Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > III liga (Kraków-Kielce)
Nie ma strachu na Suchych Stawach2009-08-27 00:03:00 MAS

Miał być mecz z Nidą testem prawdy dla Hutnika. Przyjeżdżał drugi dotąd zespół tabeli, który nie miał na koncie porażki, nie stracił nawet bramki. Jaka miałaby być prawda o Hutniku, objawiona po pokonaniu Nidy? Taka sama jak przed tym meczem – u siebie podopieczni Dariusza Sieklińskiego nie będą nikomu oddawali punktów.


Hutnik Kraków – Nida Pińczów 3-1 (2-0)

1-0 Gil 19
2-0 Świątek 24
2-1 Jagodziński 62
3-1 Gil 89

Sędziował Paweł Kukla (Kraków). Żółte kartki: Świątek, Pasionek – Myca, Więcławski. Widzów 400.
HUTNIK: Turbasa – Czajka,  Pasionek, Garzeł, Jagła – Dziadzio (74 Białkowski), Świątek, Tabak, Pyciak (90 Jurowski) – Szewczyk (67 Nawrot), Gil.
NIDA: Majcherczyk – Myca, Prus-Niewiadomski (42 Jagodziński), Karpiński, Więcławski – Kokosza (75 Kasza), Basąg, Głuc, Zaręba (83 Kłos) – Mika – Chlewicki (66 Kołodziejczyk).

 

Mecz (niemal cały) hutnicy mieli pod kontrolą, tradycyjnie sytuacji bramkowych stworzyli przynajmniej dwa razy więcej niż zdobyli bramek, więc mogli (powinni?) wygrać wyżej. Niewątpliwie jednak Nida pokazała się najprzyzwoiciej z rywali, którzy na Suche Stawy zawitali. Nie poszła na wymianę ciosów, ale też nie zamurowała się na własnej połowie. Próbowała rozbijać akcje hutników, z lepszym bądź gorszym skutkiem, a w drugiej połowie śmielej zapędzała się na połowę rywali. Przez chwilę pomachała nawet szabelką – gdy Jagodziński niespodziewanie zdobył kontaktowego gola. Hutnik – jak to mówi pewien trenerski klasyk – umiał jednak na to drażnienie pozytywnie zareagować.


Przewagę gospodarze mieli od początku. Aż dziw, że dopiero w 19. minucie cieszyli się z bramki. Pyciak pognał lewą stroną boiska i spod końcowej linii dograł piłkę na 11. metr, skąd  nieobstawiony Gil uderzył celnie do bramki. W 23. minucie goście obrali na celownik bramkę Hutnika. Kokosza nie był jednak precyzyjny, piłka po jego strzale poszybowała nad miejscem przeznaczenia. Po wznowieniu gry padł drugi gol dla Hutnika. Piłka szybko przeniosła się w pole karne Nidy. Tam Świątek będąc sam przed bramkarzem z Pińczowa lobem przeniósł nad nim piłkę i zaraz padł w ramiona kolegów. I na tym zakończyły się bramkowe sceny w tej połowie.


Ponieważ po przerwie Hutnik nadal nadawał ton grze (po kombinacyjnych akcjach zespołu strzelali Pyciak, potem Szewczyk), gol dla Nidy był raczej zaskakujący. Jagodziński indywidualnym przebojem przedarł się między obrońcami i strzelił po długim rogu, zaskakując Turbasę. To dlatego pewnie, gdy w 68. minucie na podobny pomysł indywidualnej szarży wpadł Mika, Pasionek wolał go zatrzymać ściągnięciem za koszulkę na murawę i zarobić żółtą kartkę, niż ryzykować przepuszczenie rywala. W 74. minucie Jagodziński próbował innej metody – z rzutu wolnego uderzył mocno, zmierzającą w okienko piłkę wybił Turbasa. Przy tej okazji chyba przypomniało się hutnikom, że też umieją tak przymierzyć z dystansu. Z dwoma soczystymi bombami z 30 metrów – najpierw Nawrota, potem Jagły – poradził sobie jednak bramkarz Nidy. W 89. minucie dał się jednak ograć wszędobylskiemu Gilowi. Walczyli w polu karnym, napastnik Hutnika wyłuskał mu piłkę i mimo asysty Głuca trafił nią do pustej bramki.
– Mieliśmy cały czas mecz pod kontrolą, nawet gdy straciliśmy bramkę, nie było strachu – podsumowywał trener Hutnika Dariusz Siekliński.


MAS


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty