Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sporty zimowe > Skoki narciarskie
Konflikt skoczków: Wisła zamiast Zakopanego2010-04-20 21:50:00 ASInfo

Wiele kontrowersji wzbudziła decyzja o przeniesieniu Letniej Grand Prix w skokach narciarskich z Zakopanego do Wisły. Rozczarowania oraz żalu do władz Polskiego Związku Narciarskiego nie kryje Lech Nadarkiewicz, dyrektor letniej Grand Prix w skokach w Zakopanem.


- Kiedy po raz pierwszy dowiedział się Pan o tym, że LGP zostanie przeniesione do Wisły?

Lech Nadarkiewicz: - Po raz pierwszy dowiedzieliśmy się o możliwym przeniesieniu zawodów LGP do Wisły 1 kwietnia, gdy przeczytaliśmy o tym na łamach Skijumping.pl i szczerze mówiąc myśleliśmy, że to prima aprilis i wszystko okaże się tylko żartem. Bardzo zdziwiony był również przewodniczący komitetu organizacyjnego i burmistrz miasta Zakopanego - Janusz Majcher - który o całej sprawie dowiedział się dopiero po Świętach. Dostaliśmy pstryczka w nos, PZN potraktował nas tak, jakbyśmy nie byli w ogóle partnerem do rozmowy, a przecież w tym samym komitecie organizacyjnym wiceprzewodniczącym jest Apoloniusz Tajner.

- Czy ktokolwiek z Panem wcześniej na ten temat rozmawiał?

- Wcześniej nikt z nami na ten temat nie rozmawiał i jest to przykre. Nie jestem takim typem, z którym nie da się pogadać. Wszystko można było przecież spokojnie omówić. W Zurychu również rozmawialiśmy z Walterem Hoferem, ale nie było tu już żadnego pola manewru, bowiem PZN zgłosił tylko jedną kandydaturę do LGP - Wisły-Malinki. A można było przecież zrobić tak, że np. jeden konkurs odbędzie się w Wiśle, a drugi w Zakopanem. Siła polskich skoków narciarskich jest tak duża, że można było spokojnie powalczyć o takie rozwiązanie. Również w kręgach FIS wszyscy byli zaskoczeni nagłym pojawieniem się kandydatury Wisły zamiast Zakopanego. Jeszcze jadąc do Zurychu mieliśmy nadzieję, że jakieś wyjście z sytuacji i porozumienie znajdziemy. Tak się jednak nie stało.

- Czują się Państwo pokrzywdzeni taką decyzją?

- Tę imprezę promowaliśmy przez tyle lat, ponosiliśmy z tego tytułu dość duże koszty, ale chcieliśmy tę organizację podtrzymać. Otrzymywaliśmy co roku bardzo dobre oceny zarówno od FIS'u jak i od samych zawodników. Przez tyle lat wykreowaliśmy wizerunek LGP w Zakopanem.

- Czy Wisła jest przygotowana do organizacji tak dużej imprezy jak Letnia Grand Prix?

- Prezes Apoloniusz Tajner od zawsze twierdził, że w Wiśle budowana była skocznia treningowa. Tak przedstawiał sprawę Ministerstwu Sportu i COS-owi. To Zakopane miało być tym sztandarowym obiektem, na którym miały odbywać się najwyższej rangi imprezy. Ogromne pieniądze, które można było rozdzielić na różne cele, zostały przekazane na budowę Wisły-Malinki. Początkowo miała ona kosztować 5,6 mln PLN, a ostateczny koszt wyniósł niemal 50 mln PLN. Ta skocznia nie jest przygotowana do organizacji zawodów tej rangi, to obiekt treningowy, który nie ma odpowiednich rozwiązań logistycznych, parkingów no i wystarczająco dużych trybun. A przecież takie zawody organizowane są przede wszystkim dla widzów i to oni są priorytetem.
Inna sprawa jest taka, że to pierwszy krok, aby spróbować odebrać nam także Puchar Świata. Łatwo jest przewidzieć kolejne posunięcia PZN. Na LGP w Wiśle będzie chciało przyjechać więcej kibiców niż miejsc na trybunach i w tej sytuacji władze będą starały się zdobyć za wszelką cenę pieniądze na rozbudowę trybun.

- Jak duże straty poniesie Zakopane na skutek przeniesienia LGP do Wisły?

- Poczyniliśmy już różne przedpłaty na poczet organizacji tej imprezy. Takie rzeczy robi się z rocznym wyprzedzeniem. Chodzi przede wszystkim o rezerwacje miejsc noclegowych dla ekip, sił porządkowych, władz FIS oraz ekip. Również podpisaliśmy wstępne umowy z firmami odnośnie obsługi trybun, nagłośnienia. Kosztowało nas to masę pracy i z pewnością nie uda się odzyskać wszystkich pieniędzy.

- Czy ta decyzja PZN nie zaszkodzi kandydaturze Zakopanego do organizacji Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym?

- Obecnie intensywnie przygotowujemy się do zgłoszenia swojej kandydatury do organizacji Mistrzostw Świata w 2015 roku. Nasze obiekty są jednak niestety zaniedbane, bo większość pieniędzy idzie gdzie indziej. Decyzja o przeniesieniu LGP z pewnością nie pomoże nam w walce o te mistrzostwa świata, jednak tak to już w Polsce jest. Gdy coś nam dobrze wychodzi, wówczas staramy się to sami popsuć.

- To, że w ostatnich latach duża część środków finansowych trafiała do Śląsko-Beskidzkiego Okręgowego Związku Narciarskiego to chyba nic nowego?


- Rzeczywiście, przykładowo dwa lata temu wystąpiliśmy do COS-u w Zakopanem o fundusze na wykonanie mrożonego rozbiegu na Wielkiej Krokwi. To ważna rzecz, bo dotychczas musieliśmy się ratować azotem czy innymi sposobami, ale to jest taka prowizorka. Dyrekcja COS-u zwróciła się do PZN z zapytaniem, czy ten mrożony rozbieg jest faktycznie niezbędny, a Apoloniusz Tajner odpisał, że nie widzi takiej potrzeby. Tymczasem w międzyczasie wybudowano mrożone tory w Szczyrku i w Wiśle...


ASInfo



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty