- Pierwsza połowa była wyrównana, ale w drugiej "siedliśmy" na rywalach i zapewniliśmy sobie zwycięstwo - powiedział po meczu Stanisław Stachowicz, prezes sekcji piłkarskiej Krakusa.

Krakus Swoszowice - Bieżanowianka Kraków 1-0 (0-0)

1-0 Lewandowski 49 (karny)
Sędziował Janusz Korzeniak. Widzów 50.
KRAKUS: Kowalczyk - Stefanik, Gądek (81 Nowak), Patyna, Kłaput, Lewandowski, Szczurek, Armatys (85 Janecki), Wierzbicki, Pabian, Gniadek.
BIEŻANOWIANKA: Banasik - Woźniak (55 Więckowski), Bieda, Nawratil, Kukla, Łukawski (46 Boratyński), Spolitakiewicz, Grochola (75 Kącki), Moroński, Mac (60 Czerw), Sosnowski.

Gospodarze zdobyli zwycięskiego gola z karnego. Zaraz na początku II połowy sfaulowany został w polu karnym Armatys, a jedenastkę na bramkę zamienił Lewandowski. Swoszowiczanie mieli jeszcze kilka okazji, a najlepszą w 90. minucie, gdy Wierzbicki stanął się oko w oko z bramkarzem gości, minął go, lecz tak długo zwlekał ze strzałem, że Banasik obronił w końcu piłkę uderzoną ze zbyt ostrego kąta.

- Krakus grał w polu lepiej - przyznał Tadeusz Policht, trener Bieżanowianki. - W pierwszej połowie naprawdę dobrą szansę miał Mac, który był w sytuacji "sam na sam", ale z 14 metrów uderzył zbyt lekko i bramkarz bez trudu obronił. Po przerwie mieliśmy trochę wrzutek i strzałów, ale tylko jeden groźniejszy. Nastawiliśmy się z taktyką na remis, ale utracona z karnego bramka zniweczyła ten plan.