Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > I liga
Zapomnieli o obronie i stracili punkty

Stal Stalowa Wola - Motor Lublin 3-3 (2-2)

1-0 Wasilewski 3
2-0 Piszczek 32
2-1 Syroka 43
2-2 Lebioda 45, samobójczy
2-3 Wojdyga 60
3-3 Czpak 63
Sędziował Marcin Słupiński (Sieradz). Żółte kartki: Michalczuk, Uwakwe - Kalinowski, Białek, Król. Widzów 3500.

STAL: Wierzgacz - Szymiczek (82 Wieprzęć), Piszczek, Maciorowski, Lebioda - Gilar (65 Salami), Uwakwe, Czpak, Trela - Wasilewski, Michalczuk (65 Migalewski).
MOTOR: Gieresz - Falisiewicz (56 Oziemczuk), Żmuda, Krystosiak, Wojdyga - Syroka, Niemczyk, Król, Kalinowski - Popławski (60 Kępa), Białek.

Stal prowadziła już 2-0, ale na remis obrażać się nie może. Powinna raczej podziękować napastnikowi Motoru Wojciechowi Białkowi, który w II połowie zamiast do bramki, dwukrotnie posyłał piłkę w słupek. Podział punktów jest porażką zamykających tabelę drużyn.

Wspomniany Białek po meczu kajał się przed dziennikarzami. - Jestem na siebie wściekły, ale miałem też pecha - powtarzał w kółko. I nie miał racji. Pech jest wtedy, gdy piłka trafi w słupek po strzale z 30 metrów. Gdy nie strzela się do siatki z bliska, mając przed sobą jedynie bramkarza, mówić należy o braku umiejętności. Białek był aktywny po przerwie, jak cały Motor. To jednak gospodarze sprawili, iż lublinianie uwierzyli, że ze Stalą po czterech latach można wreszcie wygrać.
Przez pierwsze pół godziny na boisku istniała bowiem tylko Stal. Zdobyła dwa gole, zdawało się, iż w pełni panuje nad wydarzeniami. Wszystko rozsypało się niczym domek z kart w 120 sekund. Najpierw błąd popełnił Stanisław Wierzgacz, przepuszczając piłkę uderzoną z ostrego kąta. Potem Krystian Lebioda interweniował tak niefortunnie, iż wpakował futbolówkę do własnej bramki.
Po zmianie stron role się odwróciły i groźniejsi byli goście. W 60 minucie objęli nawet prowadzenie, lecz zapomnieli o defensywie i Stal błyskawicznie wyrównała. To był zresztą radosny futbol - do ataku ciągnęło wszystkich, za to nie bardzo było komu bronić. Opowiadał o tym mocno poirytowany trener Stali Janusz Białek. - Nie wolno popełniać takich błędów w tyłach. Prowadziliśmy 2-0 i skopaliśmy ten mecz - denerwował się. Opiekun Motoru Mirosław Kosowski tak bardzo rozczarowany nie był i prosił, by docenić poświęcenie jego podopiecznych. - Może ktoś z władz Lublina dostrzeże, że piłkarze Motoru walczą. Może ktoś wreszcie uzna, iż klubowi warto pomóc - apelował.
Piłkarze Stali schodzili z boiska ze wzrokiem wbitym w ziemię. - Trzy punkty mieliśmy na wyciągnięcie ręki - żałował Stanisław Wierzgacz - Rozdawaliśmy rywalom prezenty. Sam też przyczyniłem się do tego, iż zamiast zwycięstwa mamy remis, który nie poprawia naszej sytuacji.

Aleksander Lupa

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty