Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > A klasa (Kraków II)
Nadwiślan: Skrzywdzili nas sędziowie

Liszczanka Liszki - Nadwiślan Kraków 2-2 (1-1)

0-1 Piszczek 4
1-1 Szymula 43
2-1 Cebula 56
2-2 Lipiński 74

Sędziował Paweł Szymański. Żółte kartki: Stanek (faul) - Warczak (faul). Widzów 120.
LISZCZANKA: Cholewa - Szewczyk, Bielach, Śleboda, Pabian, Puścizna - Cebula, Szymula, Pyla (66 Karcz), Warczak - Nowak (83 M. Wróblewski).
NADWIŚLAN: Mroczek - Korytowski, Dolański, Turbasa - Stanek (55 Wal), Górnisiewicz, Żychowski, Fima, Sala (69 Lipiński) - Piszczek, Drozdowicz.

Ponad sto strzelonych w tym sezonie przez Nadwiślan bramek oraz długa historia starć Liszczanki z żółto-niebieskimi przyciągnęły sporą rzeszę kibiców, którzy obejrzeli ciekawy i pełen emocji mecz. Końcówka spotkania była dramatyczna, krakowianie zdobyli w niej bramkę, której jednak sędzia nie uznał. Zdaniem gości - niesłusznie.

Goście zaczęli idealnie. W 4. minucie Fima dośrodkował z rzutu rożnego, a Piszczek uprzedził Cholewę i z 4 metrów głową skierował piłkę do siatki. Sześć minut później bramkarz Liszczanki w sobie tylko znany sposób zdołał odbić strzał Sali z kilku metrów. W 14. minucie Fima mocno strzelił z rzutu wolnego, piłkę odbitą od muru skierował do siatki Sala, ale arbiter uznał, że był na pozycji spalonej. Po pięciu minutach Fima dograł do Piszczka, który wyszedł sam na sam z Cholewą, jednak nie zdołał go pokonać. Kolejne minuty przebiegały pod dyktando gości. W 23. minucie Śleboda spóźnił się z interwencją i wślizgiem ściął w polu karnym Drozdowicza. Sędzia nie dopatrzył się w tym zagraniu żadnego przewinienia. Gospodarze, którzy wcześniej próbowali kontratakować, pierwszą groźną sytuację stworzyli w 30. minucie, gdy po rzucie wolnym Stanek o mały włos nie przelobowałby swojego bramkarza. W 33. minucie Pyla groźnie strzelił z narożnika pola karnego, ale piłka przeleciała koło dalszego słupka, a nikt nie zdołał zamknąć tego zagrania. Po chwili Fima groźnie strzelał z dystansu.

Ostatnie pięć minut pierwszej odsłony to najlepszy okres gospodarzy, Nadwiślan uśpiony prowadzeniem pozwolił im na kilka groźnych akcji. W 40. minucie Dolański zdołał jeszcze zablokować Cebulę, który po pięknym rajdzie znalazł się kilka metrów przed bramką. Dwie minuty później Mroczek złapał strzał Nowaka, ale 60 sekund później był już bezradny, gdy po dośrodkowaniu Nowaka Szymula z 13 metrów plasowanym strzałem wyrównał.

Początek drugiej połowy należał do gospodarzy. W 50. minucie po szybkiej kontrze Pyla nie sięgnął piłki na 5. metrze, ale pięć minut później Cebula nie dał szans Mroczkowi w sytuacji "sam na sam" (podawał Nowak). Podziałało to na Nadwiślan jak zimny prysznic, ale nie zdeprymowało podopiecznych trenera Drozdowicza. Mając w pamięci chociażby mecz w Kaszowie spokojnie zaczęli konstruować akcje wierząc w możliwość odrobienia strat. W 69. minucie opiekun gości mógł się pochwalić tzw. "trenerskim nosem" wpuszczając nominalnego obrońcę Lipińskiego jako środkowego pomocnika. W 74. minucie Piszczek dośrodkował, Drozdowicz odegrał głową, a Lipiński ładnym strzałem doprowadził do wyrównania.

Po chwili ten sam zawodnik niczym rasowy napastnik przyjął piłkę na szesnastce, szybko się obrócił i strzelił, na szczęście dla gospodarzy tuż obok słupka. W 78. minucie Dolański posłał kilkunastometrowe podanie do Drozdowicza, który bez przyjęcia zgrał do Piszczka, a ten przelobował wychodzącego z bramki Cholewę, jednak sytuację zdążył uratować Śleboda wybijając piłki z linii bramkowej. Po chwili Piszczek po zagraniu Żychowskiego strzelił głową tuż obok słupka. W 81. minucie ten sam zawodnik popisał się pięknym strzałem z dystansu, ale tylko w boczną siatkę. Niebawem Fima groźnie uderzył z 25 metrów z rzutu wolnego tuż nad poprzeczką. Gospodarze skupili się w tym czasie na obronie rezultatu i wyprowadzaniu groźnych kontr. Po jednej z nich Warczak uderzył głową z kilku metrów, jednak na linii strzału znalazł się Turbasa, który zdołał jeszcze klatką podać do bramkarza. Po chwili Mroczek zdołał odbić groźny strzał.

Pomimo upływu czasu goście cały czas liczyli na trzy punkty. W 1. minucie doliczonego czasu gry (arbiter doliczył trzy) Górnisiewicz z drugiej linii zagrał do Piszczka stojącego na szesnastce i mającego za sobą kilku zawodników Liszczanki. Napastnik gości bez przyjęcia piłki odegrał do wbiegającego Górnisiewicza, który minął obrońcę i w sytuacji "sam na sam" trafił do siatki. Eksplozję radości wśród zawodników i kibiców Nadwiślanu ostudził asystent arbitra, który zasygnalizował pozycję spaloną (?) Fimy. Po kilku minutach narady arbitra z asystentem oraz dyskusji z piłkarzami Nadwiślanu sędzia zawodów nakazał rozpocząć grę od rzutu wolnego. Wywołało to ogromne poruszenie na ławce rezerwowych Nadwiślanu. Po chwili arbiter zakończył zawody i wtedy doszło do eskalacji emocji. Wszyscy zawodnicy, trenerzy i działacze gości podbiegli do trójki sędziowskiej z pretensjami. Padło wiele mocnych, męskich słów. Gdy asystent trzymał się swojej wersji, że postąpił słusznie, inny sędzia stwierdził w obecności przedstawicieli drużyny krakowskiej, że bramka była jak najbardziej prawidłowa.

Działacze Nadwiślanu mieli pretensje do sędziów, że swoją decyzją zabrali ich drużynie zasłużone zwycięstwo, odebrali szanse na awans, niszcząc roczną pracę zawodników, którzy za darmo wylali wiele potu na treningach i meczach. Obecny na meczu były arbiter ligowy powiedział, że nie widział podstaw, by nie uznać prawidłowo uzyskanej bramki. - Pracuję już osiemnaście lat jako trener, ale z czymś takim się jeszcze nie spotkałem - stwierdził na koniec trener Drozdowicz.

ROBERT HALASTRA (www.nadwislan.com)

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty