniaminkiem Ekstraklasy, więc faworytem spotkania byli lechici. Początek należał jednak do łodzian, w szeregach których szczególnie aktywny był były zawodnik Kolejorza, Maciej Bykowski. W 3. minucie po dośrodkowaniu z prawej strony Stefańczyka głową w niewielkiej odległości od prawego słupka uderzał Bykowski. Trzy minuty później Bykowski na prawej stronie z łatwością ograł Arboledę i wyłożył piłkę przed pole karne do Smolińskiego. Ten jednak uderzył zdecydowanie za lekko i Kotorowski nie miał problemów ze skuteczną interwencją. W 8 minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Romańczuka na piątym metrze od bramki Lecha doszło do sporego zamieszania i Bykowskiemu zabrakło bardzo niewiele, by wepchnąć piłkę do siatki.

Kolejorz po raz pierwszy zaatakował w 21. minucie. Ze środkowej strefy z piłką odważnie ruszył Możdżeń, rozegrał piłkę ze Stilicem i Murawskim, zagrał idealnie w tempo do Rudneva, a najlepszy snajper Kolejorza nie zwykł marnować sytuacji sam na sam i płaskim strzałem nie dał szans Wyparle.

Dwie minuty później Lech prowadził już 2-0. Znów ze świetnej strony pokazał się Możdżeń, który tym razem przedarł się prawą stroną i dośrodkował w pole karne, a naciskany przez Rudneva Stefańczyk efektownym strzałem nie dał szans Wyparle.

Od tego momentu Lech niepodzielnie panował nad boiskowymi wydarzeniami i na grę podopiecznych Jose Mari Bakero naprawdę miło było patrzeć. Festiwal strzelecki poznaniaków w pierwszej połowie zakończył w niezwykle efektowny sposób Stilić. W 31. minucie Bośniak w dziecinny sposób uwolnił się spod opieki Kłusa i z ponad 20 metrów huknął w samo okienko bramki Wyparły.

W przerwie trener Andrzej Pyrdoł w miejsce Smolińskiego wprowadził Szałachowskiego i od początku drugiej połowy łodzianie podjęli próbę zaatakowania Lecha. Podeszli wyżej pressingiem i dzięki temu byli częściej w posiadaniu piłki niż w pierwszej połowie, ale nie przełożyło się to na sytuacje bramkowe. Zapału łodzianom starczyło jedynie na kwadrans. Potem obraz gry znów do złudzenia przypominał ten odkąd Kolejorz prowadził dwiema bramkami. W 65. minucie poznaniacy mogli podwyższyć rezultat. Na 16. metrze piłkę świetnie rozegrali Rudnev i Stilić, ten drugi wpadł z nią w pole karne. Musiał jednak strzelać z prawej nogi i nie trafił w bramkę. ŁKS swoją okazję miał w 74. minucie, ale Kotorowski kapitalnie obronił strzał zza pola karnego Stefańczyka.

Minutę później Kolejorz prowadził już 4-0. Błąd popełnił Romańczuk, Rudnev znalazł się w sytuacji sam na sam z Wyparłą i po raz drugi pokonał bramkarza ŁKS-u. To jednak nie był koniec popisów niebiesko-białych. W 79. minucie po krótkim rozegraniu piłki z rzutu rożnego Stilić dośrodkował wprost na głowę Rudneva. Piłka po strzale napastnika Lecha odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole, jednak sędzia boczny wyraźnie zasygnalizował, że przekroczyła linię końcową. Sędzia Dawid Piasecki gola uznał, a Rudnev tym samym skompletował hat-trick.

Jakub Szymczak (lechpoznan.pl)

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty