Zgodnie z tradycją, ostatnia niedziela stycznia zarezerwowana jest na piłkarskie derby Oświęcimia z okazji wyzwolenia miasta.

Soła Oświęcim (klasa A) - Unia Oświęcim (VI liga ) 1-0 (0-0)

1-0 Janeczko 55 z karnego.
Sędziował: Szymon Krawczyk (Kęty). Widzów: ok. 200
Soła: Nowak - Sałapatek, Majcherek, Stemplewski, Kowalski - Płatek, Janeczko, Piskozub, Gałgan - Jasiński, Paw oraz Kania, Samek, Kyrcz.
Unia: Pędlowski - J. Kocoń, Trawkowski, Nalepa, Tobiasz - Jończyk, Nowak, Kliś, Nowotarski - Marcin Barciak, Kornaś oraz Michał Barciak, Knapik, Moskwik, Łach.

Pierwszą bramkę w nowym roku w powiecie oświęcimskim zdobył Adam Janeczko, wykorzystując karnego. Reprezentująca VI ligę wadowicką Unia zdobyła gola za sprawą Michała Barciaka, ale sędziowie gola nie uznali, dopatrując się spalonego. Mecz był rozgrywany na poważnie, więc o żadnej taryfie ulgowej nie mogło być mowy. - Szkoda, że mecz nie zakończył się remisem, bo oba zespoły zasłużyły na gola i o końcowym wyniku powinien decydować konkurs rzutów karnych, który byłby atrakcją dla kibiców - powiedział Tomasz Wróbel, trener Unii.

- Zagraliśmy dziś inaczej niż to będzie w lidze, bo z kontry, mając wyżej od siebie notowanego rywala - tłumaczył po meczu Sebastian Stemplewski, trener Soły. - Przygotowujemy się do wiosny już od kilkunastu dni, ale skoro oświęcimska klasa A startuje dopiero 10 kwietnia, więc dopiero od początku lutego ruszymy ostrzej z przygotowaniami.

W Sole myślą o awansie, a skoro już jesienią sprowadzono do klubu kilku zawodników z III-ligową przeszłością, a zespół na półmetku jest wiceliderem, ze stratą 4 punktów do Zatora, to od 16 lutego pojedzie na 5-dniowy obóz do Dzierżoniowa.
Z kolei do Unii wrócił doświadczony bramkarz Maciej Pędlowski, bo jej działacze musieli szukać następcy juniora Krzysztofa Smoka, który jesienią był numerem 1, a to dlatego, że przeniósł się do Widzewa Łódź.
Dla zziębniętych kibiców Soła przygotowała gorącą grochówkę, której było pod dostatkiem. Wstęp na mecz był wolny, więc ci, którzy się na niego wybrali, z pewnością nie żałowali swojej decyzji.

Mateusz Migalski