Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > III liga (Kraków-Kielce)
Ludwinowskie „garbowanie”

Garbarnia Kraków - Beskid Andrychów 5-2 (1-1)

1-0 Praciak 22
1-1 Derek 45
2-1 Stokłosa 47
3-1 Stokłosa 52
4-1 Chodźko 68
5-1 Praciak 77
5-2 J. Adamus 90+3

Sędziowali: Lucjan Stolarz oraz Andrzej Brzyk, Michał Mrzygłód (Brzesko). Żółte kartki: Jamka – Felsch, Derek, Fryś.  Widzów 200.

GARBARNIA: Chmura – Małota, Szewczyk, Haxhijaj, Schacherer – Jamka (73 Kuźma), Kosowicz, Chodźko, Kalemba (60 Pluta) – Stokłosa (85 Antas), Praciak.

BESKID: Felsch – Kaczmarczyk (83 M. Adamus), J. Adamus, Walczak, Kukuła – Luty (63 Panek), M. Sobala (75 Czarnik), Derek, Chowaniec (80 Galos) – Fryś, Knapik.

Załatwmy od razu sprawy mało przyjemne. Otóż irytujące stają się stany dekoncentracji, w jakie wpadają gracze Garbarni po objęciu prowadzenia, albo kiedy sekundy dzielą od gwizdka na przerwę, lub koniec meczu. Wcześniej stracono bramki z meczach z Unią Tarnów i Wierną Małogoszcz. Teraz zapadnięto w błogi sen dwukrotnie. Najpierw nie zostało wyjaśnione zamieszanie pod bramką Marcina Chmury, z czego skorzystał płaskim strzałem Grzegorz Derek. Natomiast już w przedłużonym czasie gry po centrze z kornera pozostawiono bez opieki Jakuba Adamusa, który celnie uderzył głową.

„Brązowi” najwyraźniej zapominają, że to tylko arbiter daje sygnał udania się do szatni... A wszelka „samowolka” czasem kończy się źle.

Ten dyscyplinujący zabieg z mej strony jest wprawdzie konieczny, ale w przypadku meczu z Beskidem Andrychów w sumie mało istotny. Bowiem Garbarnia zagrała w przekroju spotkania więcej niż rzetelnie, a momentami nawet na wysokim poziomie. Łatwo i konsekwentnie kreowała groźne sytuacje strzeleckie, zaś procent skuteczności też był relatywnie wysoki. Przecież padło aż pięć bramek, choć rozmiary i tak wysokiego zwycięstwa mogły być znacznie wyższe. Już przy stanie 5-1 rezerwowy Piotr Antas najpierw nie skorzystał z prezentu od Jacka Felscha i posłał piłkę w słupek.Zaraz po wejściu na boisku swoją szansę miał też Dariusz Kuźma, ale pomyliły mu się nogi. Chwilę później znów Antas miał wyborną okazję, lecz jego strzał obronił bramkarz Beskidu. Wcześniej, jeszcze w pierwszej połowie, futbolówka po strzale głową Łukasza Szewczyka uderzyła w poprzeczkę, Mariusz Stokłosa nie był odpowiednio energiczny przy dobitce tego strzału i zabrakło ułamka sekundy. W innej sytuacji do pauzy Stokłosa pośpieszył się z podaniem do Bartosza Praciaka i wręcz wymarzna okazja, aby bramkę Felscha zaatakować w układzie „3-1” niepotrzebnie przepadła. Nie ma jednak co wybrzydzać, przeciwnie. „Garbarze” już do przerwy powinni dysponować solidną zaliczką, jedyny gol dla nich w tej fazie meczu padł po dokładnej centrze Pawła Kosowicza z kornera i nieuchronnym strzale głową Praciaka.

Tuż po zmianie stron zaczął się prawdziwy koncert Stokłosy. 17-latek, uczęszczający do Szkoły Piłki Nożnej w Krakowie-Nowej Hucie, przed dziesięciu dniami nie wykorzystał sytuacji „sam na sam” z bramkarzem Wiernej Małogoszcz. Dzisiaj było zupełnie inaczej, Mariusz po długim biegu pewnie splasował piłkę pod poprzeczką. Pierwszy gol w gronie seniorów! A za moment następny, doprawdy filmowej urody. Krzysztof Jamka dwukrotnie nie zdołał pokonać Felscha, golkiper gości także sparował ostrą „bombę” Krzysztofa Kalemby. Akcja jednak wciąż trwała, i Bogu dzięki... Jamka rzucił crossowe podanie do Stokłosy, a ten pięknie technicznie uderzył w górną siatkę. Kapitalny gol... Dwie pozostałe bramki zdobyte przez „Garbarzy” też były wysokiej klasy. Popisową akcję Jamki ze Stokłosą bezapelacyjnie sfinalizował Tymoteusz Chodźko. A po nim ponownie wpisał się na listę Praciak, obsłużony idealnym podaniem przez Stokłosę. Do pełni szczęścia (dwa gole, dwie asysty) zabrakło Mariuszowi tylko, aby ustrzelił klasyczny hat trick (trzy bramki po kolei w tej samej połowie). Była ku temu wymarzona okazja, ale piłka uderzyła w pierwszy słupek, a później w drugi. To się naprawdę bardzo rzadko zdarza...

Do sędziowania nie należy wnosić zastrzeżeń. Beskid niezły w polu, ale bez większej werwy. No i tragicznie naiwny przy odsłanianiu tyłów, co było podkładaniem głowy pod topór. Garbarnia, w której szeregi powrócił ciężko kontuzjowany filar Marcin Pluta, zdecydowanie lepsza niż podczas falstartu do nowego sezonu. Jej dzisiejszy występ oglądało się z niekłamaną przyjemnością.

Jerzy Cierpiatka


PS. Mam nadzieję, że niniejszym dopiskiem nie zmartwi się zbytnio Bartosz Praciak. Otóż w sprawozdaniu z meczu Garbarnia - Wierna gol na 2-1 został przypisany właśnie jemu. Zaznaczyłem jednak wyraźnie, że praktycznie każdym obserwatorem spotkania targały duże wątpliwości, na czyje konto tego gola zaliczyć. Wątpliwości zostały definitywnie rozwiane, honor należy się Pawłowi Kosowiczowi, po którego centrze  z  wolnego Praciak  jednak  n i e   d o t k n ą ł  głową futbolówki. Zatem Praciak minus „1”, Kosowicz plus „1”. Tak dla ostatecznego porządku w statystykach...

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty