Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Hokej > Ligi polskie
PLH: Karne dały punkty Cracovii2012-01-27 20:37:00

W 34. kolejce Polskiej Ligi Hokejowej Cracovia po wtorkowej wpadce z Podhalem zrehabilitowała się w Jastrzębiu-Zdroju, choć wygrała dopiero po karnych. Nie powiodło się Unii, która w Oświęcimiu przegrała z GKS Tychy.


JKH GKS Jastrzębie-Zdrój - Cracovia 2-3 (0-0, 2-0, 0-2 - 0-0), karne 0-1

1-0 Labryga - Salamon 35:34

2-0 Drzewiecki - Bryk - Dąbkowski 36:04

2-1 Kosidło - Prokop - Dvořak 47:06

2-2 Prokop - Wilczek 55:22 w przewadze

2-3 L. Laszkiewicz 65:00 decydujący karny

Sędziowali: Grzegorz Dzięciołowski (Bydgoszcz) - Patryk Kasprzyk (Toruń), Piotr Matlakiewicz (Sosnowiec). Kary: 10 - 8 min. Widzów 1200.

JASTRZĘBIE: Kosowski - Labryga, Bryk; Danieluk, Lipina, Bordowski (2) - Górny, Ivičič (2); Urbanowicz, Drzewiecki, Marzec - Rompkowski (2), Dąbkowski; Kulas (2), Kąkol, Strużyk - Pastryk, Kogut, Salomon, Słodczyk (2).

CRACOVIA: Raszka - Wajda (4), Besch (2); L. Laszkiewicz, Słaboń, Sarnik - Prokop, Wilczek; Chmielewski, Dvořak, Lenius - Kowalówka, Dulęba; Piotrowski, Biela, Martynowski (2) - Sznotala, Witowski; Postek, Rutkowski, Kosidło.

 

Wtorkowa wpadka z Podhalem  zmobilizowała Cracovię. "Pasy" uważne w defensywie pozwalały grać gospodarzom i szukały szczęścia w kontratakach. I tak było do 36 minuty. Wówczas Labryga uderzeniem z dystansu zaskoczył dobrze dysponowanego Raszkę, a 30 sekund później na 2-0 podwyższył z bliska były gracz krakowskiego klubu - Drzewiecki. Goście w trzeciej tercji odrobili straty, a przy obu trafieniach miał swój udział Prokop. Najpierw podawał do Kosidły, a później sam pokonał Kosowskiego przy grze w przewadze (na karze Rompkowski). Dogrywka nie przyniosła zmiany rezultatu, więc o końcowym rezultacie decydowały rzuty karne. Nie wykorzystali ich kolejno Urbanowicz, Besch, Słodczyk, Sarnik i Lipina. Jako ostatni w serii pojechał Laszkiewicz i jeszcze raz potwierdził, że jest najpewniejszym punktem Cracovii. Jego trafienie dało cenne dwa punkty podopiecznym Rudolfa Rohačka. To już czwarta wygrana "Pasów" z Jastrzębiem w tym sezonie.

Po miesięcznej przerwie wrócił do składu Chmielewski, ale zabrakło kontuzjowanego Immonena. W bramce Radziszewskiego z powodzeniem zastąpił Raszka.

(gst)

Aksam Unia Oświęcim - GKS Tychy 2-4 (0-2, 2-1, 0-1)

0-1 Sokół – Parzyszek - Da Costa 1:18

0-2 M. Kozłowski 8:45

1-2 Krajci – Jakubik - Rziha 24:41

1-3 Simiciek – Bagiński - Da Costa 31:33

2-3 Stachura - Prochazka 35:31

2-4 Pasiut 59:51

Sędziowali: Maciej Pachucki (Gdańsk) oraz Mariusz Smura i Leszek Kubiszewski (Katowice). Kary: 18 – 36 minut (w tym 10 dla Sokoła za niesportowe zachowanie i kara techniczna). Widzów: 4000.

UNIA: Zborowski – Zatko (8), Urbańczyk, Krajci (6), Tabaczek, Rziha (2) – Piekarski, Noworyta (2), Łopuski, Prochazka, Stachura – Połącarz, Gabryś, Valusiak, Jakubik, Wojtarowicz – Modrzejewski, S. Kowalówka, Jaros.

GKS: Sobecki – Bobczek, Csorich (4), Woźnica, Simiciek, Bagiński (6) – Sokół (2+10), Kotlorz (2), Da Costa (4), Parzyszek (4), Pasiut – Majkowski, Ciura, T. Kozłowski, Galant (2), Witecki – Przygodzki, Sośnierz, M. Kozłowski oraz Gwiżdż.

 

Kiedy rolba kończyła czyszczenie lodu przed trzecią tercją, w hali rozległ się potężny huk, a nad maszyną uniosła się chmura wielkiej pary. I tak zamiast przerwa trwać 15 minut, przeciągnęła się do 45 minut. – Na pewno był to mecz z przygodami, ale najważniejsze, że wygraliśmy, bo byliśmy lepsi od Unii – ocenił Adrian Parzyszek, kapitan GKS, który w przeszłości występował w barwach oświęcimskiego klubu.

–  Skoro sędzia uznał, że można grać, kontynuowaliśmy grę, ale proszę mnie zrozumieć, że chciałem mieć stuprocentową pewność, że tafla jest bezpieczna – tłumaczył po meczu Wojciech Matczak, trener GKS. – To dlatego dopytywałem o jej stan. Gdyby taka sytuacja zdarzyła się w tyskiej hali, oświęcimianie postąpiliby podobnie. Na szczęście dokończyliśmy mecz, w którym wzięliśmy trzy punkty. Zespół długimi okresami gra już po mojej myśli, ale nie mogą mu się zdarzać takie błędy, jak w Oświęcimiu, a pozwalające wrócić przeciwnikom do gry. Gdyby oświęcimianie nie strzelili gola na 1-2, w pełni kontrolowalibyśmy wydarzenia na lodzie.

 

–  Jesteśmy naprawdę zawiedzeni postawą zespołu i doprawdy nie wiemy, dlaczego spotkanie tak się źle nam ułożyło – ocenił Tomasz Piątek, II trener Aksamu.

 

Oświęcimianie szybko stracili gola, bo już w78 s. Tyszanie przeprowadzili szybką akcję, w której sam Grzegorz Piekarski miał przed sobą trzech tyszan. „Zawiązał” go  Adrian Parzyszek, który dostrzegł kładącego się przedwcześnie na lód Krzysztofa Zborowskiego,  więc zagrał do boku Łukaszowi Sokołowi, a reszta była już dziecinnie prosta, bo strzał tyskiego obrońcy do pustej bramki był już tylko formalnością.

Jednak to był tylko wstęp do tego, co miało się zdarzyć później, bo oświęcimski golkiper szybko przepuścił do siatki łatwy strzał spod bandy Marcina Kozłowskiego. W tym okresie goście byli szybsi, dużo strzelali, a miejscowi, przy byle okazji, cały impet obracali w szarpaninę z rywalami.

Czasem nieźle na tym wychodzili, bo tyszanie wędrowali na ławkę kar, ale co z tego, skoro pod koniec I tercji miejscowi nie wykorzystali podwójnej przewagi przez 1.11 sekund. Wreszcie Robert Krajci odczarował tyską bramkę, ale w odpowiedzi Roman Simiciek uderzył w górny róg, a Zborowskiemu tylko się wydawało, że ma krążek w łapawicy, bo w rzeczywistości był w siatce.

 

W 38 min był drugi  przełomowy moment meczu, bo Unia przez 1.54 s nie umiała wykorzystać podwójnej przewagi, a kiedy w 49 s III tercji, po analizie wideo sędzia nie uznał gola Wojciecha Stachury, bo go nie było, stało się jasne, że atuty są po tyskiej stronie. – Chyba jednak za szybko zaczęliśmy bronić wyniku – przyznał Adrian Parzyszek, tyski kapitan.

W 57.59 s karę zarobił Parzyszek. Unia wzięła czas, wycofując bramkarza. Najpierw grała z przewagą jednego zawodnika, a w ostatniej minucie miała nawet o dwóch zawodników więcej, ale po błędzie Mirosława Zatki z kontrą urwał się Grzegorz Pasiut. Mając przed sobą pustą bramkę był faulowany. Krążek po jego strzale minął bramkę, ale – zgodnie z przepisami – sędzia gola zaliczył.

 

–  Dlaczego nie pójdziecie Panowie do szatni i sami nie zapytacie Krzyśka Zborowskiego dlaczego tak źle bronił – pieklił się Charles Franzen, szwedzki trener Aksamu.

–  Bo to trener odpowiada za zespół – odpowiedział dociekliwy dziennikarz.

–  Zadajecie głupie pytania – odbijał żurnalistom Franzen

 

Atmosfera konferencji była gorąca, ale po niej Tomasz Piątek przypomniał, że Unia musi myśleć o niedzielnej wyprawie do Krakowa, by bronić miejsca w gronie półfinalistów

Jacek Filus

 

W innych meczach:

MMKS Podhale Nowy Targ - Zagłębie Sosnowiec 3-5 (1-1, 0-1, 2-3)

Nesta Toruń - KH Sanok 4-7 (1-2, 2-3, 1-2)

 

1. KH Sanok       35   82   183- 91

2. Cracovia          34   66   175-108

3. GKS Tychy      34   63   110- 81

4. Unia                 34   62   145-110

5. Jastrzębie       34   62   136-110

6. Zagłębie          34   37   105-148

7. Nesta Toruń   34   21     80-191

8. Podhale           35   18    95-190

W najbliższy piątek grają: Cracovia - Unia, GKS Tychy - Nesta Toruń, Zagłębie Sosnowiec - JKH GKS Jastrzębie. Mecz KH Sanok - Podhale (7-6) rozegrany został awansem.

(gst)

 


bryk 1500.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty