Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > II liga (wschód)
Gwiazdy Puszczy na razie nie błyszczą, więc tylko punkt ze Stalą

Puszcza Niepołomice - Stal Stalowa Wola 0-0

Sędziowali Andrzej Chudy (Zabrze) oraz Artur Grzelec i Bartłomiej Gędłek. Żółta kartki: Janik - Drozd, Piątkowski. Widzów 800.
PUSZCZA: Kwedyczenko - Ogórek, Księżyc, Świstak, Radwański - Lewiński (88 Serafin), Moskała (77 Janik), Ankowski - Bojarski, Papież (69 Orłowski), P. Morawski (69 Keshi).
STAL: Socha - Rosłoń, Drozd, Wieprzęć, Byrski - Piątkowski, Horajecki, Skórski, Getinger (89 Turczyn) - Białek (71 Radawiec), Gęśla.

Bezbramkowy remis to zysk II-ligowej Puszczy Niepołomice w meczu inaugurującym wiosenną część rozgrywek. Punkt z grającą o awans Stalą Stalowa Wola byłby może cenną zdobyczą, gdyby nie beznadziejna sytuacja niepołomiczan w tabeli i ich spektakularne zimowe wzmocnienia, na które wydadzą tyle ile cały budżet stalowolan.

Puszcza Niepołomice zimą dokonała najbardziej spektakularnych wzmocnień. Z 10 nowych, w wyjściowym składzie na pierwszy mecz wiosny znalazło się 5 zawodników. Ale jakich! Tomasz Moskała jeszcze niedawno uganiał się za piłką w ekstraklasie, Tomasz Księżyc, Krzysztof Radwański i Marcin Bojarski byli I-ligowcami. Tylko młodzieżowiec Maciej Papież pracuje dopiero na nazwisko. I jak na te wybuchowe nazwiska, mecz w Niepołomicach przebiegł całkiem bez fajerwerków.

Owszem, Puszcza częściej była przy piłce, jej piłkarze starali się ładnie nią operować, ale kompletnie nie przekładało się na to zagrożenie pod bramką Stali. Futbol Puszczy będzie pewnie teraz bardziej wyrachowany niż był, ale akurat tej wiosny zespołowi Roberta Jończyka bardziej niż finezji w grze, potrzeba nawet brzydkich zwycięstw, niezbędnych do utrzymania przy tak ogromnych stratach w tabeli po pierwszej części sezonu.

W pierwszej połowie były przebłyski akcji, o które może chodzić Jończykowi. Ta z 21. minuty była próbą połączenia w całość indywidualnych umiejętności piłkarzy. Radwański na lewej stronie zagrał do Papieża, ten odegrał do środka do Bojarskiego, który rozegrał piłkę na drugą stronę do Ogórka. Obrońca Puszczy wrzucił futbolówkę w pole karne do Bojarskiego, a ten główkował w kierunku bramki, ale lekko i obok słupka...

Radwański próbował szarpać lewym skrzydłem, w 33. minucie jego wrzutka mogła być groźna, piłkę przedłużył głową Papież, ale tak, że Socha nie miał kłopotów ze złapaniem jej.

Stal z przedostaniem się pod bramkę Tomasz Kwedyczenki miała w I połowie bardzo poważne problemy. Czwórka obrońców, a zwłaszcza dwójka środkowych Świstak - Księżyc, gasiła większość zapędów już samym swoim widokiem, przedpole dobrze czyścił im Lewiński. Próby ofensywnego zabrania się z piłką brały się z ewentualnych strat Puszczy w środku pola, ale tych było bardzo niewiele. Dlatego niewiele było też tych wycieczek stalowowolan na połowę przeciwnika. W najciekawszej, w 25. minucie, Gęśla uderzył tylko w boczną siatkę.

Kibice Stali, którzy zjawili się w Niepołomicach w blisko 200-osobowej grupie nie tracili jednak nadziei. Ich głośne śpiewy niosły się po stadionie i okolicach przez cały mecz. Puszcza takich kibiców się jeszcze nie dochowała. Na trybunach siedzieli chyba koneserzy, ciekawi czego ta odmieniona Puszcza może dokonać. Pełne trybuny były więc niemal ciche.

Pokaz wyrachowanej gry był tymczasem kontynuowany po przerwie. Dopiero w 54. minucie ktoś zdecydował się na strzał, ale tak kiepski, że Białkowi lepiej mu go nie przypominać. Przy tym poziomie czujności w grze obu ekip, ewentualnej szansy mogły szukać w stałych fragmentach. Drugi z rzutów wolnych, które wykonywała w drugiej połowie Puszcza mógł być groźny, bo do piłki podszedł specjalista w dziedzinie pięknych trafień Tomasz Księżyc, ale strzałem pod murem po ziemi nie zaskoczył Sochy.

Długo więc mecz aspirującej do awansu Stali i walczącej przecież o życie Puszczy rozczarowywał. Gra toczona była zbyt monotonnym rytmem, obu zespołom brakowało tego jednego zrywu, który mógłby zmienić wynik i podkręcić tempo. Dokonując dwóch zmian w 69. minucie trener Puszczy pewnie liczył na taki zryw, wprowadził przecież na boisko Petera Keshiego, który jesień spędził na strzelaniu bramek dla IV-ligowego Lotnika Kryspinów. Jego indywidualne przeboje kilka razy przynosiły zwycięstwa Lotnikowi, tym razem niczego nie zdążył pokazać.

A im bliżej było końca tym wyraźniej było widać, że to jest mecz do pierwszego trafienia. Kto by go zapisał na swoim koncie, ten mógł prowadzenie ochronić do końca meczu. Próbę podjął w 77. minucie wspomniany Księżyc. Przymierzył pod poprzeczkę z dystansu, Socha wybił z trudem piłkę.

Więcej godnych uwagi strzeleckich prób nie było. Sprawiedliwy remis jest cenniejszy dla Stali.

MAS

 

Wkrótce więcej

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty