Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa
Więcej niż niespodzianka: Wisła przegrała!

Wisła - Korona 0-1 (0-1)

0-1 Kiełb 9
Sędziował Hubert Siejewicz (Białystok). Żółte kartki: Sobolewski - Vuković, Markiewicz, Zielinski. Widzów 4 tys.
WISŁA: Juszczyk - Alvarez, Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek - Kirm (61 Łobodziński), Sobolewski, Diaz (46 Issa Ba), Małecki - Boguski, Paweł Brożek.
KORONA: Małkowski - Jędrzejczyk, Hernani, Stano, Markiewicz - Maliszewski (70 Łatka), Vuković, Wilk, Mijailović - Kiełb (79 Tataj), Gajtkowski (77 Zieliński).

Jeszcze pół godziny przed rozpoczęciem meczu w składzie przyjezdnych przewidywany był Edi Andradina. W trakcie rozgrzewki doznał kontuzji, a jego miejsce zajął Łukasz Maliszewski. Jak się później okazało, było to znakomite posunięcie Marcina Sasala. Z tej zmiany i przesunięcia do ataku Jacka Kiełba Korona szybko zrobiła pożytek. W 9 minucie Maliszewski podał do Kiełba,które dał najpierw prowadzenie gościom, a potem okazało się, że zwycięstwo.

 

Ostrzeżenie ofensywnie nastawiona Korona dała Wiśle w 6. minucie. Maliszewski wykorzystał niepewne wyjście Marcina Juszczyka, ale nim wbiegł w pole karne na linii bramkowej zebrali się wiślaccy obrońcy. Przestrzeń przy prawym słupku zamknął Piotr Brożek i uratował zespół przed utratą gola. Natychmiast rozdzwoniły się telefony do przebywających na stadionie z informacją, że sędzia Hubert Siejewicz miał podstawy do dopatrzenia się zagrania ręką i wyrzucenia z boiska lewego obrońcy.

Wisła nie wyciągnęła wniosków z tego ostrzeżenia, a inicjatorem następnej akcji ponownie był Maliszewski. Pomknął prawym skrzydłem i inteligentnie po ziemi podał w kierunku Jacka Kiełba. Ten wchodząc na pełnej szybkości uderzył bez namysłu i nie dał najmniejszych szans Juszczykowi. Po objęciu prowadzenia kielczanie nie spoczęli na laurach, a potężny strzał Nikoli Mijailovica wylądował na linii odbijając się wcześniej od poprzeczki.


Dopiero przed końcem pierwszej połowy Wisła stworzyła naprawdę groźną sytuację. Boguski zagrał na prawo do Kirma, ten wbiegł w pole karne i strzelał z ostrego kąta. Małkowski wybił piłkę w pole, ale wiślacy nie zrobili już z tego pożytku.


Henryk Kasperczak dał wyraz swojego niezadowolenia z postawy podopiecznych po przerwie, zmieniając Juniora Diaz na Issę Ba. Senegalczyk miał nie tylko uporządkować grę w środku pola, ale również kreować grę napastników, nie stwarzających dotychczas żadnego zagrożenia. O ile nie miał większych problemów ze spełnieniem pierwszego z zadań, tak nieustannie brakowało pozycji strzeleckich w okolicach pola karnego.

Po kwadransie drugiej połowy  Kasperczak posłał w bój Łobodzińskiego i to właśnie on w 64 min znakomitym strzałem mógł odrobić stratę, ale jeszcze lepszą obroną popisał się Zbigniew Małkowski.


W ostatnim kwadransie zwiększyły się odległości pomiędzy poszczególnymi formacjami. Działało to na niekorzyść Wisły, która musiała szukać co najmniej wyrównania. Kielczanie złapali zaś drugi oddech za sprawą wprowadzonych Dariusza Łatki, Michała Zielińskiego i Macieja Tataja. Uderzenie pierwszego z nich minęło o centymetry słupek.


Odpowiedź była natychmiastowa, ale Małkowski robił wszystko, by zachować czyste konto. Pretensje mógł mieć do siebie Paweł Brożek, który zamiast uderzenia technicznego wybrał siłowe. Snajperskim nosem nie wykazał się również na minutę przed końcowym gwizdkiem. Jeszcze Issa Ba minął dryblingiem dwóch rywali, dograł piłkę na lewo, z 16 metrów przyłożył mocno Radosław Sobolewski, ale bombę wybił Małkowski, a główkowa poprawka Boguskiego nie była celny. I zaraz w kolejnej akcji Głowacki głową posłał piłkę w słupek, czuwał tam bramkarz Korony, więc prawdopodobnie i  tak wybiłby piłkę. Jeszcze raz  Sobolewski stanął przed szansą, otrzymał prezent sześć metrów przed bramką i nie trafił nawet w jej światło. Wisła walczyła do samego końca, ale przy dramatycznej skuteczności choćby jeden punkt pozostał w sferze marzeń. Korona dzielnie się broniła, jej mądra postawa w całym meczu została nagrodzona sensacyjnym zwycięstwem.

 

- Strasznie ten mecz dziś wyglądał. Nie ma usprawiedliwienia na to co się stało. To był ostatni błąd, na jaki mogliśmy sobie pozwolić. Ten mecz całkiem nam nie wyszedł. Jeśli mieliśmy jakiś komfort przed tym spotkaniem, to już go nie mamy - żałował po meczu Wojciech Łobodziński.

Robert Błaszczyk

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty