Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Podkarpacie > Seniorzy > II liga (wschód)
Resovia strzela aż miło, znów pięć bramek

Resovia - Olimpia Elbląg 5-1 (0-1)

0-1 Nowacki 34
1-1 Hajduk 73
2-1 Hajduk 76
3-1 Hajduk 81
4-1 Hajduk 83
5-1 Piątkowski 86
Sędziował Robert Marciniak (Kraków). Żółte kartki: Zawiślan, Kusiak, Piątkowski, Walaszczyk - Stankiewicz. Czerwona kartka: Kolosov (41 min, za faul). Widzów 1500.

RESOVIA: Pietryka - Zawiślan (87 Pietrucha), Kusiak (61 Domoń), Bogacz, Szkolnik - Piątkowski, Fryc (61 Madeja), Walaszczyk, Turczyn - Głaz (54 Kamiński), Hajduk.
OLIMPIA: Klić - Kołodziejski, Stankiewicz, Treszczotko (85 Kowalczyk), Laskowski - Kolosov, Stróż, Nowacki, Pietroń (76 Styś) - Trafarski, Piotrowski (74 Roszak).

 

Niesamowita historia - piłkarze Resovii w drugim kolejnym meczu aplikują rywalom 5 goli, a Sebastian Hajduk bawi się z obrońcami w kotka i myszkę. Napastnik "pasiaków" wbił Olimpii cztery bramki i z ośmioma prowadzi w klasyfikacji najskuteczniejszych w lidze.

Nie on jednak, tylko Jarosław Piątkowski był autorem gola, jakie ogląda się na największych stadionach świata. Skrzydłowy Resovii strzelił z ponad 30 metrów, nadając piłce takiej rotacji, iż ta wpadła w "okienko" elbląskiej bramki.

Trzy minuty wcześniej doszło do niecodziennej sytuacji. Po akcji Piątkowskiego Hajduk trafił między słupki, piłka przeleciała przez... dziurę w siatce i znalazła się na tartanie. Gdy snajper rzeszowian cieszył się z czwartego gola, część kibiców zastanawiała się, o co mu właściwie chodzi.
Hajduk nie imponuje wzrostem, ale jest szybki, dynamiczny i nie boi się podejmować decyzji. Ma też dar, który wyróżnia go spośród innych napastników - jest do bólu skuteczny. Działacze i trenerzy Resovii wiedzą, jakim skarbem dysponują i nie boją się, że zimą zawodnik odejdzie do mocniejszego klubu. - Pomogliśmy Sebastianowi i mamy z nim dżentelmeńską umowę. Zostanie u nas do końca sezonu - zapewnił drugi trener "pasiaków" Józef Stefanik.
Przy pierwszym, kluczowym dla losów spotkania, bo dającym resoviakom nadzieję golu, Hajdukowi nie pomagał nikt. Potem otrzymywał świetne podania od Kamila Walaszczyka, Piotra Kamińskiego i wspomnianego Piątkowskiego.
Wynik robi wrażenie, ale do czasu zdobycia wyrównującej bramki gospodarzom gra się nie kleiła, a poirytowani kibice zaczęli gwizdać. Resoviacy rzadko strzelali, za to bez wyraźnego powodu kombinowali pod polem karnym Olimpii. W taki sposób uciekło kilka okazji na gola. Potwierdziła się też teza, że gdy nie idzie Walaszczykowi, kłopot ma cała drużyna. Inna sprawa, iż Resovia powinna prowadzić już po 30 sekundach. Hajduk wyłożył piłkę nowemu w ataku Sebastianowi Głazowi, lecz ten - wyraźnie stremowany - uderzył lekko w środek bramki.
W 34. minucie na trybunach zapanowała konsternacja - Paweł Nowacki strzelił jakby od niechcenia, Marcin Pietryka spóźnił się z interwencją i było 1-0 dla Olimpii. Rzeszowianom pomógł Ukrainiec Anton Kolosov, który chwilę później brzydko zaatakował Piotra Szkolnika, za co ujrzał czerwoną kartkę.

Resovia w ostatnich dwóch ligowych meczach strzeliła 10 goli, Olimpia straciła 11. W Rzeszowie poniosła klęskę, choć prowadząc, miała 2-3 sytuacje do zadania zabójczego ciosu. W 67. minucie na przykład Piotr Trafarski niepotrzebnie zagrywał do Pawła Piotrowskiego, który i tak nie trafił do siatki z 2 metrów.

Piłkarze Olimpii noc z piątku na sobotę spędzili w ośrodku w Raniżowie. - Pech chciał, że trafiliśmy na festyn. Nasze chłopaki zabawowe nie są, ale i tak trzeba było ich pilnować – mówił przed meczem pół żartem, pół serio kierownik elbląskiej ekipy. Dwie godziny później nie było mu do śmiechu.
Aleksander Lupa

 

 

Zdaniem trenerów

Józef Stefanik, II szkoleniowiec Resovii:
- W szatni, w przerwie, odbyliśmy z zawodnikami męską rozmowę. Padło trochę ostrych słów, w drugiej połowie zobaczyliśmy już inną Resovię. Przede wszystkim wykorzystującą stwarzane okazje. Graliśmy z przewagą zawodnika, fakt, ale jutro nikt nie będzie o tym pamiętał. Liczy się wynik, a 5-1 mówi za siebie. Darek Kantor w dwóch poprzednich meczach nie wykorzystał swojej szansy, więc usiadł na ławce. Jestem jednak przekonany, że Resovia będzie mieć z niego pożytek. Że strzeli kilka ważnych goli, jak Hajduk. Znam go dobrze, to świetny chłopak. Oprócz punktów cieszymy się z postawy obrońców. Michał Bogacz nie grał w piłkę przez pół roku, a jednak poradził sobie.

 

Tomasz Arteniuk, Olimpia:
- Udowodniliśmy, że można przegrać wygrany mecz. Do 70 minuty powinniśmy prowadzić 3-0 i śmiać się. No, ale jeśli nie wykorzystuje się 200-procentowych sytuacji, to o czym tu mówić? Osobna sprawa to karygodne zachowanie Kolosova, który w bezmyślny sposób, bez potrzeby, fauluje rywala i osłabia swój zespół. Identyczna sytuacja miała miejsce tydzień temu, w przegranym 5-6 spotkaniu ze Świtem. Niektórzy ludzie powinni się zastanowić, za co biorą pieniądze. Być może wyląduję na dywaniku u prezesa. Nie boję się, nie jestem przyspawany do stołka.

Spokojnie. To dopiero drugie zwycięstwo

Rozmowa z Jarosławem Piątkowskim, pomocnikiem Resovii


- Strzelił Pan kiedykolwiek ładniejszą bramkę?
- Dla Resovii nie. Ale parę lat temu zdobyłem podobnego gola w derbach Łodzi, pokonując bramkarza Widzewa.
- Wynik jest imponujący, ale gra długo się Wam nie układała.
- Dokładnie. Czuliśmy jednak, że wyrównujący gol może wszystko zmienić. I tak rzeczywiście było.
- Łatwiej odwracać losy meczów, mając w przodzie Sebastiana Hajduka, istną maszynę do zdobywania goli.
- Jest niesamowity. Co dotknie piłki, ta wpada do siatki. Resovii brakowało tak skutecznego snajpera.
- O Resovii coraz głośniej. Już słyszałem, że będziecie czarnym koniem rozgrywek...
- Nie zachłystywałbym się dwoma zwycięstwami. Nawet tak okazałymi. W tej lidze nikt się przed nami nie położy. Trzeba walczyć w każdym spotkaniu, a co będzie potem - zobaczymy. Po rundzie jesiennej wszyscy będziemy mądrzejsi.

Marcin Pietryka, kapitan Resovii: 5-1 dla Wieśka

Bramkarz "pasiaków", jedyny wychowanek rzeszowskiego klubu, jaki znalazł się w podstawowym składzie, po meczu pędził do chorej, 11-miesięcznej córeczki Klaudii. Mimo to znalazł chwilę, by porozmawiać z dziennikarzem portalu "Sportowetempo.pl".

- Goście z Elbląga umiejętnie się bronili, przytrzymywali piłkę, kradli cenne sekundy - tłumaczy popularny "Cinek". -  Nie było łatwo, na szczęście mamy u siebie Sebastiana Hajduka. Przy straconym golu zawaliłem. Straciłem orientację i za bardzo przesunąłem się w lewo. Rywal lekko uderzył, piłka toczyła się do bramki, a ja nie mogłem nic zrobić.
- Efektowną wygraną dedykujemy naszemu obrońcy Wieśkowi Kozubkowi, który w dniu meczu brał ślub. Ciężko było zestawić linię obrony, bo z powodu kontuzji ze składu wypadł Mirek Baran, a w trakcie spotkania urazu nabawił się Marek Kusiak. Daliśmy jednak radę i z tego też niezmiernie się cieszę.

AL

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty