Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC o afroncie jaki PZPN uczynił federacji francuskiej
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (225)

Francja-nieelegancja!

Eureka! Wykrzyknął Archimedes w wannie, odkrywając prawo fizyki nazwane jego imieniem. Podobny okrzyk musiał towarzyszyć operacji myślowej decydentów z PZPN, którzy znaleźli genialną metodę na stymulowanie progresu naszej narodowej reprezentacji futbolowej w oficjalnym rankingu FIFA. Wnikając w zawiłości regulaminowe, ogłaszanej co jakiś czas klasyfikacji, ustalono, że można wejść na ścieżkę awansową, unikając rozgrywania spotkań z silniejszymi rywalami, ale także metodą unikania rozgrywania spotkań z kimkolwiek. Inni niech się wykrwawiają w pogoni za rankingowymi oczkami, a my, stojąc z bronią u nogi, nie narażamy się na porażki, podczas gdy gołąbki same lecą nam z nieba, prosto do gąbki. Najpewniej dzięki temu mamy do czynienia z dynamicznym postępem, który właśnie teraz wypchnął nas na czoło ósmej dziesiątki międzykontynentalnych potęg piłkarskich. Progres aż o osiem lokat to ewidentne pokłosie intelektualnego rozpoznania pola rywalizacji i rządzących nim praw, a także znalezienie kamienia filozoficznego, dającego pewność odbudowy potęgi naszej reprezentacyjnej piłki!


W ramach tej filozofii mieści się zapewne lekki afront, jaki PZPN uczynił bratniej federacji francuskiej, która zapragnęła zagrać z nami mecz w ramach rychtowania formy na brazylijski mundial. Kuchmistrzowie z warszawskiej garkuchni przy Bitwy Warszawskiej 1920 podali partnerom czarną polewkę odmowy, mimo że warunki były dla nas wielce korzystne. Nie tylko nie kosztowałaby nas impreza ani grosza, ale jeszcze zarobilibyśmy ładnych parę setek tysięcy euro. O zaletach sportowych, płynących ze spotkania z finalistą mistrzostw świata, który nas w rankingu FIFA wyprzedza o sześćdziesiąt miejsc, nie ma co mówić, bo z łatwością dostrzegą ją nawet pierwszoroczniacy akademii piłkarskiej w Chandrze Unyjskiej, mordobijskiego powiatu. Wiadomość o tym, że Francja chce grać z Polską na korzystnych dla tej drugiej warunkach, najpierw zaintrygowała mnie do tego stopnia, że zacząłem dociekać, kto stoi za tym szczęśliwym przypadkiem? Byłby to jeden z nielicznych przypadków ożywienia, de facto martwego, trójkąta weimarskiego Paryż - Berlin - Warszawa? A może to Francuzi zaczęli spłacać w naturze usługi, jakie darmowo świadczyła w swoim czasie madame Walewska cesarzowi Bonapartemu? Przez chwile nawet błysnęła mi wersja z Henry Kasperczakiem, który mając w paryskiej federacji większe wzięcie i poważanie niż w warszawskiej, chciał się przysłużyć zbliżeniu w ramach eksploatacji praktycznej hasła fraternite. Szybko jednak tę możliwość odrzuciłem, jako że przewodniczący polskiego Stowarzyszenia Trenerów niedawno dostał nakaz ewakuowania stowarzyszeniowego biura z siedziby PZPN.


Ważniejszym jednak pytaniem od tego odpowiadającego na pytanie, kto inspirował tak atrakcyjną szkoleniowo i prestiżową propozycję rozegrania meczu, staje się pytanie, kto konkretnie propozycję odrzucił? Z tego, co wiadomo, zarząd in corpore jako ciało właściwe do podejmowania decyzji, o sprawie nie słyszał… Warto, aby stanął przy otwartej kurtynie i szerzej wyjaśnił swą decyzję, która w powszechnym odbiorze wydaje się pochopna. W końcu Francuzi ograli w barażu otwierającym drogę do mundialu 2014 naszych gnębicieli – Ukraińców, co w jakimś stopniu motywuje naszych piłkarzy do przyjęcia wyzwania. Sporo do powiedzenia w takich potrzebach powinni mieć wiceprezesi PZPN do spraw szkoleniowych i zagranicznych, panowie Roman Kosecki i Marek Koźmiński. Przepatrzyłem jednak medialny globus, łącznie z oficjalną stroną internetową PZPN, ale ich stanowiska nie znalazłem. Również dyrektor sportowy związku Stefan Majewski swego stosunku do straconej (?) szansy nie ujawnił, ale milczenie z jego strony to stały fragment gry: on żyruje apriorycznie i programowo decyzje wyższego szczebla. W żadnym razie nie podejrzewam o narażenie się Francuzom prezesa Zbigniewa Bońka, bo on najlepiej wie jak wielką szansą była odrzucona oferta. Wie także, że naraziłby się poniekąd swemu kumowi Platiniemu, cichemu patronowi francuskiego futbolu. Jest jeszcze inna ważna dla naszej federacji okoliczność… Przed nami wybory uzupełniające do Komitetu Wykonawczego UEFA, do którego przedstawiciel PZPN nie może się przedrzeć niemal od półwiecza… Z tego powodu głos poparcia federacji francuskiej liczy się na wagę złota. Nasz prezes chyba zdaje sobie z tego faktu sprawę. A jeśli nie, to…


Ryszard Niemiec

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty