Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > V liga (Kraków-Wadowice)
Jak przegrać, to tylko z liderem

Niwa Nowa Wieś - Przeciszovia Przeciszów 1-2 (1-1)

0-1 Gałgan 4
1-1 Piskorek 26
1-2 Gałgan 46

Sędziował Sebastian Krasny z Krakowa. Żółte kartki: K. Bączek, Dubiel, Pawlusiak - Mikołajczyk. Widzów 450.
NIWA: Pałamarczuk - Pawlusiak (73 Noworyta), Tomala, Chwierut - Kajor, M. Naglik, S. Tlałka (77 P. Tlałka), K. Bączek, Swarzyński - Piskorek, Dubiel.
PRZECISZÓW: Kudłacik - Kapera, Klakla, Dziadzio, Żurek - Mikołajczyk, Chrapkiewicz (67 Błasiak), Rydz, Ortman (87 Bartula) - Gałgan, Kowalczyk (46 Poręba).

Licznie zgromadzona publiczność żywiołowo dopingująca swoich pupili, kilka bramek i zmienność sytuacji. Tak w telegraficznym skrócie można opisać derby powiatu oświęcimskiego, w których liderujący Przeciszów odczarował boisko Niwy w Nowej Wsi. - Jak mieliśmy przegrać u siebie po raz pierwszy w tym sezonie, to dobrze, że liderem, choć wpadka ujmy nam nie przynosi. Równie dobrze wynik mógł być odwrotny - powiedział po meczu Andrzej Tomala, trener Niwy.

Derby powiatu oświęcimskiego można podzielić na trzy fazy. Pierwszą, to mocny początek lidera, który stosunkowo łatwo, za sprawą Mariusza Gałgana (uderzył z prawej strony po długim rogu), objął prowadzenie i...spoczął na laurach.

Miejscowi nie dali się długo prosić, więc ruszyli do przodu, spychając przyjezdnych do defensywy. Kto wie, jak potoczyłoby się losy tego meczu, gdyby nie dobra postawa w bramce przeciszowian Marka Kudłaciak, który - owszem - dał się raz pokonać z bliskiej odległości Mariuszowi Piskorkowi, ale trzy minuty po straconej bramce wygrał indywidualny pojedynek z napastnikiem Niwy.

Poza tym, bramkarz Przeciszowa, kilka razy, niczym ostatni stoper, zapuszczał się przed pole karne, by uprzedzić szarżujących rywali, tłamsząc ich akcję ofensywną już w zalążku.

Kudłacik miał też trochę szczęścia, bowiem po strzale Mariusz Naglika, z najwyższym trudem, przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Była 40 minuta, czyli okres największego naporu miejscowych.

Goście spokojnie dali się jednak miejscowym wyszumieć i zaraz po zmianie stron trafili po raz drugi, oczywiście ponownie w głównej roli wystąpił Mariusz Gałgan, który - w podobnych okolicznościach jak przed przerwą - zmusił bramkarza do kapitulacji. Jego strzał może nie był mocny, ale precyzyjny, bowiem piłka wpadła do siatki tuż przy słupku. - Taki zawodnik to skarb - ocenił Sławomir Frączek, trener przeciszowian.

Od tego momentu przyjezdni całkowicie opanowali sytuację na boisku i bardziej spodziewano się następnych goli dla lidera niźli kolejnego wyrównania i jakiejś dramatycznej końcówki, która przyprawiłaby kibiców o palpitację serca.

ADI

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty