Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sporty zimowe
Małysza stać na wygranie Turnieju Czterech Skoczni2010-12-22 09:40:00

O Adamie co roku mówi się, że będzie groźny, ale w tym sezonie on naprawdę jest w bardzo ścisłym gronie faworytów Turnieju Czterech Skoczni. Poza nim to oczywiście jeszcze tylko Morgenstern i Kofler - mówi w wywiadzie trener polskiej kadry skoczków Łukasz Kruczek.


- Święta będzie Pan miał chyba wyjątkowo wesołe…

- Zawsze są wesołe, ale biorąc pod uwagę wyniki ostatniego konkursu w Engelbergu, na pewno będą też spokojniejsze. Tak dobrze przecież jeszcze w tym sezonie nasi zawodnicy nie skakali.

- W tym sezonie? Nigdy w historii nie mieliśmy trzech zawodników w pierwszej dziesiątce zawodów Pucharu Świata. Odetchnął Pan?

- Tak. Oczekiwania po lecie były przecież ogromne. Wiedzieliśmy, że zadyszka, jaką złapali zawodnicy na początku sezonu zimowego, minie, ale to są jednak skoki, nigdy do końca nie można być wszystkiego pewnym. A poza tym lepiej, że ta zadyszka minęła przed rozpoczęciem Turnieju Czterech Skoczni, który, po pierwsze, jest bardzo trudny, a po drugie - jest pierwszym podsumowaniem sezonu, pierwszym ważnym celem.

- Niedzielny sukces w Engelbergu był wynikiem szczęścia czy jednak coraz lepszej formy naszych zawodników?

- I jedno, i drugie. Gdyby skoki nie były dobre, nawet sprzyjające warunki atmosferyczne, które trafiły się w pierwszej serii zarówno Kamilowi, jak i Stefanowi, nic by nie pomogły. Obaj zaczynają skakać coraz lepiej. A Adam łapie wręcz mistrzowską formę.

- U Stocha cieszy regularność skoków?

- Na razie powiedziałbym, że miejsca ma dość regularne - w ten weekend dwa razy był dziewiąty, raz 12. Ale skacze póki co na 50 proc. swoich możliwości. Można powiedzieć, że co drugi skoki mu już wychodzi.

- Co będzie, jak zacznie skakać na 100 proc. swoich możliwości?

- Nasze założenia co do niego się nie zmieniły. Kamil w pełni formy będzie regularnie wskakiwał do pierwszej dziesiątki Pucharu Świata, a jak już na stałe będzie na tym poziomie, może zacząć walczyć o miejsca na podium.

- Przed rozpoczęciem sezonu prezes Apoloniusz Tajner powiedział nam w wywiadzie, że Stoch przypomina mu Adama Małysza sprzed dziesięciu lat. Że ma wszelkie cechy potrzebne, by stać się naprawdę dobrym skoczkiem. Kamil może wystrzelić jak Adam dziesięć lat temu podczas TCS?

- Fajnie by było. Ale nie chcę nic obiecywać. Poza tym skoki bardzo się przez te dziesięć lat zmieniły. Dziś choćby przepisy są zupełnie inne. Dużo trudniej wystrzelić z taką formą i wygrywać konkurs za konkursem, choć to oczywiście możliwe, co pokazuje Morgenstern. Ale z drugiej strony można skakać "metry", które powinny dać podium, a na tym podium się nie znaleźć. Tak było choćby z Adamem podczas MŚ w lotach w Planicy.

- Adam może wygrać Turniej Czterech Skoczni?

- O Adamie co roku mówi się, że będzie groźny, ale w tym sezonie on naprawdę jest w bardzo ścisłym gronie faworytów Turnieju Czterech Skoczni. Poza nim to oczywiście jeszcze tylko Morgenstern i Kofler. Tylko ta trójka skacze naprawdę regularnie. Finowie, zwłaszcza Ville Larinto i Matti Hautameaki, przeplatają dobre starty słabszymi. Adam zaczął wprawdzie od trochę niższych miejsc, ale cały czas był w czołówce. Nawet jak w piątek w Engelbergu mu nie poszło, to w sobotę był już na podium. Jest naprawdę mocny, a te dwa miejsca na podium dodadzą mu jeszcze pewności siebie.

- Przypadek Gregora Schlierenzauera pokazuje po raz kolejny, że skoki mają jednak w sobie wiele magii. Że wy, trenerzy, niby wiecie, co macie robić, niby co sezon trenujecie podobnie, ale forma raz jest, raz jej nie ma.

- Na pewno wiele w tym racji. Ja uważam, że bardzo duże znaczenie ma to, co pokazują rywale. Bo bardzo często jest tak, że ćwiczy się to samo, a nawet lepiej, sprzęt jest lepszy, forma fizyczna też. Ale rywale wynajdują jeszcze coś innego, jakąś nową pozycję dojazdową, nowy szczegół. I zaczynają latać dalej. A rozbiegi są przecież ustawiane pod najlepszych. I wtedy nie można stracić zimnej krwi, potrzebna jest cierpliwość.

- Schlierenzauerowi jej zabrakło?

- Na pewno stracił automatyzm. A stracił, bo chciał koniecznie nawiązać walkę z rywalami. Konkursów w Kuusamo nie ma co jeszcze brać pod uwagę, ale w kolejnych widać było, jak bardzo chciał znów odlatywać. On o mało progu nie wgniótł przy odbiciu. Ale w skokach mocniej prawie zawsze znaczy krócej. To cały paradoks naszej dyscypliny. Na przykładzie Gregora świetnie było widać, co to znaczy utrata automatyzmu.

- Morgenstern wytrzyma do końca sezonu w takiej formie?

- Może, już latem był mocny.

- Wróćmy do Pańskich zawodników. Siódme miejsce Stefana Huli da temu chłopakowi pozytywnego kopa czy raczej go sparaliżuje? Bo przecież musi zdawać sobie sprawę, że w Engelbergu miał dużo szczęścia.

- Sądzę, że to może być przełom dla Stefana. To prawda, że on miał sporo szczęścia w pierwszej serii niedzielnego konkursu, ale przecież w drugiej skakał w bardzo złych warunkach. A mimo to poradził sobie. Stefan ostatnio skakał podczas treningów tak samo dobrze jak Kamil. Potrzebny mu był tylko wreszcie dobry start w konkursie.

- Na co stać Hulę?

- Na regularne punktowanie, i to takie porządne. On może w każdym konkursie skakać na poziomie 15.-20. miejsca, a czasami ocierać się o dziesiątkę.

- No to brakuje Panu jeszcze jednego, by w konkursach drużynowych zacząć podgryzać Austriaków.

- Spokojnie z tymi Austriakami. A co do czwartego, to liczę, że już wkrótce któryś z młodych zawodników dołączy. Mam nadzieję, że to będzie Dawid Ku-backi. On już teraz skacze równo, ale bardzo spóźnia skoki. Jak wyeliminuje ten błąd, będzie latał 8-10 metrów dalej. A to da mu miejsce w drugiej serii.


Rozmawiał Robert Małolepszy, Polska The Times





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty