Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC protestuje przeciwko prymatowi kasy nad wizerunkiem
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (223)

Cinkciarstwo wyższej postaci

Piłkarz Tarasiewicz był ważną personą w kadrze Antoniego Piechniczka, a jeszcze ważniejszą w ligowej drużynie wrocławskiego Śląska. Zapamiętałem go z trzech ekspresyjnych zdarzeń, w których jak w zwierciadle odbijała się jego osobowość. Pierwsze to postawa w meczu z Brazylią o wejście do ćwierćfinału meksykańskiego mundialu 1986 (Guadalajara)… Był najjaśniejszym punktem naszej drużyny, walczył jak lew i tylko pech trafienia w poprzeczkę nie pozwolił Polsce objąć prowadzenia. Po meczu, w odróżnieniu od niektórych liderów drużyny (vide Dziekanowski), był autentycznie załamany  porażką. Już w latach późniejszych wywołał powszechne zgorszenie przyjeżdżając na zgrupowanie, prowadzone już przez selekcjonera Wojciecha Łazarka, z przekłutym uchem, w którym powiesił kolczyk. Dziś tego typu ekstrawagancje spowszedniały, ale wówczas dominowały nastroje podpowiadające Łazarkowi odesłanie go do domu. Trzecim zapamiętanym epizodem z młodzieńczych lat poważnego dziś i statecznego trenera Zawiszy Bydgoszcz, był wywiad prasowy, w którym udzielił odpowiedzi na dziennikarskie pytanie kim byłby, gdyby nie wybrał kariery piłkarza. Nie zastanawiając się długo wypalił, że najbardziej pasowałoby mu zajęcie cinkciarza! Wtedy niektórzy mocno się żachnęli, a przecież „Taraś” wykazał się daleko idącym pragmatyzmem. Dobrze wiedział, że ten rodzaj półlegalnego fachu przynosi profity, o jakich trudno było marzyć na jakiejkolwiek państwowej posadzie. Wyjątkowo rozwinięta u niego zdolność liczenia kasy, z czasem uległa pomnożeniu do tego stopnia, że już jako trener potrafił ją wycisnąć z trenowanych klubów, które starały się ograć go finansowo. Jedne liczyły na zwyczajną przepadłość należnej mu kasy, inne próbowały negocjować warianty wyłgania się z części należności… Nic z tych rzeczy; Tarasiewicz pokazał, że rzeczywiście ma coś z charakteru cinkciarza!


Tarasiewicz Tarasiewiczem, ale żeby PZPN nie miał żadnych oporów zjednać do współpracy firmę bukmacherską pod nazwą, nie pozostawiającą semantycznych złudzeń skojarzeniowych, tego się nie spodziewałem… Ogłoszono właśnie, że pierwsza reprezentacja narodowa piłkarzy pozbyła się nareszcie oficjalnego sponsora, portugalski kompleks domów towarowych „Biedronka”. W przestrzeni społeczno-socjalnej ta firma („codziennie niskie ceny!”) miała jak najgorszy wizerunek w Europie, z powodu skrajnie eksterminacyjnego wyzysku pracowników, zwłaszcza kobiet. Reżim pracowniczy zbliżony do warunków galerniczo-katorżniczych, płace wyjątkowo niskie, a przede wszystkim wlokące się za „Biedronką” procesy w sądach pracy, przegrywane z definicji. Polska opinia publiczna reagowała alergicznie na każde zestawienie reklam firmy z etosem PZPN. Żałosna w swej wymowie była kiczowata reklamówka, nakręcona z udziałem Franciszka Smudy i naszych kadrowiczów, którym pomagała… Adamiakowa z rodziną… Ekipa Grzegorza Laty, niestety, żadnych negatywnych kontekstów współpracy z „Biedronką” nie przyjmowała do wiadomości, preferując prymat kasy nad wizerunkiem.


Dziś mamy powtórkę z rozrywki, z tym jednak, że sytuacja finansowa PZPN obecnie jest bardzo dobra. Tymczasem Lato, po wylotce z MŚ w Republice Południowej Afryki i bezeliminacyjnym awansie do finałów mistrzostw Europy, musiał szukać pieniędzy na gwałt, podczas gdy Boniek śpi na forsie, która po EURO 2012 spadła na związek kaskadą milionów euro. Z tego powodu można było się spodziewać większej subtelności i wyższych progów estetycznych przy szukaniu partnerów biznesowych. Trzeba być kompletnie głuchym na akustykę wymowy słowa „cinkciarz”, albo legitymować się niskim poziomem zdolności kojarzenia tej nazwy z dumnie brzmiącym zawołaniem polskiej federacji piłkarskiej. Pytałem paru członków zarządu, kto był inicjatorem ściągnięcia na hipotekę moralną PZPN firmy, która zapewne dla czystej prowokacji biznesowej nadała sobie imię o jednoznacznie szemranej konotacji. Odpowiedzi nie uzyskałem, ponieważ koledzy zasłaniali się podpisaniem lojalki, w której zapewnili trzymanie gęby w kubeł! Aliści awansowanie „Cinkciarza” do rangi partnera PZPN oznacza symboliczny wsteczny krok ku epoce słusznie minionej. Nikt przecież nie zaprzeczy, że profesja handlowania walutami tzw. pierwszego obiegu, zwana cinkciarstwem, była w znacznym stopniu kontrolowana przez Służbę Bezpieczeństwa po to, by zintensyfikować inwigilację zagranicznych turystów, dyplomatów, dysydentów, sportowców i przedstawicieli prywatnej przedsiębiorczości. Dlatego wydźwięk kooperacji związku z taką spuścizną nie może być pozytywny…


Ryszard Niemiec

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty