Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sporty zimowe > Skoki narciarskie
Stoch: nie jestem i nie będę drugim Małyszem2010-11-25 21:38:00

- Cała ekipa jest mocno podbudowana letnimi wynikami, więc rzeczywiście może być dobrze - mówi skoczek narciarski, Kamil Stoch.


- W piątek w Kuusamo rozpoczyna się sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. Wystartuje Pan w Finlandii jako zwycięzca Pucharu Kontynentalnego i drugi zawodnik Letniej Grand Prix. To chyba zaostrza apetyt?
- Odpowiem szczerze: nie robię sobie żadnych nadziei, bo dotychczas nigdy nie osiągałem tego, co sobie zakładałem. Teraz więc wolę dmuchać na zimne. Słyszałem zdanie, że moje letnie skoki to była obietnica dobrej zimy. To nie tak, ja niczego nikomu nie obiecałem. Wierzę jednak, że skoki zimą będą... fajne, bo już się za śniegiem solidnie stęskniłem.

- Naprawdę nie ma Pan celu minimum?
- Mam jeden cel, nazwałbym go zadaniowym. Polega na tym, że mam się dobrze przygotować do każdego konkursu, wejść albo wjechać na górę, usiąść na belce i oddać dobry skok. A jeśli powiąże się to z dobrym wynikiem, to będę zadowolony.

- Nie zmieni Pan w nas przekonania, że drużyna ze Stochem i Małyszem w składzie może w tym sezonie sprawić niespodzianki.
- Przecież nie mówię, że tak nie będzie. Cała ekipa jest mocno podbudowana letnimi wynikami, więc rzeczywiście może być dobrze. Trzeba jednak pamiętać, że Adam odniósł kontuzję i nie wiadomo, czy znajdzie się w czwórce na jutrzejszy konkurs, a przecież tych drużynowych zawodów nie jest tak dużo.

- Jeśli już jesteśmy przy Adamie Małyszu: jak Pan reaguje na sformułowanie, że jest Pan jego następcą?
- Skoki to sport indywidualny. Takie porównania nie mają sensu, bo każdy skacze na własny rachunek. Adam jest wielką postacią, ale ja nie jestem i nie będę "drugim Małyszem", bez względu na wszystko pozostanę sobą.

- Czasami pokutuje opinia, że Pan najlepiej skacze wtedy, gdy Adama nie ma w konkursie...
- Już kilka razy, nawet ostatnio w lecie, pokazałem, że to nieprawda. Co więcej, lubię stać z nim na podium, a to oznacza, że musimy razem startować.

- Może to zasługa psychologa? Pracuje Pan ze swoim ojcem?
- Kiedyś tego próbowaliśmy, ale to nie jest najlepsze rozwiązanie, bo on nie jest psychologiem sportowym. Mamy specjalistę w zespole, rozmawiamy z nim, to nastawienie nie na wyniki, a na poszczególne skoki wypracowaliśmy wspólnie, także na podstawie moich doświadczeń.

- Przejdźmy do zbliżającego się sezonu. Buszował Pan po internecie w poszukiwaniu wieści z obozów rywali?
- Od tego jest sztab szkoleniowy Naszą sprawą jest tylko trenowanie i skakanie w zawodach. Wszystkie nowinki śledzą trenerzy i serwismeni.

- Kto będzie należał do faworytów w walce o Kryształową Kulę i medale mistrzostw świata w Oslo?
- Chyba trudno będzie komuś zdominować ten sezon. Czołówka będzie wyrównana i będą w niej Adam, Austriacy, Simon Ammann, może któryś z Niemców.

- I Kamil Stoch?
[śmiech] - Byłoby super.

- To prawda, że jedyną rzeczą o której Pan marzy, jest pobicie rekordu świata w lotach narciarskich?
- Może nie jedyną, lecz to rzeczywiście jedno z moich marzeń. Dlatego cieszę się, że w Vikersund powstaje skocznia, na której podobno będzie można skoczyć 250 metrów. Już się nie mogę tego doczekać.

- Ile musi Pan zarobić w tym sezonie, żeby dokończyć budowę domu?
- Każdy, kto buduje dom, wie, jak wiele to kosztuje. Ale to też powód, dla którego muszę dobrze skakać [uśmiech].

Rozmawiali: Rafał Musioł i Przemysław Franczak ("Gazeta Krakowska")





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty