Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa
Niedzielan nie ma żalu do Wisły…2009-08-02 11:26:00

Andrzej Niedzielan nie myślał o piłkarskiej zemście, gdy wybiegał na Stadion Ludowy w Sosnowcu, by już w barwach Ruchu zmierzyć się ze swoim poprzednim klubem, krakowską Wisłą. Porażka jego nowej drużyny mocno jednak zabolała popularnego „Wtorka”.


- Powrót na Śląsk, a konkretnie do chorzowskiego Ruchu, to była przemyślana sprawa? W krakowskiej Wiśle, której zawodnikiem był Pan przez ostatnie dwa sezony wylądował Pan na aucie…
- Gdy dowiedziałem się, że w Wiśle zostałem przesunięty do zespołu Młodej Ekstraklasy, to wiedziałem, że mój czas w Krakowie definitywnie dobiegł końca. Po cichu liczyłem, że może jeszcze wrócę do drużyny, pomogę Wiśle powalczyć o Ligę Mistrzów. Ale, jak widać, myliłem się. Mówi się trudno. Ktoś może powiedzieć, że przeprowadzka do Chorzowa to dla mnie krok w tył, że nie był to przemyślany wybór. Ja jednak tak nie uważam i chcę pokazać, że wciąż stać mnie na dobrą grę i bramki. Chcę się odblokować, a przede wszystkim odbudować po tym trudnym okresie, jaki przechodziłem w Krakowie.

- Debiut w barwach Ruchu przypadł akurat na potyczkę Niebieskich z Wisłą, więc trudno nie mówić o sentymentach. Jak Pan się czuł, gdy wybiegał na murawę Stadionu Ludowego w Sosnowcu, gdzie „Biała Gwiazda” rozgrywa teraz swoje ligowe spotkania?
- Sentymenty poszły na bok, mogę o tym zapewnić. Na boisku nie ma kolegów, są tylko rywale. Żadnej piłkarskiej zemsty w Sosnowcu zresztą nie było, gdyż z trenerami i działaczami Wisły rozstałem się w przyjaznej atmosferze. W fakcie, że pierwszy mecz sezonu Ruch zagrał akurat przeciwko Wiśle nie doszukiwałbym się drugiego dna…

- Z pewnością zależało Panu jednak na ograniu Wisły, ale nowy sezon chorzowski klub rozpoczął od porażki…
- Najbardziej boli mnie to, że Ruch zakończył mecz bez punktów. Wisła, która jest klasowym zespołem postawiła nam ciężkie warunki i wracaliśmy do domu z pustymi rękoma. Ciężko się gra przeciwko Arkadiuszowi Głowackiemu i Marcelo, to są znakomici obrońcy. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy jednak w Sosnowcu zremisować. Wiśle chciałbym przede wszystkim pogratulować, zaś ze swej strony zapewnić, że w najbliższej kolejce, w której gramy z Piastem Gliwice, Ruch powalczy o komplet punktów.

- Czy przed przeprowadzką do Chorzowa, gdy wiedział Pan już, że musi opuścić Wisłę, dostał Pan oferty z innych klubów? Chociażby z Górnika Zabrze, gdzie Andrzej Niedzielan wypromował się siedem lat temu.
- Poza Ruchem nie było raczej konkretnych ofert, więc nie ma o czym mówić. Być może Górnik interesował się moim ewentualnym powrotem do Zabrza, ale żadnej propozycji nie dostałem. Teraz gram w Ruchu i to się tylko dla mnie liczy.

- Być może Pański pobyt w Wiśle ułożyłby się zupełnie inaczej, gdyby nie fatalna kontuzja więzadeł krzyżowych, która zahamowała rozwój pańskiej kariery. Po powrocie do Polski z ligi holenderskiej z pewnością nie spodziewał się Pan czarnego scenariusza…
- Zerwanie więzadeł krzyżowych to jedna z najgorszych kontuzji, jakie mogą przytrafić się piłkarzowi. Nic dziwnego, że później nie wkładałem zbyt chętnie nogi między taką parę obrońców jak Głowacki i Marcelo. To niezwykle twardo grający obrońcy, a ja nie jestem przecież samobójcą! Teraz jednak, gdy będzie taka potrzeba, to nogi nie cofnę. Jestem gotowy do ciężkiej pracy i twardej walki w barwach Ruchu.


Rozmawiał: JEM


niedzielan.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty