Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa

Korona Kielce - Zagłębie Lubin 3-3 (2-1)

1-0 Markiewicz 12
2-0 Wilk 19
2-1 Micanski 28
3-1 Sobolewski 63
3-2 Costa 75
3-3 Micanski 90
Sędziował Marcin Szulc (Warszawa). Żółte kartki: Łatka, Konon - Stasiak. Czerwona kartka: Nhamoinesu (90, niesportowe zachowanie).

KORONA: Cierzniak -  Markiewicz (70  Nawotczyński),  Malarczyk, Hernani, Kal -  Łatka (62 Sobolewski),  Vuković, Wilk, Edson (46 Kiełb) - Andradina, Konon.
ZAGŁĘBIE: Ptak - Rymaniak,  Stasiak, Jasiński (46 Łabędzki), Nhamoinesu - Bartczak, Świerczewski,  Ekwueme (66 Caiado) - Micanski, Traore, Plizga (87 Jackiewicz).

Pełen emocji i bramek mecz w Kielcach w 14. kolejce piłkarskiej ekstraklasy! Prowadzone przez selekcjonera Franciszka Smudę Zagłębie Lubin goniło Koronę przez całe spotkanie. Prowadziła 2-0, 3-1, by w 90. minucie dać sobie strzelić wyrównującą bramkę. Wynik na 3-3 ustalił Ilijan Micanski, po raz drugi w tym spotkaniu trafiając do siatki.

 

Korona od początku spotkania nadawała ton grze. w 19 minucie prowadziła już 2-0. W 12. minucie kielczanie firmowo rozegrali rzut wolny. Edi Andradina krótko zagrał z niego do  Jacka Markiewicza, a ten z 25. metrów mocym strzałem pokonał Aleksandra Ptaka. W 19. minucie było 2-0. Po wymianie podań na połowie rywala Ernest Konon zagrał piłkę w pole karnego do Cezarego Wilka, ten dopełnił formalności. Zagłębie było zaledwie tłem dla bardzo aktywnych kielczan, a jednak udało mu się zdobyć kontaktowanego gola. W 28. minucie po akcji skrzydłem Costa Nhamoinesu zagrał do Ilijana Micanskiego, a ten wyprzedził Cierzniaka i posłał piłkę do celu. Niespodziewany , sądząc z dotychczasowego przebiegu meczu, gol zastopował Koronę. Do przerwy przeważało już Zagłębie, ale bramki nie padły.

Po chaosie w pierwszych minutach Zagłębie pierwsze miałoby doskonałą sytucję bramkową. Za faul Kala na Plizdze goście mogli oczekiwać rzutu karnego, ale sędzia Szulc go nie odgwizdał. Wyrównać mógł w 59. minucie Traore, po podaniu Bartczaka zbyt daleko wypuścił sobie piłkę i próbując podcinki nad Cierzniakiem trafił w niego. I przy przewadze Zagłębia, wynik podwyższyła Korona. Konon wycofał piłkę na 15. metr do Pawła Sobolewskiego, ten dobrze zabrał się z tą piłką i mocno uderzył, futbolówka odbiła się jeszcze od zawodnika Zagłębia, nieco zmieniła tor lotu i wpadła do siatki przy bliższym słupku.
To nie był jednak koniec emocji. W 75. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z 35 metrów w pole karne, niepilnowany tam Costa skorzystał z zamieszania i trafił do siatki na 3-2.


Zagłębie dogoniło rywala w 90 minucie. Świetnie wyszedł na pozycję Micanski, gdy dostał podanie od Jackiewicza, wpadł w pole karne, minął bramkarza i trafił do siatki, dając Zagłębiu remis.

 

Franciszek Smuda: Czuję niesmak


- Mecz mógł się podobać - była walka, bramki i dobre sytuacje. Ale czuje niesmak. Sędzia powinien podyktować dla nas dwa rzuty karne, jednak tego nie zrobił - stwierdził po meczu z Koroną trener Zagłębia, Franciszek Smuda.

- Cieszy mnie ten punkt. Ostatnie dwa mecze rozegraliśmy na wyjazdach i to nie były łatwe spotkania - graliśmy w Wodzisławiu i tutaj, w Kielcach, a to przecież bardzo gorący teren. Chociaż muszę przyznać, że czuję mały niesmak, że dzisiaj nie wygraliśmy. Powinny być dwa ewidentne rzuty karne, ale sędzia żadnego nie odgwizdał. Ale świat się na tym nie przewróci... Mecz mógł się podobać - była walka, bramki i dobre sytuacje. Szkoda tylko, że nie wygraliśmy. Musimy powalczyć w następnych spotkaniach, ale czekają nas teraz naprawdę trudne pojedynki. Jeżeli marzymy o utrzymaniu, nie możemy teraz tracić punktów - stwierdził Smuda.

Czy któryś z zawodników Korony wpadł w oko selekcjonerowi reprezentacji Polski? - Gdy jest się trenerem jednego klubu, to nigdy człowiek nie koncentruje się na piłkarzach rywali, tylko kontroluje swoich zawodników. Ale jestem w bardzo dobrym kontakcie z trenerem Motyką. I słyszałem, a także widziałem w telewizji piłkarzy Korony. Wiem, że tu są zdolni ludzie, a przede wszystkim młodzi. To najważniejsze, bo tylko tacy mnie interesują - przekonywał trener Zagłębia.

Smuda odniósł się także do postawy swoich obrońców w Kielcach. - Nie mogę skarcić piłkarzy za to, że brakuje im umiejętności. Nie mam o to pretensji. Ale jeżeli taki zawodnik nie nauczy się pewnych elementów w przyszłości, to po prostu odpadnie z walki - zakończył szkoleniowiec lubinian.

Marek Motyka: Mój zespół ma jaja

- Mam pretensje do piłkarzy, że zamiast cofnąć się i spokojnie wybronić wynik, to poszli do przodu i odkryli się. Przecież nie było sensu strzelać więcej bramek - stwierdził po meczu z Zagłębiem trener Korony, Marek Motyka.

- Byliśmy bliscy pokonania zespołu, który Koronie zupełnie nie leży. To duża sztuka prowadzić 3-1 i pozwolić rywalowi zdobyć dwie bramki... Daliśmy ten remis Zagłębiu w prezencie. Bardzo nad tym ubolewam, bo chcieliśmy pożegnać się z Kielcami dobrym spotkaniem. Mam pretensje do piłkarzy, że zamiast cofnąć się i spokojnie wybronić wynik, to poszli do przodu i odkryli się. Przecież nie było sensu strzelać więcej bramek. Strata dwóch punktów jest bardzo smutna. Chłopcy zagrali solidny mecz w ofensywie, ale po raz kolejny w obronie były duże przecieki. Przyjmujemy ten remis z dużym niedosytem. Podziękowania dla kibiców za dobrą oprawę spotkania i nienaganny doping - stwierdził Motyka.

- Dużo złego przyniosła nam zmiana Markiewicza, który rozgrywał dobre spotkanie. Jacek doznał jednak kontuzji, musiał zejść z boiska. Przemeblowałem ustawienie, Malarczyka przesunąłem na prawo, ale nie wyglądało to za dobrze... Gra defensywna Korony to moja osobista porażka. Straciliśmy 27 bramek w ekstraklasie - to jest dramat. Musimy się nad tym zastanowić, chyba trzeba będzie w zimie pokusić się o uzupełnienie bloku obronnego - stwierdził trener "złocisto-krwistych".

Na pomeczowej konferencji prasowej jeden z dziennikarzy zapytał szkoleniowca Korony, czy ten poda się do dymisji. - Nie mam powodów, żeby podawać się do dymisji. Moim zadaniem jest spokojne utrzymanie zespołu w ekstraklasie, ale dopiero w czerwcu. Teraz jesteśmy w połowie dystansu. Powtarzam - jesienią mieliśmy rozpoznać siłę zespołu, zobaczyć o co możemy grać na wiosnę. Bardzo szybko zaczął pan ucinać głowy... Jestem człowiekiem honorowym i jeśli będę widział, że nie widać szans na osiąganie dobrych wyników z tym zespołem to podam się do dymisji. Teraz nie widzę takiej potrzeby. Nie jesteśmy zagrożeni, a zimą przeanalizujemy spokojnie naszą sytuację i ewentualnie wzmocnimy zespół - zapowiedział Motyka.

- A jeżeli twierdzi pan, że mój zespół nie ma jaj, to jest pan w dużym błędzie. To złośliwa ocena. Straciliśmy sporo punktów, ale w żadnym meczu nie można odmówić mojej drużynie zaangażowania i serca. Za to piłkarzom dziękuję - zakończył trener Korony.

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty