Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa

Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 0-0

Sędziował Tomasz Mikulski z Lublina. Żółte kartki: Biliński, Ulatowski - Sobiech, Brzyski, Jakubowski. Widzów 5500.

ŚLĄSK: Vazgeč - Socha (72 Kaśnikowski), Fojut, Pawelec, Spahić - Mila (87 Madej), Łukasiewicz, Ulatowski, Dudek, Szewczuk - Biliński (65 Klofik).
RUCH: Pilarz - Jakubowski, Grodzicki, Sadlok, Brzyski (90 Stawarczyk) - Grzyb, G. Baran, Straka, Janoszka (76 Balaž) - Sobiech (86 Pulkowski), Niedzielan.

Najlepszą sytuację meczu zmarnował w 72 minucie Andrzej Niedzielan, gdy w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z bramkarzem Śląska, Ivo Vazgecem.

Fornalik: Chcieliśmy wygrać

Trener Ruchu Chorzów, Waldemar Fornalik był zadowolony z gry swojego zespołu w spotkaniu 8.kolejki Ekstraklasy przeciwko Śląskowi Wrocław. Żałował, że nie udało się wywieźć ze stolicy Dolnego Śląska kompletu punktów, ale remis przyjął spokojnie.
- Bierzemy ten punkt z pokorą. Nie jest to zbyt górnolotne określenie - punkt to jest punkt, ale byliśmy jednak odrobinę bliżej trzech punktów, niż zespół Śląska. Ja jestem zadowolony z solidnego meczu, jaki rozegraliśmy. Zdając sobie sprawę z tego, że Śląsk, mimo wszystko, ma kłopoty kadrowe, chcieliśmy to spotkanie wygrać. Okazje ku temu były i szkoda, że tego nie wykorzystaliśmy. Tak bywa. Raz ci zawodnicy zapewniają nam zwycięstwo, a innym razem nie udaje się. Podkreślam, że jestem zadowolony z postawy zespołu i z mądrej, dojrzałej gry.
Szkoleniowiec "Niebieskich" zaprzeczył, jakoby jego podopieczni zlekceważyli wrocławian z powodu osłabień w ich drużynie: - Nie sprowadzajmy sytuacji do tego, że Śląsk był osłabiony i Ruch miał tu dyktować warunki. Śląsk, pomimo tych ubytków, w dalszym ciągu ma w składzie kilku bardzo dobrych zawodników. Niesiona dopingiem publiczności jest to bardzo groźna drużyna na swoim terenie. Przyczyny tego, że tak się ułożyło, upatrywałbym bardziej w naszej postawie, niż w tym, że Śląsk zagrał słabo i był osłabiony.
Kibice Śląska, w ramach protestu, podczas pierwszej połowy nie dopingowali swoich zawodników. Fornalik przyznał, że czuł się bardzo nietypowo: - To są dwie różne dyscypliny sportowe - mecz ligowy z dopingiem i mecz ligowy bez dopingu. To musiało mieć wpływ na postawę zawodników.
Opiekun chorzowian nie strofował Niedzielana za zmarnowaną sytuację. Jak sam twierdzi, jego napastnik na treningach wykorzystuje większość takich okazji.
- Nie rozmawiałem jeszcze z Andrzejem, bo stał przed kamerami, ja byłem w szatni, a teraz jestem na konferencji. Czego się można spodziewać? Chyba nie tego, że nie chciał strzelić bramki. Na pewno chciał plasować tę piłkę. Patrząc na to, co Andrzej robi na treningu, na dziesięć takich sytuacji osiem czy dziewięć wykorzystuje. To była ta jedna, jedyna, której nie udało mu się wykorzystać - spuentował Fornalik.

Tarasiewicz: Pokazaliśmy charakter

- Byliśmy dobrze przygotowani motorycznie i to pozwoliło osiągnąć nam dobry rezultat. Nie oszukujmy się. Graliśmy z zespołem, który do tej pory grał dobrze, a może nawet bardzo dobrze. Jest to kolejny zespół z czuba tabeli, który do nas przyjechał. Staraliśmy się zneutralizować przede wszystkim poczynania ofensywne. Można powiedzieć, że to się udało. Tak jak i Ruch, my też mieliśmy swoje szanse. Myślę, że wynik remisowy jest wynikiem sprawiedliwym. Wielkie słowa uznania dla chłopców, bo mimo wszystko w pucharze Polski chcieliśmy awansować i straciliśmy bardzo dużo sił. Dzisiaj pokazaliśmy charakter - przyznał trener Śląska Ryszard Tarasiewicz.
Opiekun gospodarzy na bokach pomocy ustawił Sebastiana Milę oraz Tomasza Szewczuka. Po spotkaniu tłumaczył swoją dość zaskakującą decyzję. - Wiadomo, jakie predyspozycje mają bracia Gancarczykowie. Poprzez utrzymanie się przy piłce czy grę kombinacyjną, kazałem bocznym pomocnikom schodzić do środka, co automatycznie umożliwiało większe pole manewru bocznym obrońcom.
Z kole na środek obrony Tarasiewicz desygnował Mariusza Pawelca. Na lewej flance niespodziewanie wystąpił Amir Spahić. Bośniak imponował zwłaszcza w akcjach ofensywnych. - Amir jest bardziej usposobiony ofensywnie i, powiedzmy sobie szczerze, bardziej zaawansowany technicznie od "Maria". Mariusz ma wiele innych atutów. Przy dobrze grającym, silnym Jarku Fojucie trzeba było drugiego, szybkiego zawodnika w środku obrony.
Szkoleniowiec wrocławian starał się wytłumaczyć filozofię gry swojego zespołu.
- Musimy wygrywać więcej pojedynków "jeden na jeden", nawet przy takim przeciwniku jak Ruch czy Legia. One są solą piłki nożnej. Pięknych akcji, w których sześcioma czy siedmioma podaniami rozklepie się przeciwnika, to - panowie, wybaczcie - dużo nie widziałem w polskiej Ekstraklasie. Pozostaje nam, tak samo, atut dobrego wykonania stałych fragmentów gry.

Niedzielan nie myśli o kadrze, ale puchary?

Andrzej Niedzielan mógł zostać bohaterem niedzielnej potyczki Śląska Wrocław z Ruchem Chorzów. Napastnik "Niebieskich" nie wykorzystał jednak sytuacji po znakomitym podaniu Artura Sobiecha.
- Współpracuje się nam bardzo dobrze. Powtarzam po raz kolejny: gdybym dzisiaj był skuteczny, Artur zanotowałby asystę, a ja strzeliłbym bramkę. Znowu mówiłoby się o naszym niezłym duecie napastników. Niestety, dzisiaj nie udało się strzelić bramki, ale trzeba się cieszyć z tego jednego punktu, bo Śląsk Wrocław to jest mocna drużyna, szczególnie u siebie - przyznał po meczu były reprezentant Polski.
"Wtorek" przed laty rywalizował na europejskich arenach w barwach Groclinu Grodzisk Wlkp. Pozycja Ruchu w tabeli pozwala myśleć o awansie do europejskich pucharów, ale Niedzielan daleki jest od wybiegania w przyszłość. - Na pewno marzy mi się powrót. To byłaby piękna sprawa, gdybym z Ruchem mógł zagrać w europejskich pucharach. Do tej pory niewielu polskim zespołom się to udawało. Zdajemy sobie sprawę, że przed nami jeszcze ciężka droga i nie chcemy sztucznie pompować tego balona. Chcemy skoncentrować się na każdym kolejnym meczu i wygrywać te najbliższe spotkania. Dzisiaj zremisowaliśmy, ale pokazujemy, że coś ciekawego rodzi się w Chorzowie. Nie jesteśmy już chłopcami do bicia, a u siebie jesteśmy bardzo groźni. Nawet jeśli gdzieś jedziemy, trzeba się z nami na pewno liczyć.
Niedzielan na pytanie o powrót do reprezentacji Polski tylko szeroko się uśmiechnął: - Życzę chłopakom powodzenia w dwóch najbliższych meczach.

Mila: Nie musiałem się czołgać

Po raz pierwszy od dłuższego czasu w wyjściowym składzie Śląska Wrocław na spotkanie Ekstraklasy pojawił się Sebastian Mila. - Na razie zagrałem dwa spotkania, więc z tego powodu się cieszę. Długo pauzowałem i każda minuta jest dla mnie na wagę złota. Bardzo się z tego powodu cieszę, aczkolwiek z wyniku mniej - mówił po bezbramkowym remisie z Ruchem Chorzów Mila.
"Roger" wytrzymał fizyczne trudy minionego tygodnia. Dopiero w samej końcówce spotkania został zmieniony przez Łukasza Madeja: - Nie jest najgorzej. Po 102 minutach w środowym meczu w Ząbkach myślałem, że będę się dzisiaj czołgał, ale nie jest tak najgorzej.
Mila ocenił również grę niedzielnego rywala.- Ruch ma dużo punktów na swoim koncie i rzeczywiście nie musieli się pieklić, żeby z nami wygrać. Nie musieli szukać punktów. Dla nich punkt to był na pewno dobry rezultat i udało im się. Wyprowadzali groźne kontry, ale na szczęście udało się zapobiec stracie bramki.
Pomocnik wrocławian wystąpił na prawej stronie pomocy. Po meczu starał się wyjaśnić decyzję trenera Tarasiewicza: - To było nasze założenie, że będziemy grać blisko środkowych pomocników i próbować wyjść ze strzałem i prostopadłymi piłkami. Czasami się udaje, czasami nie.  ASInfo

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty