Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2011/2012 > Seniorzy > I liga
RYSZARD NIEMIEC o tym co takiego tak naprawdę nabroił wiceprezes Kolejarza Stróże2012-04-24 20:27:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (130)

Co słyszała cała Polska?


Nasz narodowy wieszcz Cyprian Kamil Norwid, w chwilach wytchnienia od tworzenia wielkiej poezji, zajmował się felietonistyką gazetową, a nawet teoretycznymi rozważaniami na temat tego gatunku. Zważywszy na to, że zmarł w nędzy w paryskim przytułku, domyślam się, że to uboczne zajęcie było dorabianiem do kawałka chleba.

Jego współczesnym następcom z polskich mediów, zwłaszcza sportowych, można by śmiało zalecić nawet status przymierających głodem kloszardów lub bezdomnych, albowiem ich niskich lotów bieżąca produkcja coraz bardziej opiera się na formule pasożytniczej. Opisał ją Norwid w rozprawie prasoznawczej pt. „Felieton o felietonie”.

Najnowszym przykładem pasożytnictwa, potocznie zwanego sępiarstwem, stała się stadna reakcja medialna na wyemitowany w TVN 24 filmik o tym, jak wkurwiony kiepskim sędziowaniem senator Stanisław Kogut flekuje werbalnie arbitra, a przy okazji trenera katowickiego GKS… Rzecz dzieje się na stadionie Kolejarza Stróże, gdzie miejscowy Kolejarz podejmuje zagrożoną spadkiem z I ligi „Gieksę”…

Takiej tematycznej łatwizny, prasowe, radiowe i telewizyjne sępy, nie licząc internetowych moralistów, przepuścić nie mogły. Przetoczyła się więc przez mainstreamowe tytuły fala wystąpień moralistów, piętnujących Koguta z paragrafu poprawności. Najbardziej prymitywną manifestacją antykogutową był wpis na blogu pani prezes poznańskiej Warty. Z tego co się czyta i co się widzi w telewizyjnych migawkach, obywatelka prezes Warty to niegdysiejsza celebrytka i modelka, w swoim czasie robiąca furorę na wybiegach pokazów mody. Zadawać szyku na pokazach, niestety, za długo się nie da z powodów obiektywnych, dlatego pani Izabela Łukomska–Pyżalska  postanowiła zmienić branżę. Podała zbawczą rękę stojącej nad przepaścią Warcie i w imieniu rodzinnej firmy Family House przejęła nad nią władczą kontrolę. Z poprzedniej branży przeniosła jednak metodykę zarządzania, przejawiającą się m.in. traktowaniem zawodników i trenerów niczym marionetki w teatrze kukiełkowym. Przy okazji poczuła wenę twórczą i jak większość blondynek uznała, że ma światu sporo do powiedzenia. Założyła blog i rozpowszechnia za jego pośrednictwem swoje przemyślenia na tematy - uwaga, uwaga! - również piłkarskie. Ostatnio postanowiła, w ramach lekcji etyki, dać reprymendę senatorowi, który w odpowiedzi mógł replikować słowami Konopnickiej: ”pójdź dziecię, ja cię uczyć każę!”…  Pyżalska nie wysiliła się za bardzo w ferworze upominania Koguta. Sięgnęła po najprostsze z prostych skojarzeń, godnych umysłu rozwielitki: posłała senatora Koguta do… kurnika, aby tam zajął się przypisaną sobie rolą! Prawda, że ptasia metafora znamionuje galanterię przypisaną damie z lepszego towarzystwa?

A teraz pytanie, co takiego nabroił wiceprezes Kolejarza Stróże, twórca bezprecedensowej kariery klubu za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, w tym Warty?

Senator otóż miał nieszczęście trafić na kiepskiego sędziego, co nie jest w I lidze zjawiskiem wyjątkowym. Nie za często na mecze tej klasy zaglądają ekipy telewizyjne, więc towarzystwo niekontrolowane przez kamery hasa jak myszy pozbawione dostępu do kota… Po kolejnym fałszywym gwizdku, Kogut rzucił pod adresem arbitra: ty Mongole, a nie wiedzieć czemu, spuszczono nań nawałnicę krytyki. Egzotyczny dla nas kraj między Chinami i Rosją, a tym bardziej zamieszkujący tam dzielny naród, świeżo wyrwany z tradycji nomadów i pasterzy, cieszy się w Polsce całkiem pozytywną opinią, więc porównanie pana z gwizdkiem do potomka Czyngis Chana nie powinno być zniewagą osobistą. Nie daje również powodu do obrazy nazywanie kogoś dziadygą. W staropolszczyźnie takie określenie opisywało kogoś wiekowo zaawansowanego, a przecież wówczas nawet czterdziestolatek uchodził za starowinę, a tym samym człowieka roztropnego, mądrego i sprawiedliwego. Ten ostatni epitet powinien dać sędziemu lub trenerowi powód do satysfakcji raczej, a nie tytuł do procesu o godzenie w dobro osobiste. Skrajnym przejawem rygoryzmu retorycznego było wytknięcie Kogutowi odzywki o tym, że trener GKS „nie zno się na piłce”. Sądząc, niestety, po wynikach szkolonego przez niego zespołu, pan senator miał niezbywalne prawo wydać swoją opinie o warsztacie szkoleniowca.

Przechodząc do warstwy jak najbardziej poważnej rzeczonego epizodu, warto zauważyć, że na tle retoryki zbiorowej, chóralnej i całkiem indywidualnej, z jaką mamy do czynienia na stadionach piłkarskich, monologi Koguta przynależą do zbioru słownictwa moralnie obojętnego. To, co płynie z trybun w postaci zorganizowanego dopingu, mającego za zadanie bieżącą ocenę pracy sędziów, publicznie wyrażany stosunek do piłkarskiej centrali, a zwłaszcza dla przeciwnika z boiska, da się zakwalifikować jako ciężkie naruszenie nie tylko dobrych obyczajów, ale i regulaminów stadionowych. Nie ma też w leksykonie polskich wyrazów obscenicznych i wulgaryzmów bodaj jednego terminu, którym by nie obrzucano konkurencji. Dlatego trudno pojąć, skąd się wzięło święte oburzenie na Mongoła przywołanego przez Koguta, podczas kiedy każdego weekendu na stadionach, jak Polska długa i szeroka, krzyżują się wyzwiska nawiązujące do narodu wybranego...?

Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty