Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2012/2013 > Wiadomości PN Małopolska 2012/2013
RYSZARD NIEMIEC: Związkowego patriotyzmu mnie akurat nikt uczyć nie powinien, nawet Zbigniew Boniek!2013-06-30 21:38:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (192)

Białoński, bój się Boga!


Jest taki dobry obyczaj, kultywowany od lat w piłkarskim środowisku, że do rozmaitych struktur organizacyjnych - komisji czy wydziałów PZPN, tzw. teren, czyli wojewódzkie związki piłki nożnej rekomendują swoich czołowych działaczy. Zwykle są to ludzie o dużym zacięciu społecznikowskim, służący swoim zaangażowaniem sprawie piłki, cieszący się powszechną akceptacją, a w związku z tym godni polecenia i awansu na szczebel centralny. Tak było i ostatnim razem, kiedy po październikowym zjeździe PZPN wiceprezes Eugeniusz Nowak poprosił o listę takich ludzi z Małopolski… Ku sporemu zaskoczeniu, lista ta w znacznym stopniu nie została uwzględniona, pomimo powszechnie znanego faktu dysponowania przez MZPN liczną i w pełni kompetentną kadrą działaczy.


Na miejsce niektórych rekomendowanych znaleźli się natomiast dżentelmeni, którzy dotąd nie splamili się działaniem na rzecz regionalnej agendy futbolowej. Zenitalne zdziwienie wzbudziło, na przykład, powołanie na listę komisji medialnej PZPN Michała Białońskiego, dziennikarza Interii, którego noga w Małopolskim Związku nie postała, a który nie dał się poznać jako dziennikarz interesujący się jego problematyką. Tym bardziej, że nie jest to orzeł zawodu dziennikarskiego, którego atuty w konkurencji z pracującymi w krakowskich strukturach futbolowych redaktorami: Jerzym Cierpiatką, Andrzejem Skowrońskim, Jerzym Nagawieckim, ludzi z konkretnym dorobkiem reporterskim i publicystycznym, są skromniutkie… Po takim wyborze nie próbowaliśmy się odwoływać od decyzji centrali, czekając spokojnie na to, jak Białoński zechce pełnić mandat, którym go, ni z gruszki, ni pietruszki, obdarowano. Odezwał się niespodziewanie jako komentator obrad zjazdu PZPN, na którym ani on, ani żaden z członków komisji medialnej się nie pojawił!


Zabawił się w samozwańczego Katona, próbując ex post bronić statutu, który zarząd PZPN na siłę chciał narzucić środowisku. Protagonistą swego felietonowego (?) odporu, danego 75 delegatom, którzy statut oddalili ad Kalendas Graecas, miażdżącą większością głosów, uczynił niżej podpisanego… Punktem wyjścia do polemicznego, pożal się Boże, wywodu stała się obrona zapisu o wykluczeniu przedstawicieli świata polityki z kręgu osób upoważnionych do pełnienia w PZPN godności prezesa, wiceprezesa, przewodniczącego Komisji Rewizyjnej. Paragraf, który przywołuje pamięć haniebnej zasady numerus clausus, dotykać miał posłów do Sejmu RP, senatorów RP, ministrów, zapewne aktualnego rządu (bo ich odpowiednicy z Kancelarii Prezydenta RP, to zgoła inny rodzaj ministrów!), szefów urzędów centralnych! Zdezawuowałem ten zapis z trybuny, powołując się na jego niedemokratyczną genezę, a przede wszystkim na niczym nieuzasadniony szlaban, stawiany ludziom publicznego zaufania, wyrażonego w powszechnych wyborach. Gdyby Białoński pojmował elementarne standardy współczesnej cywilizacji, zwłaszcza  euroatlantyckiej, nie próbowałby na nie podnosić ręki, a tym samym kompromitować się na całego…


Zjazd nie miał wahań ani zahamowań wobec tego oktrojowanego w imię eliminowania z władz związku osób o autorytecie zdobytym na forum krajowej polityki projektu. Inkryminowany zapis i wiele innych, zmierzających do zainstalowania w związku modelu władzy absolutnej, został w zjazdowej debacie zdruzgotany, nie znajdując bodaj jednego obrońcy wśród delegatów! Broni go teraz grono medialnych przydupasów i poputczyków, którzy dołączyli do zwycięskiej ekipy Bońka. Do nich, niestety, zapisał się Michał Białoński… "Wystartował” z zarzutem o mojej dezaprobacie wobec rozlicznych ingerencji kolejnych ministrów, a więc ludzi ze świata polityki, w bieżące działania PZPN. Powołał się na krytyczne słowa ze spotkania autorskiego promującego moją książkę „Na barykadach wojen futbolowych”… Co racja, to racja: wtedy mówiłem o agresji ze strony takich polityków jak ministrowie Jacek Dębski, Tomasz Lipiec, Mirosław Drzewiecki, a więc gronie w rzeczywistości przestępczym. Zwalczałem ich w obronie PZPN nie wtedy, kiedy zajął się nimi prokurator, ale wtedy, gdy byli na szczytach władzy! Nie słyszałem wówczas głosu Białońskiego! Dlatego wyjaśniam mu, że nie ma paradoksu w mojej postawie. Tych polityków, którzy będą realizować metodę ręcznego, administracyjnego, sterowania PZPN, nadal zwalczam i zwalczać będę, natomiast tych, którzy otrzymując mandat  środowiska, starać się zechcą o wybór do władz PZPN, przyjmę z otwartymi rękami, bo wiem, że to nie konie trojańskie, jeno wysłannicy jakiegoś klubu lub wojewódzkiego związku.


Związkowego patriotyzmu mnie akurat nikt uczyć nie powinien, nawet Zbigniew Boniek! Dobrze bowiem pamiętam telewizyjny program pt. „Debata”, prowadzony przez Kamila Durczoka w programie I TVP… Stanąłem wtedy oko w oko do polemicznego dyskursu z ministrem Jackiem Dębskim, szarżującym obłędnie na PZPN ze stekiem oszczerstw i pomówień. W programie wystąpili w roli ekspertów, co sił dokładając związkowi, a dając wsparcie „Dębolowi” - panowie Grzegorz Lato i… Zbigniew Boniek! Pospołu, ręka w rękę…


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty