Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC o małopolskich ofiarach represji pezetpeenowskiej centrali
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (230)

Zemsta, odwet i manipulacja

Jakoś w połowie 2012 roku prowadziłem w imieniu wojewódzkich baronów futbolowych przedzjazdową konsultację z kandydatami na fotel prezesa PZPN. Paleta aspirantów, daj Panie Boże! Sama okazja przesłuchiwania dr. Andrzeja Olechowskiego, to nie lada frajda intelektualna. Były kandydat na prezydenta RP, minister spraw zagranicznych, szef resortu finansów, wypadł bardzo dobrze, ale szans nie miał. Czekała go bowiem randka z bossami klubów ekstraklasy i I ligi, a tam niektórzy mechesi, dla których piłka nożna to wyłącznie okazja do kręcenia lodów,  spalili gościa na dzień dobry. Pytali go, niczym studenta fakultetu piłkarskiego, o takie duperele jak ilość zmian, które można przeprowadzić w trakcie meczu, czy po ilu żółtych kartkach zawodnik musi pauzować...? Jak przystało na dyplomatę z dobrej genewskiej szkoły, Olechowski wycofał się z kaprysu, do którego namówił go Michał Listkiewicz.


Drugim ubiegającym się o fotel opuszczony przez Grzegorza Lato, a który zrobił na słuchaczach dobre wrażenie, okazał się Zbigniew Boniek. Jego kwalifikacje w postaci miejsca w świadomości kibiców, pamiętających hiszpański mundial, a także występy w Widzewie, Juventusie i Romie, zbladły nieco przez lata, w których chciał zaistnieć jako trener klubowy, selekcjoner i wiceprezes PZPN u boku Listkiewicza. Teraz zaprezentował się jako człowiek przede wszystkim biznesu, wszechmocny totumfacki Platiniego, niosący ze sobą kompletne oprzyrządowanie myślowe na odbudowę potęgi polskiej piłki. Mnie akurat zainteresowało wyznanie kandydata o prymacie sprawiedliwości i uczciwości w zarządzaniu związkiem, pilnowanie standardów takich jak zasada równych szans, no i - w razie wygrania wyborów - równe traktowanie także tych, którzy nie mieli ochoty zapisać się do jego drużyny. Chcę być prezesem wszystkich 16 związków regionalnych - powiedział z emfazą, dając do zrozumienia, że nigdy nie pozwoli sobie na represyjny stosunek do niezgadzających się z jego programem i linią postępowania. Wszyscy natychmiast zorientowali się, że „pije” do swego poprzednika, pozostającego w ostrym konflikcie z prezesem Podkarpackiego ZPN Kazimierzem Greniem. Panowie nie darowali sobie za grosz, z tym jednak, że Lato, niestety, nie umiał wznieść się ponad spór i wykorzystał swój urząd do pokazywania Greniowi miejsca w szyku, co w kraju odbierano jako przejaw mściwości…


Po takiej introdukcji Boniek kupił natychmiast 5 głosów elektorskich z Podkarpacia, a ponadto wysoko kwalifikowanego rzemieślnika, specjalizującego się w agitacji wyborczej i mnożeniu popleczników faworyta. Już po 8 miesiącach sprawowania godności prezesowskiej Boniek dał mocny dowód na to, że hasło o byciu prezesem wszystkich regionów i klubów ma daleko w nosie. Sprawdzianem rzeczywistych poglądów stał się zjazd odbyty w czerwcu zeszłego roku. Ekipa Bońka przygotowała na kolanie nowy statut, którego generalnym przesłaniem było zainstalowanie na wieczność samodzierżawia w PZPN. Na tę odmianę zamachu stanu delegaci nabrać się nie dali i w toku niezwykle krytycznej  dyskusji zmusili - pożal się Boże - ustawodawców do generalnego odwrotu. Po raz pierwszy w stuletniej historii PZPN, statutowa propozycja nowych porządków została całkowicie zdezawuowana. Co ciekawe, do takiego aktu nieposłuszeństwa wobec sugestii zarządu przyłożyli rękę delegaci z regionów, których prezesi zasiadają w zarządowej ławie! A ponieważ w awangardzie przeciwników statutu, zrywającego z federacyjnym charakterem związku, znaleźli się delegaci z Małopolski, w odwecie spadły na ten region represje centrali.


Pierwszą ofiarą mściwości padła tarnowska Unia. Jej zaległości wobec pracowników klubu wynoszące 27 tysięcy złotych, stały się przyczyną usunięcia jej z II ligi!!! Nie pomogło wyrównanie zaległości w ciągu 24 godzin: bezprecedensowy w całej historii ligowych rozgrywek akt represji przy zielonym stoliku licencyjnym pokazał właściwe oblicze ekipy, mieniącej się na wskroś reformatorską. Odium ewidentnej zemsty za niewłaściwą postawę małopolskich delegatów, było połączone z uwaleniem drugoligowego statusu Resovii. Po tej eksterminacyjnej decyzji po kraju po dziś dzień leci echo śmiechu tych wszystkich klubów, które legitymując się wielomilionowymi zadłużeniami, wciąż mogą liczyć na liberalizm związkowej zwierzchności, pod warunkiem, że będą trzymać gębę na kłódkę.


Po Unii przyszła kolej na inny małopolski klub - KS Tymbark. Jego zespół wygrał rywalizacje pucharową na szczeblu wojewódzkim, aliści decyzją pana Łukasza Wachowskiego, najlepszego znawcy nastrojów prezesa Bońka, nie został dopuszczony do rozgrywek szczebla centralnego. Powodem okazał się 3–dniowy poślizg w rozegraniu wojewódzkiego finału, uprzednio zaakceptowany przez rzeczonego dyrektora Departamentu Rozgrywek PZPN. Betonowa mentalność Wachowskiego kazała mu przejść obok tak ewidentnych faktów, jak miesięczne opóźnienie rozgrywek wiosennych w Małopolsce, wymuszonych przez utrzymywanie się zimowej aury w tej części kraju. A ponieważ każdy despekt wyrządzony małopolskiej piłce daje następnie asumpt do formułowania pod jej adresem zarzutu „bałaganu” i „chaosu”, pan Wachowski wie aż za dobrze, że zdobywa punkty u pamiętliwego Prezesa… Życie skwitowało chichotem biurokratyczny werdykt… Oto otrzymująca walkowerowy awans kosztem Tymbarku w rundzie wstępnej PP - Calisia, w rundzie następnej sama oddaje punkty walkowerem, gdyż nie ma jedenastu graczy do występu przeciwko Lechowi Rypin (na własnym boisku!).


Jako trzecia pod nóż poszła krakowska Garbarnia, której wniosek o to, by pucharowe mecze rozgrywać na własnym obiekcie, nie mającym licencji na mecze drugoligowe, został odrzucony. Skutkowało to kosztownymi peregrynacjami pod granicę rosyjską obwodu królewieckiego, a następnie do Tarnobrzegu! O takich sztosach związkowej sprawiedliwości, jak rozciągnięcie dyskwalifikacji piłkarza Leszczaka, „zapracowanej” na meczach futsalu, w barwach Bochni, na piłkę 11-osobową (aktualnie w barwach Kolejarza Stróże), czy odrzucenie propozycji MZPN o dopuszczenie rezerwy Bruk-Betu Nieciecza do IV ligi, nie ma co rozprawiać. Sprawiedliwość w wydaniu organów pezetpeenowskich demaskuje się sama!


Ryszard Niemiec

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty