Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC o tym dlaczego wybrano Smudę zamiast Kasperczaka
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (663)

Wybór selekcjonera po polsku…

Szmat czasu mija, więc matadorzy polskiej piłki słabują z pamięcią! Grzegorz Lato, nasz najlepszy pod względem osiągnięć (król strzelców mistrzostw świata 1974) piłkarzem był sto razy lepszym niż prezesem PZPN, aliści, jak się okazuje, wcale nienajgorszym… Dziś wspomina na łamach Przeglądu Sportowego swój prezesowski dorobek związany z polityką personalną wobec selekcjonerów, o ich powołaniach i dymisjach.


Najtrudniej mu było dobrać się do Leo Beenhakkera, którego status za czasów Listkiewicza równy był holenderskiemu generalnemu gubernatorowi na tereny polskiego futbolu. Wywalczywszy z naszą reprezentacją awans do finałów mistrzostw Europy 2008 Holender systematycznie poszerzał zakres swych kompetencji, zaprzestając słuchać się prezesa i pracodawcy. Przejęcie prezesury przez Grzegorza Lato zbiegło się z końcem sportowej passy selekcjonera, co wcale nie wpłynęło na jego arogancję i butę. Za porażki reprezentacji siebie nie obwiniał, raczej traktował je jako efekt zaściankowości polskiej piłki. Kogo, jak kogo, ale Grzegorza Lato takie stawianie sprawy mocno wkurwiało… Kiedy przyszła wyjazdowa porażka ze Słowenią nastąpiło ostateczne przesilenie. Wersja prezesa koloryzuje chwilę rozstania jako sytuację w szatni, gdzie Lato wszedł, aby podziękować zespołowi za wysiłek, a podając rękę wszystkim graczom i sztabowcom, podszedł i do Beenhakkera, ale ten zrobił w „tył zwrot”, dając znać, że ma tym samym prezesa w… dupie. Tej zniewagi Prezes nie przepuścił, więc doszło do dymisji, niestety, nie na salonach, a w warunkach naturalnych, między wozem transmisyjnym, a okoliczną łączką w Mariborze… Szczegóły efektownie się zgadzają, chociaż prezes nie powiedział, że wyrok na Leo nosił w sobie od dawna i nie było tak, że doraźny afront Holendra przesądził o dymisji.


O wiele poważniejsze znaczenie aniżeli zwolnienie Beenhakkera miał wybór jego następcy. Było dwóch kandydatów, ale siły były nierówne. Franciszek Smuda miał za sobą armię kibiców i wyjątkowo zjednoczone lobby medialne. To wtedy swoją sprawczą rolę pokazało słynne idiotele, głosowanie urządzone przez dział sportowy TVP. Za Henrykiem Kasperczakiem stała jednak legenda jedynego polskiego trenera, który miał za sobą szkolenie czołowych klubów francuskich i narodowych reprezentacji frankofońskich krajów afrykańskich. Także podwójne mistrzostwo naszej ekstraklasy miało swoje znacznie, aliści zdecydować o wyborze selekcjonera szykującego reprezentację na EURO 2012 nie mogło. Dziś po latach główny rozgrywający w tej historii, zarzeka się, że nie miał wyjścia. Presja opinii kibiców, którzy stanęli murem za Franzem, owszem bardzo się liczyła - mówi Lato, ale była jeszcze jedna siła sprawcza natury psychicznej. Według niego istniał jeszcze w społeczeństwie nurt podejrzewający go o stronniczość, która polegała na zamiarze przeforsowania Henry’ego na fotel selekcjonera. Takiego odium obawiał się prezes, ale przecież dopiero dzisiaj je podnosi… 

Siłą wynoszącą Smudę były nie wyrzuty sumienia Laty, lecz rosnący w siłę i paraliżujący autorytetem zarząd PZPN duet wiceprezesów Antoni Piechniczek i Rudolf Bugdoł! W poniedziałek po przyjacielskim obiedzie wydanym w willi pod Krakowem przez panią Kasperczakową, prezes Lato zaprzyjaźniony na zabój z panią Henrykową, przyobiecał jej dobitnie funkcję trenera I reprezentacji dla męża. We wtorek była ona już nieaktualna! To tak, gwoli prawdy.

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty