Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > III liga (Kraków-Kielce)
W kolejce do konfesjonału

Garbarnia Kraków - Puszcza Niepołomice 0-2 (0-0)

0-1 Cichy 62
0-2 Cichy 70

Sędziowali Tomasz Musiał oraz Łukasz Marek, Mateusz Nowak (Kraków). Żółta kartka Kosowicz. Widzów 300.

GARBARNIA: Żylski - Małota, Haxhijaj, Szewczyk, Pluta - Kuźma (46 Jamka), Kosowicz, Chodźko (75 Kalemba), Schacherer (69 Przeniosło) - Stokłosa (75 Antas), Praciak.

PUSZCZA: Kwedyczenko - Marcin Morawski, Świstak, Orzechowski, Lewiński - Kusia (90+1 Maciej Morawski), Michał Morawski (87 Kostera), Bernas, Piotr Morawski - Cichy (76 Orłowski), Zubel.

 

Po czerwcowym popisie Garbarni w Niepołomicach (3-1) nie pozostało ani śladu. Może dlatego, że jesteśmy we wrześniu. Ale dość już ironii, od tego momentu będzie sama prawda. Niestety, bolesna dla drużyny, która w stopniu choćby dostatecznym nie posiadła umiejętności zamieniania świetnych sytuacji bramkowych na konkrety.  Zresztą Puszczy też można było do przerwy przypiąć łatkę zespołu nieskutecznego.

 

W 14. minucie oko w oko z Krzysztofem Żylskim znalazł się Piotr Morawski i wedle starego kanonu piłkarskiego naprawdę mógł się wolno spytać bramkarza Garbarni w który róg życzy sobie skierowania piłki. Morawski jednak najwyraźniej nie był dzisiaj w sosie, co zresztą samokrytycznie przyznał w drodze do szatni. Ta okazja przepadła, a po niej spokojnie mógł otworzyć wynik inny Morawski, Michał. W ostatniej chwili jego uderzenie zablokował bodaj Łukasz Szewczyk i Puszcza znów musiała obejść się smakiem. Litania grzechów była jednak znacznie dłuższa, z tym że już trzeba było uklęknąć po drugiej stronie konfesjonału. W 4. minucie Bartosz Praciak ładnie zacentrował na głowę Mariusza Stokłosy, ale ten nie trafił do celu. Chwilę później Stokłosa doskonale zagrał do Tymoteusza Chodźki, lecz na miejscu był Tomasz Kwedyczenko. Golkiper gości następnie odetchnął z ulgą po niecelnej „główce” Szewczyka i poradził sobie bardziej z podaniem, niż strzałem Anthony’ego Schacherera. Więcej grzechów do przerwy nie pamiętam.  Panem sytuacji po zmianie stron okazał się Łukasz Cichy, jeszcze do niedawna utalentowany junior krakowskiego Hutnika.

 

Cichy był przez godzinę niewidoczny, aż rewelacyjnym podaniem do niego popisał się Michał Świstak. Przed laty nader rzetelny i wciąż dobrze życzący klubowi z Rydlówki zawodnik Garbarni. Cichy bez przyjmowania piłki znalazł się przed Żylskim i pewnie trafił do siatki. Asysta Świstaka, powtarzam, była wyborna. Natomiast zupełny brak asekuracji w defensywie „Garbarzy” to temat na zupełnie inne opowiadanie. Cichy wcale jednak nie wyczerpał repertuaru. W 70. minucie z dostawą idealnego podania zgłosił się następny rutyniarz w Puszczy, Tomasz Bernas i Cichemu pozostało wyłącznie dopełnienie formalności najprostszej z możliwych.

 

Końcowy wynik określający rozmiary zwycięstwa Puszczy na dwubramkowe posłużył zaraz po końcowym gwizdku do snucia teorii o dużej dojrzałości niepołomickiego manszaftu. Puszcza rzeczywiście pewnie zachowała zaliczkę, od drugiego posłania piłki do siatki przez Cichego istotnie nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo. Ale taka ocena jest bardzo uproszczona, bo polegająca na wyrwaniu szalenie istotnego kontekstu z meczu stojącego na nienadzwyczajnym poziomie (poza doskonałą postawą arbitra, Tomasza Musiała).

 

Otóż, naturalnie w pewnym przerysowaniu problemu, Garbarnia przegrała mecz zanim jeszcze pokarał ją Cichy. Ta porażka, przy wciąż utrzymującym się stanie bezbramkowym, praktycznie dokonała się w pierwszym kwadransie po pauzie. Kwedyczenko w ekwilibrystyczny sposób obronił strzał głową Stokłosy, który nie wykorzystał okoliczności, że bramka jest szeroko na 7,32 m. Ale największym winowajcą całego nieszczęścia był bez wątpienia Chodźko. Najpierw, znajdując się w położeniu idealnym, wręcz podał piłkę z kilku metrów w ręce Kwedyczenki. Później, po zagraniu Stokłosy, trafił z bliska w boczną siatkę. A i zaraz po golu na 0-1 też miał doskonałą szansę na skuteczny strzał, ale piłka znów minęła cel.  Trudno to wszystko pojąć. Ani mi w głowie pastwienie się nad sympatycznym chłopakiem, lecz naprawdę gdzieś istnieją granice wyrozumiałości. Chodźko je dzisiaj niewątpliwie przekroczył. Nie dlatego, że seryjnie marnował „setki”, bo to się może przytrafić każdemu. Mam do Tymka ogromne pretensje, iż w tych sytuacjach w najbliższym sąsiedztwie bramki zamiast normalnymi kopnięciami uraczył widzów nieudolnym muskaniem piłki, która tym sposobem nie mogła dotrzeć do celu. Dlaczego był aż tak fatalny finał tych wszystkich prób? Ja tego zupełnie nie rozumiem.

Jerzy Cierpiatka


PS. W poniedziałek oldboje Garbarni zremisowali z Cracovią 3-3. Stojący w bramce „Pasów” Kwedyczenko skapitulował trzykrotnie, m. in. po kapitalnej „bombie” Marka Rapacza. Jest kilku świadków, że padła wtedy przepowiednia, iż dwa dni później Kwedyczence już nie będzie zagrażało takie zagrożenie ze strony trzecioligowców Garbarni. Nikt jednak nie miał zielonego pojęcia, że zdarzą się cuda nad cudami...



WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty