Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa
Piotr Ćwielong: Chcieliśmy dużo więcej2009-09-20 23:04:00 Sas

Piotr Ćwielong uratował krakowskiej Wiśle jeden punkt w meczu z Polonią Bytom, ale podobnie jak jego koledzy z zespołu lidera piłkarskiej nie był zadowolony z remisu 1-1, który przerwał serię zwycięstw mistrza Polski na ligowych boiskach. Nie ustanowili nowego klubowego rekordu jedenastu wygranych z rzędu.


- Bytomianie nie wystraszyli się Was, od początku zagrali agresywnie i czekali na okazję do udanej kontry.


- Wiedzieliśmy o tym, że Polonia będzie grała piłką, dobrze to robi. Nie byliśmy więc tym zaskoczeni. Nasza dobra passa kiedyś musiała się skończyć. Wypada jedynie żałować, że stało się to dzisiaj, bo obiecywaliśmy sobie po tym meczu  dużo więcej.


- Pan  zdobywa bramki w spotkaniach, które Wisła remisuje, że przypomnimy niedawne spotkanie w kwalifikacjach Ligi Mistrzów z Levadią Tallin.


- Nie patrzę na to w takich kategoriach. Po prostu dostaję szansę i chcę ją jak najlepiej wykorzystać. Bardzo się cieszę z gola strzelonego Polonii Bytom  i mam nadzieję, że będą kolejne w tym sezonie.


- W pierwszej połowie sędzia dopatrzył się spalonego Juniora Diaza, miał rację nie uznając jego trafienia?


- Pomylił się, Junior prawidłowo skierował piłkę do bramki.

 

- Dlaczego tak długo nie potrafiliście wyrównać?

 

- Brakowało ostatniego podania. Szkoda, bo stworzyliśmy sobie kilka naprawdę dobrych sytuacji. Gdybyśmy ich nie stwarzali, to można by było przejść nad tym do porządku dziennego i powiedzieć – trudno, ale okazje były. Zawiodła skuteczność.


- Dla Pana ten gol, gra przez całą drugą połowę dają nadzieję na to, że dłużej i częściej będziemy oglądać Pana na boisku?


- Ostatnio grywałem dwadzieścia minut albo trochę mniej. Cieszę się więc, że trener Maciej Skorża dał mi szansę od początku drugiej połowy i myślę, że po części ją wykorzystałem.  Chyba wniosłem coś do gry zespołu.  Miałem włączać się do każdej akcji, jedną z nich zamknąłem i zdobyłem bramkę.


- Pana wejście było konsekwencją słabej postawy Wojciecha Łobodzińskiego, na ile natomiast skomplikowała Panu zadania taktyczne kontuzja prawego obrońcy Petera Singlara?


- Niestety, bo przecież Peter znany jest z dobrej gry ofensywnej. Gdy nabawił się urazu, nie mógł włączać się do naszych ataków,. Co więcej, trzeba go było asekurować, ponieważ nie mógł nawet biegać. Wykorzystaliśmy wszystkie zmiany, musiał więc zostać na boisku. Mimo tych problemów przeprowadziliśmy jednak kilka groźnych akcji.


- W końcówce Polonia nastawiła się wyłącznie na obronę korzystnego wyniku.


- Taka taktyka w ostatnich minutach wynikała z tego, że to my mocno przycisnęliśmy, bo wcześniej Polonia groźnie kontrowała.

 

- Może ta Wasza nerwowość w polu karnym i jego pobliżu wynika z obecności na meczu właściciela klubu Bogusława Cupiała?
- Nie wiedzieliśmy o tym, że prezes Cupiał przyjechał do Sosnowca. A ogromna presja zawsze na nas ciąży - mamy wygrywać! Mogliśmy utrzymać dużą przewagę nad Legią i Lechem, to z tymi drużynami będziemy walczyć o mistrzostwo, a nie z Ruchem Chorzów.


Sas


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty