Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sporty zimowe
Kowalczyk i Małysz zeszli do podziemia2010-11-04 07:31:00

W środę po południu muzeum pod krakowskim Rynkiem zostało zamknięte na trzy godziny. Powodem nie była żadna awaria, tylko oficjalne otwarcie sezonu... narciarskiego. Wprawdzie w podziemiach śniegu nie było, ale nie zabrakło gwiazd sportów zimowych: Justyny Kowalczyk i Adama Małysza.


- W tym roku chcieliśmy zorganizować coś nietypowego i to miejsce, charakterystyczne i bardzo nowoczesne, idealnie się do tego nadawało - tłumaczył oryginalną koncepcję sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego, Grzegorz Mikuła.

Konferencja prasowa (pojawili się przedstawiciele wszystkich dyscyplin: skoczkowie, biegacze, kombinatorzy, alpejczycy, skicrossowcy) była połączona ze zwiedzaniem niedawno otwartego muzeum.
- Bardzo fajna sprawa - komentowała na gorąco biegaczka Sylwia Jaśkowiec.

Kowalczyk i Małysz pokonywali trasę razem. Cierpliwie słuchali swojej przewodniczki. - Pierwszy raz mieliśmy tak znanych gości, ale tremy nie miałam, bo niby dlaczego? Po pierwsze, to tacy sami ludzie jak my, a po drugie, nie robiłam tego po raz pierwszy - uśmiechała się Eliza Mrozińska, która prowadziła mistrzów pomiędzy eksponatami, hologramami, makietami. - Byli zainteresowani, choć media trochę odciągały ich uwagę. Pod taką presją chyba ciężko się skupić.

- Miejsce świetne, ale wolałabym je zwiedzać w większym spokoju
- potwierdzała Kowalczyk, za którą krok w krok podążała kilkunastoosobowa grupa fotoreporterów. - Panowie, podgrzewacie temperaturę - fuknęła na nich, gdy błysk fleszy zamigał jej na twarzy jak lampa stroboskopowa.

Małysz z nasuniętą głęboko na oczy czapką starał się trzymać z boku. W pewnej chwili odłączył się od wycieczki i podszedł do stołu z kanapkami. - Zgłodniałem - puścił oko do dziennikarzy. Oboje z Justyną latem nie mieli czasu, by chodzić po muzeach. To był czas ciężkich treningów, walki ze słabościami i infekcjami (Małysz przez miesiąc miał zapalenie gardła). Jeśli jednak wierzyć rozentuzjazmowanemu prezesowi PZN Apoloniuszowi Tajnerowi, któremu klimat podziemi wyraźnie służył, to nadchodzący sezon będzie wyjątkowo obfity w sukcesy.

Wyliczankę zaczął od Kowalczyk, było nie było mistrzyni olimpijskiej z Vancouver. - Przy jej talencie i pracowitości może być jeszcze mocniejsza niż w zeszłym sezonie. Będzie walczyć o zwycięstwa w Pucharze Świata i mistrzostwach świata - nie bawił się w zbędne ceregiele Tajner. - Małysz? Przy nim też wszystko zapowiada się kapitalnie. Przypomina mi teraz Adama sprzed ośmiu lat i też może powalczyć o pełną pulę. No i jest jeszcze Kamil Stoch, który będzie deptał najlepszym po piętach. Już latem zdążył pokazać, że jest w stanie wygrywać z takimi tuzami jak Morgenstern czy Schlierenzauer. Sami zainteresowani nieco ostrożniej szacowali swoje szanse.

Kowalczyk: - Pracowałam ciężko, ale dopiero na zawodach zobaczymy jak na to zareaguje organizm.


Małysz: - Im człowiek jest starszy, tym musi więcej trenować, żeby dorównać młodzikom. Mam jednak nadzieję, że będzie dobrze i powalczę.

Stoch: - Nie napalam się na konkretne wyniki, bo się można nieźle przeliczyć. Chcę dobrze skakać i tyle.


Ten ostatni jest od dawna kandydatem na odkrycie sezonu. Do tej pory zawodził. Teraz sytuacja jest o tyle inna, że zakopiańczyk ujawnił w końcu w letnich zawodach wielkie możliwości. Triumfował w klasyfikacji Pucharu Kontynentalnego, wygrywał w zawodach Letniego Grand Prix. - Poczułem stabilizację i trochę gotówki - żartował wczoraj.

Największe gwarancje na sukces ciągle daje jednak Justyna. Biegi są o wiele bardziej przewidywalne od skoków, a 27-letnia zawodniczka z Kasiny Wielkiej jeszcze bardziej podkręciła treningowe obciążenia.
- Nie trzeba jej do niczego zachęcać. Ona po prostu kocha ten sport - wyjaśniał tajemnicę jej niespotykanej ambicji trener Aleksander Wierietielny. - Jest przygotowana na 116 procent. Dlaczego nie na 117? Bo 116 wystarczy - żartował szkoleniowiec najlepszej narciarki ubiegłego sezonu.

Pierwsze zawody Pucharu Świata czekają Kowalczyk 20 listopada, skoczkowie zaczną rywalizację tydzień później.

Przemysław Franczak, "Gazeta Krakowska"


tajner.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty