Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Siatkówka > Wiadomości siatkówka
RYSZARD NIEMIEC w obronie działaczy Polskiego Związku Piłki Siatkowej2022-09-04 17:23:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (645)

Rządzą i dzielą się taryfą ulgową...?


Na froncie siatkarskim zaliczyłem dwa poważne okaleczenia i kontuzje psychiczne. Zaczęło się od przyjacielskiego sporu z Tadeuszem Szlagorem, wychowankiem słynnej kolebki volleyballu, jakim pozostawał niegdyś andrychowski Beskid. Jako student AWF i jeden z podstawowych zawodników uczelnianej drużyny siatkarzy, która w latach 50-tych i 60-tych dominowała w kraju i dostarczała gros reprezentantów kraju (Szlagor, Szuppe, Sierszulski, Skiba, Skowron, Wleciał, Rusek, Ambroziak, Wagner), wyróżniał się nadzwyczajną wszechstronnością. Nie dziwota, że po latach kariery zawodniczej powołany został na trenera-selekcjonera kadry narodowej, którą miał zaszczyt prowadzić na igrzyskach olimpijskich w Monachium…


Spieraliśmy się w sprawie dosyć banalnej, o to mianowicie, która z dyscyplin zespołowych jest najbardziej atrakcyjna: koszykówka, czy siatkówka? Wytykałem tej drugiej, że jest grą bezkontaktową, nie daje czasu na myślenie, bo między przyjęciem, a zagraniem piłki nie ma czasu na zastanowienie się, więc króluje w niej bezmyślny automatyzm. Jej słabością okazuje się też niszowość w pozaeuropejskich kontynentach, za wyjątkiem Japonii i Brazylii, broniących nieco pozycji Azji i Ameryki południowej w tej konkurencji… Co więcej, basket w znacznej części globu stał się sportem nr 1, a NBA - zawodowa liga amerykańska, stała się wzorem profesjonalizmu zarówno sportowego, jak i organizacyjno-promocyjnego.


W Polsce działo się akurat odwrotnie, kończyły się złote czasy reprezentacji Witolda Zagórskiego, a siatkówka definitywnie przejmowała pałeczkę lidera i przodownika w polskich grach zespołowych. Wzbierała mołojecka sława głodnego sukcesów na skalę dotąd niespotykaną, następcy Szlagora - Huberta Wagnera. Zapowiedział on w sposób absolutnie brawurowy, że zdobędzie złoty medal na igrzyskach w Montrealu i wtedy pozwoliłem sobie publicznie zakwestionować tę prognozę. Oparłem swoją tezę o krytykę selekcjonera, który w swojej koncepcji kadrowej nie znalazł miejsca dla Stanisława Gościniaka, najlepszego zawodnika mistrzostw świata w Meksyku! Dałem ciała, bo Wagner słowa dotrzymał, medal zdobył, a ja musiałem odszczekiwać swoją niewierność pod stołem warszawskiego Domu Dziennikarza… Drugi warunek zakładu został mi  łaskawie  odpuszczony z dwu powodów. Nawet gdybym dał radę zataszczyć, ważącego ponad stówę trenera, z Foksalu do siedziby PZPS przy ulicy Sienkiewicza, to na przeszkodzie stanęła operacja chirurgiczna moich kończyn dolnych… W kręgach okołowagnerowskich zdobyłem jednak miano wroga siatkówki nr 1, co znalazło swe echa w przekomarzaniach ze Szlagorem. Z czasem odium łagodniało, zwłaszcza w bieżącym wieku, kiedy trudno było nie zostać piewcą polskiej siatkówki, a krytykiem koszykówki.


Okazji po temu jest aż nadto… Oto dzięki operatywności i zapobiegliwości, a nawet towarzyskim talentom działaczy związkowych, Polsce przyznano (do spółki ze Słowenią) organizację kolejnej wielkiej imprezy, tym razem mistrzostw świata. Miały się one odbyć w Rosji, ale wiadoma sytuacja z jej agresją na Ukrainę, spowodowała, że należało znaleźć wyręczyciela. Polska ze swymi gigantycznymi halami w Krakowie, Katowicach, Gliwicach, Gdańsku, nie ma konkurencji w Europie, a poniekąd także na świecie, a ponadto jest w stanie te hale zapełnić nie tylko na czas spotkań naszej kadry. Występując o prawa organizacji wielkich imprez startujemy więc z pozycji faworyta, mając świadomość, iż absencja Rosji czyni nas prosiatkarskim  krajem nr 1. Z tego tytułu odbieramy od światowej federacji pewne bonusy, także w zakresie regulaminowym. Zagraniczna konkurencja uznaje to za nie do końca uczciwe zagrywki, a nawet o mataczenie… Nawet niektórzy krajowi komentatorzy dostrzegają ułatwianie nam zadania w zdobywaniu medalu, a nawet tytułu.


I tu chciałbym przyjąć rolę obrońcy polityki naszego związku, którego podstawowym statutowym zadaniem jest dobro dyscypliny w naszym kraju, dopiero w następnej kolejności interes zagranicznych rywali. FIVB kierując się przede wszystkim chęcią upowszechniania siatkówki w świecie, siłą rzeczy, musi przytaczać i unaoczniać wielkie, społeczne ukorzenienie dyscypliny w Polsce, a czerpiąc ewidentne korzyści popularyzatorskie, musi uwzględniać nasze oczekiwania.


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty