Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa
Paweł Brożek wreszcie trafił

Wisła Kraków – PGE GKS Bełchatów 3-0 (2-0)

1-0 Głowacki 27 (karny)
2-0 Paweł Brożek 29
3-0 Marcelo 73
Sędziowali: Paweł Gil  oraz  Piotr Sadczuk i Marcin Borkowski -  wszyscy z Lublina. Żółte kartki:  Małecki (88, faul na Rachwale) - Rachwał (66, faul na Cantoro), Szyndrowski (82, faul na Ćwielongu).  Czerwona kartka: Wróbel (26, za zagranie piłki ręką). Widzów 1500.
WISŁA
: Cebanu - Alvarez, Głowacki (80 Jop), Marcelo, Piotr Brożek – Łobodziński (74 Ćwielong), Sobolewski, Cantoro (67 Jirsak) , Kirm - Małecki, Paweł Brożek.
GKS BEŁCHATÓW: Sapela - Szyndrowski, Pietrasiak, Lacic, Popek – Wróbel, Rachwał (90 Cetnarski), Tosik (63 Gol), Korzym (74 Małkowski) -  Costly, Ujek.

 

W trzeciej kolejce ekstraklasy najskuteczniejszy piłkarz krakowskiej Wisły Paweł Brożek wpisał się w końcu na listę strzelców, ale to kapitan „Białej Gwiazdy” Arkadiusz Głowacki , wykorzystując w 27. minucie karnego podyktowanego przez arbitra Pawła Gila po odbiciu piłki ręką przez Tomasza Wróbla ożywił nudne widowisko w Sosnowcu. Bełchatowski pomocnik został ukarany czerwoną kartką, od 26. minuty krakowianie grali z przewagą jednego zawodnika i po raz trzeci w tym sezonie odnieśli zwycięstwo (3-0).

Bez Mariusza Pawełka, który od środy ma problemy z mięśniami brzucha oraz reprezentanta Kostaryki Juniora Diaza zmęczonego trudami długiej podróży po spotkaniu z Hondurasem wystąpili  mistrzowie Polski w sobotnim meczu piłkarskiej ekstraklasy z GKS-em Bełchatów.  Gra rozpoczęła się z 13-minutowym  opóźnieniem.
Zastępujący Pawełka Ilie Cebanu już w 5. minucie znalazł się w poważnych opałach, ale najpierw w sukurs przyszedł mu Pablo Alvarez, blokując Tomasza Wróbla, piłka nie znalazła się też w siatce po potężnym uderzeniu Mariusza Ujka,  Z kolei Łukasza Sapelę starali się zaskoczyć: Patryk Małecki – w 9 i Wojciech Łobodziński -  w 20. minucie
Do 25. minuty niewiele ciekawego działo się jednak na Stadionie Ludowym w Sosnowcu. Dopiero czerwona kartka dla Tomasza Wróbla za odbicie piłki ręką w polu karnym po strzale Arkadiusza Głowackiego i  interwencji Sapeli,  zasadniczo zmieniła przebieg konfrontacji.  Głowacki wykorzystał „11”. W 29. minucie było już 2-0, gdy Paweł Brożek przejął podanie Kirma i z kilkunastu metrów nie dał żadnych szans Sapeli. To pozwalało wiślakom kontrolować sytuację. Osłabieni bełchatowianie rzadko podejmowali próby zbliżenia się pod bramkę krakowian. W 42. minucie Patryk Rachwał zdecydował się natomiast sprawdzić umiejętności Cebanu, wykonując wolnego z 35 m. Mołdawski bramkarz nie dość, że zareagował  z opóźnieniem to jeszcze wybił na róg piłkę zmierzającą obok słupka.
Po przerwie zadowoleni z wyniku wiślacy nie wkładali w swoje poczynania wszystkich sił, ale też nie byli do tego zmuszani przez zrezygnowanych rywali. W 67. minucie po dalekiej wrzutce z wolnego Piotra Brożka  Sapela wypuścił piłkę z rąk, Marcelo umieścił ją w bramce, ale sędzia gola nie uznał. Lecz co się odwlecze to nie uciecze… i w 73. minucie brazylijski stoper Wisły podwyższył rezultat, z bliska po podaniu Wojciecha Łobodzińskiego z prawego skrzydła. Potem jeszcze Kirm, Małecki i Ćwielong podejmowali strzeleckie próby. Świetną akcję zainicjował w 87. minucie Paweł Brożek, ale Patryk Małecki nie potrafił jej sfinalizować. Kilkadziesiąt sekund  wcześniej złe wrażenie z powodu kiepskiej postawy bełchatowian starał się przynajmniej częściowo zatrzeć Patryk Rachwał, ale dobrze ustawiony Cebanu pewnie złapał piłkę.
Zdecydowaną dominację podopieczni Macieja Skorży przypieczętowali kolejnym, efektownym ligowym sukcesem.


JERZY SASORSKI, Sosnowiec

 

 

Zdaniem trenerów

Maciej Skorża (Wisła):
- Bełchatów potwierdził to, co mówiłem na konferencji przedmeczowej, że czeka nas spotkanie z najtrudniejszym z dotychczasowych przeciwnikiem. Była to drużyna dobrze zorganizowana, mająca w swoich szeregach bardzo silnych zawodników, mam na myśli przede wszystkim napastników: Ujka i Costly’ego, którzy ostro rywalizowali z parą naszych środkowych obrońców. Mecz na początku wyglądał na zacięty. Rywale mieli okazję do zdobycia bramki, ale dobrze interweniował Cebanu. Później to my dochodziliśmy częściej do dogodnych sytuacji. Przełomowym momentem był rzut rożny, po którym sędzia podyktował karnego, a Wróbel wyleciał z boiska. Może nie od razu grało nam się łatwiej, bo nasza przewaga tak naprawdę uwidoczniła się dopiero w końcówce meczu, gdy Bełchatów opadł z sił. Cieszę się jednak, że drużyna szybko spożytkowała osłabienie rywala i szybko zdobyliśmy drugą bramkę i spotkanie przebiegało pod naszą całkowitą kontrolą. Choć wygraliśmy ostatecznie 3-0, jakiś mały niedosyt pozostał, bo sytuacji mieliśmy sporo. Cieszy mnie natomiast czyste konto Cebanu, to był dopiero drugi ligowy występ tego zawodnika. Dłużej po pewnym okresie grał znów Cantoro. Mauro, dokąd miał siły, stanowił silny punkt zespołu. Liczyłem, że Junior Diaz dojedzie do nas w piątek wieczorem, ale miał problemy z połączeniami. Spodziewałem się tego rodzaju kłopotów, obawiałem się o dyspozycję Juniora, dlatego szansę dostał Cantoro i to on, a nie Jirsak wyszedł w pierwszym składzie. Jeśli chodzi o Pawełka, chciałbym, żeby stanął już w Gdyni między słupkami, lecz lekarz bardzo ostrożnie podchodzi do kwestii określenia dnia powrotu Mariusza do gry. Jeśli w środę będzie mógł trenować to istnieje szansa na jego występ w spotkaniu z Arką. Wprowadzenia Jopa za Głowackiego miało na celu umożliwienie wejścia trzeciego z naszych środkowych obrońców w rytm meczowy. Myśląc o tym zadecydowałem także wysłać Jopa do Bełchatowa na mecz Młodej Ekstraklasy.


Rafał Ulatowski (GKS Bełchatów):
- Stanęliśmy przed dylematem, czy przyjechać do Sosnowca, by grać z Wisłą głęboko defensywnie i liczyć na to, żeby nie stracić bramki czy też pokazać dobry, otwarty futbol, jakiego nie widzieliśmy w tej rundzie w wykonaniu mojego zespołu. Zwyciężyła druga opcja. I myślę, że przez blisko 30 minut do momentu, kiedy Tomasz Wróbel dostał czerwoną kartkę założenia otwartej gry realizowaliśmy. Na początku meczu mogliśmy objąć prowadzenie. Nie wykorzystaliśmy tej okazji, straciliśmy jednego zawodnika i przez ponad 60 minut musieliśmy walczyć dziesięciu na jedenastu. Z tak klasowym przeciwnikiem jak mistrz Polski musiało nam w tych okolicznościach być ciężko, choć przy stanie 0-2 staraliśmy strzelić przynajmniej honorowego gola. Pokazaliśmy, że mimo porażki nie jest z nami jeszcze tak źle, jak niektórzy uważają. Na pewno, jeśli nie wygramy z Piastem, sytuacja będzie bardzo nieprzyjemna, ale widzę progres w organizacji gry, dyspozycji fizycznej. Kto wie, jak potoczyłby się mecz z Wisłą, gdyby nie ręka Tomka Wróbla. Od dobrej gry Arka Głowackiego bardziej zapamiętałem pojedynki Marcelo z Costlym pod względem waleczności, wojowniczości.


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty