Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sporty zimowe
Dlaczego mistrzyni nart nazywa siebie zającem?2011-01-09 20:01:00

- Różne były moje emocje w czasie tej imprezy. Przede wszystkim zapamiętam to, że byłam zającem i tak się będę nazywać - mówi Justyna Kowalczyk na mecie Tour de Ski.


- To był trudne uciekać cały czas, czy podczas długich biegów przewodzić stawce. To nie jest coś, w czym czuję się dobrze - przyznaje na swojej stronie internetowej polska mistrzyni. - Te dziesięć dni było dla mnie bardzo trudnych. Bardzo się cieszę, że jestem już na mecie na Alpe Cermis, a w ciągu następnych dni będą mogła odpocząć.

Biegaczka mówi, że choć miała ponad dwie minuty przewagi przed ostatnim etapem TdS nie czuła się jeszcze zwyciężczynią: - To jest sport i zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidywalnego. Nie zastanawiałam się więc nad moją przewagą. To zawsze jest niebezpieczne, kiedy zbyt wcześnie uwierzysz w swoje zwycięstwo. Miałam swój plan na ten bieg. Chciałam szybko wystartować, a w połowie podbiegu, gdy będę mieć już informacje o tym co się dzieje i jak jest moja przewaga, to wówczas zacząć odpuszczać. Tak się to mniej więcej udało zrobić. Wiedziałam, że Therese jest około dwóch minut za mną, więc gdybym tylko nie usiadła nie było możliwości by mnie dogoniła.


Kowalczyk nie była zaskoczona dobrą postawą Therese Johaug: - Ona już drugi raz na tej górze uzyskuje najlepszy czas. Ten etap jest dopasowany do jej charakteru, budowy ciała i stylu biegania. Bardziej zaskoczył mnie jej sobotni dobry występ. To jednak potwierdza tylko fakt, że tak jak reszta Norweżek będzie bardzo mocna w następnej części sezonu.

Justyna Kowalczyk dokonała historycznych wyczynów w czasie Tour de Ski - powtórzyła triumf sprzed roku, była liderką przez cały tegoroczny cykl, wygrała pięć jego etapów. - Fajnie, że udaje się dokonać takich rzeczy. Choć przed Tour de Ski byli i tacy, którzy mówili, że powinnam wygrać wszystkie biegi. Za innych nie odpowiadam, ale w moim przypadku nie jest to możliwe. Bardzo się cieszę, że na końcu można powiedzieć, że zrobiłam coś jako pierwsza.

Czy da się jakoś porównać pierwsze i drugie zwycięstwo w Tour de Ski? - Porównywać można na tysiące różnych sposobów, choć oczywiście jakoś się różniły, choćby tym, że były inne biegi. Zasadnicza różnica między tym rokiem, a poprzednim jest taka, że wtedy byłam dużą faworytką, ale gdybym nie wygrała, to nic strasznego by się nie stało. A teraz byłam główną, jedyną i niepodważalną faworytką i jakbym nie wygrała to byłoby coś strasznego. Nie jest łatwo biegać z taką presją, szczególnie gdy nie jest to jeden bieg, a cały cykl. Cieszę się, że tak się to wszystko dobrze skończyło.

Małgorzata Ziemba z Val di Fiemme/justyna-kowalczyk.pl


kowalski1.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty