Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2011/2012 > Seniorzy > II liga (wschód)
Udana Wielkanoc „Garbarzy” (choć nie dla wszystkich)

Garbarnia Kraków - Stal Stalowa Wola 2-1 (0-0)


1-0 Praciak 67 (karny)
2-0 Iwan 90+2
2-1 Fabianowski 90+4

Sędziowali: Sebastian Tarnowski oraz Marcin Foremny i Waldemar Socha (Wrocław). Żółte kartki: Stokłosa, Żylski, Byrski, Rado, Iwan - Cebula, Demusiak, Skórski, Piątkowski, Fabianowski. Czerwone kartki: Rado (89, druga żółta), Iwan (90+2, druga żółta). Widzów 500.

GARBARNIA: Żylski - Stokłosa (90 Haxhijaj), Piszczek, Pluta, Byrski, Chodźko (46 Rado), Iwan, Sepioł, Leszczak (58 Kozieł), Marcin Siedlarz (85 Kalicki), Praciak.

STAL: Dydo - Demusiak (87 Widz), Czarny, Żmuda, Cebula, Piątkowski, Horajecki, Kachniarz (75 Gęśla), Getinger (61 Skórski), Radawiec, Białek (83 Fabianowski).

W rundzie jesiennej było aż 3-0 dla Garbarni, ale nikt nie miał złudzeń, że na własnym terenie pójdzie „Brązowym” gładko. Przebieg meczu na gościnnym stadionie Wawelu jak najbardziej potwierdził te przypuszczenia. Zwycięstwo drużyny trenera Krzysztofa Bukalskiego dosłownie do ostatnich sekund wisiało na włosku.

Zaraz po pierwszym gwizdku sfaulowany został Marcin Siedlarz, ale Iwan uderzył z wolnego zbyt słabo. Dydo również nie dał się zaskoczyć przyziemnemu strzałowi Byrskiego, który przeszedł do Garbarni akurat ze Stalowej Woli. Szybka kontra gości w cokolwiek przypadkowych okolicznościach otworzyła Kachniarzowi drogę do bramki, lecz Żylski w sytuacji „sam na sam" spisał się doskonale. Okazję miałby Praciak,gdyby nie został uprzedzony przez bramkarza. Dydo mógł wykazać się w 38. minucie. gdy zaskakująco wypalił z dystansu Byrski. Chodźko, jak wcześniej Praciak, też został w ostatniej chwili uprzedzony. Krótko przed pauzą podopieczni Mirosława Kality popisowo rozegrali rzut rożny, jednak „bomba" Białka przeszła obok celu.
Bardzo ważna scena miała miejsce w 67. minucie. Marcin Siedlarz, choć wcale nie grał dziś na wysokim poziomie, w tym akurat momencie pokazał dużą klasę. Po wymianie podań z Byrskim błyskawicznie podjął mądrą decyzję o sprowokowaniu dryblingu w polu karnym. Tam został sfaulowany przez Demusiaka, zaś Praciak nieuchronnie wyegzekwował „jedenastkę”. Stal przeprowadziła zadziwiającą akcję w 81. minucie, gdy mimo pressingu ze strony rywali uwolniła się kilkoma zagraniami spod kontroli, Skórski zacentrował do nadbiegającego Białka, który „główkował” tuż obok słupka. 
Mimo usunięcia Rady z boiska „Garbarze” podwoili zaliczkę, bo po sprytnym zagraniu utalentowanego Kalickiego Iwan umiejętnie przechytrzył bramkarza Stali. Strzelec tego gola poszedł za chwilę tropem Rady, zapewne po wymianie nieuprzejmości ze Skórskim. 
Goście, którzy powinni znaleźć się na łopatkach po kontrakcji z udziałem Kozieła, zaatakowali desperacko i w ogromnym tłoku podbramkowym zmniejszyli stratę. Wspólnie ustalono, że zdobycie bramki zostanie zapisane na konto Fabianowskiego, choć wedle innej wersji piłkę do własnej siatki wpakował jeden z defensorów Garbarni. Mecz miał być przedłużony o cztery minuty, ale potrwał jeszcze dłużej. W końcu zabrzmiał gwizdek, przyjęty na trybunach z niewątpliwą ulgą.
Przede wszystkim z powodu trzech bardzo cennych punktów, wywalczonych przez Garbarnię w pocie czoła i w stylu co najwyżej średnim. Zbyt wiele miejsca pozostawiano rywalom w centrum boiska, gdzie okresami tworzyły się niepokojąco duże dziury. Stanowczo zbyt wiele było naiwnych strat piłki, wbrew kanonowi, aby podania w poprzek boiska adresować ze szczególną starannością. Ale, tak czy inaczej, o stylu zapomni się jutro. Natomiast zwycięski wynik żyć będzie o tydzień dłużej.
Oddech powszechnej ulgi towarzyszył ponadto szczeremu zakłopotaniu, że arbiter stracił kontakt z rzeczywistością. W meczu wprawdzie twardym, ale nic ponadto, rozpędził się Sebastian Tarnowski z rozdawaniem kartek absolutnie ponad miarę przyzwoitości. Rado - który swoją drogą dla zasady powinien odejść z miejsca zdarzenia - po gwizdku ledwie trącił piłkę końcem buta i to całkowicie wystarczyło panu arbitrowi, aby w „Garbarzu” widzieć faulującego recydywistę. Iwan został potraktowany identycznie, choć już w innych okolicznościach. 
Patrzę na kartkowy rejestr i widzę w nim dwanaście kartek. Czy zatem było dziś brutalnie? Lała się krew? Nic z tych rzeczy. Sędziemu po prostu chodziło o to, by za wszelką cenę znaleźć się w centrum uwagi. Skutek? Sebastian Tarnowski niewątpliwie osiągnął cel, w końcówce meczu rzeczywiście odegrał kluczową rolę. Tylko dlaczego za „popisy” pana sędziego muszą płacić piłkarze?
JC

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty