Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > II liga (wschód)
Dariusz Wójtowicz w Puszczy: Hazardzista czy desperat? (ROZMOWA Z TRENEREM)2011-04-20 19:14:00 Małgorzata Syrda-Śliwa

Dariusz Wójtowicz został nowym trenerem Puszczy Niepołomice. - Skusiła mnie perspektywa pracy w klubie, który ma szerokie plany rozwoju  - mówi szkoleniowiec, który z sukcesami pracował wcześniej m.in. z I-ligową Sandecją Nowy Sącz i młodzieżowymi reprezentacjami kraju.


MAŁGORZATA SYRDA-ŚLIWA: - Jest Pan hazardzistą czy desperatem, a może znudziło się Panu trenerskie bezrobocie, skoro obejmuje Pan ostatni zespół II ligi?

DARIUSZ WÓJTOWICZ: - Ani hazardzistą, ani desperatem, chociaż ktoś z boku może tak pomyśleć, gdy popatrzy na tabelę II ligi. Decyzja o podjęciu pracy w Puszczy jest jednak przemyślana. Skusiła mnie perspektywa pracy w klubie, który ma szerokie plany rozwoju. Przedstawili mi je działacze i burmistrz Niepołomic Roman Ptak. Wyłonił się z ich słów obraz Puszczy jako stabilnego klubu, o stabilnym budżecie, ze stałym, gwarantowanym wsparciem samorządu lokalnego, pomysłem na budowę wielofunkcyjnego stadionu w Niepołomicach. Zgodziłem się na pracę w Puszczy dlatego, że kontrakt jest trzyletni. Byłbym niespełna rozumu, gdybym obiecał teraz działaczom, że na pewno utrzymamy się w tym sezonie w II lidze. Do samego końca będziemy walczyć, ale nawet zdrowy rozsądek podpowiada, że zadanie jest bardzo trudne, zdaję sobie sprawę, że wręcz graniczące z cudem. Byłbym niewiarygodnym oszustem, gdybym obiecał, że zostaniemy na pewno w II lidze. To jest piłka, może się zdarzyć, że spadniemy. Ale wtedy będzie okazja zakasać rękawy i pracować na to, żeby awansować z powrotem. Mamy więc krótkoterminowy cel, ale bardziej realny jest ten długoterminowy - budowa ciekawego zespołu, który będzie grał w II lidze i wyżej.

- Kiedy się analizuje Pana ścieżkę rozwoju zawodowego - trenera, który pracował już z czołówką pierwszej ligi, wydaje się naturalne, że następny szczebel kariery to powinna być ekstraklasa. A tymczasem Pan zaskakująco ryzykuje tym, co osiągnął, bo może znów cofnąć się do III ligi...


- To może zaskakiwać. Moje ambicje w tym momencie na pewno nie będą zaspokojone, ale z nich nie rezygnuję. Uważam, że trener jest od tego, żeby pracować na każdym szczeblu. Skoro oferty z innych klubów - poza jedną z I ligi, którą odrzuciłem - nie były tak przekonujące, to przyjmuję ofertę Puszczy. Czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby potem zrobić dwa do przodu. Puszcza jest blisko Krakowa, gdzie mieszkam, to też był ważny argument. Mimo podpisania 3-letniego kontraktu jestem umówiony z działaczami, że jeśli przyjdzie propozycja nie do odrzucenia, to nie będę miał czynionych przeszkód, żeby z niej skorzystać, a Puszcza na tym na pewno nie straci.

- Dokonał Pan obliczeń, co może Was uratować jeszcze w tym sezonie? Bo ogólnie można by powiedzieć, że - bagatela - musicie wygrać wszystkie 10 spotkań i liczyć na inne przychylności losu - potknięcia rywali i dobrą passę I-ligowców...

- Nie liczyłem nic i to samo zaleciłem piłkarzom w pierwszej rozmowie z nimi. Musimy myśleć o każdym najbliższym meczu, a nie o tabeli, bo tylko to może nas uwolnić od balastu oczekiwań, presji. Powolutku zaczniemy się odbijać od dna, bo niewątpliwie na nim jesteśmy.

- Oglądał Pan Puszczę wcześniej, czy tylko w ostatnim meczu z Wigrami?

- Widziałem ją wcześniej w jakimś sparingu, nawet z moim zespołem. Wyglądała wtedy lepiej niż teraz... Większość zawodników znam. Nawet w trakcie ostatniego meczu z Wigrami zobaczyłem, że jest wiele płaszczyzn, elementów, w których można próbować coś poprawić. Nie wiem, czy to się uda w krótkim czasie, bo nie mam czarodziejskiej różdżki, za której dotknięciem zespół zacznie wygrywać, ale solidną pracą będziemy się starali coś zmienić.

- Trenerowi Robertowi Jończykowi trudno odmówić solidnej pracy, zaangażowania, a to nie wystarczyło. Po ostatnim meczu mówił, że wypróbował już wszelkich wariantów personalnych, a patentu na wygrywanie nie znalazł. Pan inaczej poustawiałby ogniwa w Puszczy?

- Trener Jończyk na pewno wykonał solidną pracę, ale każdy trener ma swoją wizję pracy. Widzę jakieś różnice w naszych pomysłach. Granica między sukcesem a brakiem sukcesu w pracy trenerskiej jest bardzo cienka. Może trenerowi Jończykowi zabrakło trochę szczęścia, a może tego czegoś, co jeden trener ma, a inny nie. Nie mówię tego na swoim przykładzie, tylko innych, na przykład trenera Jacka Zielińskiego, który przyszedł do Polonii Warszawa i z tym samym zespołem zaczął osiągać lepsze wyniki. Nie mówię, że czegoś takiego trener Jończyk nie ma, że ja na pewno zacznę wygrywać z Puszczą. Nie wiem czy tak będzie. Mówię tylko, że nie zgrały się w jego przypadku wszystkie elementy i niewątpliwie nie było oczekiwanych wyników. Ja jestem warsztatowcem, wierzę w swój warsztat. Liczę na solidną pracę i podniesienie jakości gry zespołu.

- Zimą znaleźli się w Puszczy doświadczeni zawodnicy o głośnych nazwiskach, a wyników nie ma. Czy Jończyk popełnił błąd wybierając taką drogę dla zespołu, który miał walczyć o utrzymanie?

- Nie chcę oceniać czy to był błąd Jończyka. Miał taką wizję, faktem jest, że wyniki za nim nie przemawiają. Po pierwszym treningu z zespołem z głośnymi nazwiskami, mogę powiedzieć, że to zespół z dużymi dysproporcjami w umiejętnościach. Ta kadra nie jest wyrównana. Dla mnie pytanie brzmi, czy uda mi się wydobyć apogeum możliwości od tych, którzy muszą wziąć na siebie odpowiedzialność, w największym stopniu pociągnąć ten wózek. Czasu mam i mało - jeśli brać pod uwagę krótkoterminowy cel, i dużo - jeśli zadaniem jest budowa zespołu na przyszłość. Trzeba zadziałać szybko, ale i popatrzeć na te 10 meczów jako czas, w którym przekonujemy się o wartości poszczególnych zawodników, a nie ich nazwisk.

- Skoro o tym mowa, odstawi Pan od składu z powodu korupcyjnych grzechów Marcina Bojarskiego i Tomasza Moskałę czy zostaną w zespole, jako jego filary?

- Rozstrzygam tę kwestię wyłącznie w kategoriach sportowych. Oczywiście to co zrobili było moralnie naganne i należy to zdecydowanie potępić. Ponieśli lub poniosą za to karę, ciąży na nich ogromna publiczna presja. Dawka doświadczeń, które zbierają z tego powodu, na pewno wiele ich nauczy. Sportowo będę na nich jednak chciał postawić. Może będą chcieli się za to podanie ręki odwdzięczyć jeszcze większą mobilizacją? O ich losie może zdecydować zarząd klubu, dla mnie jako trenera są zawodnikami, na których można się sportowo oprzeć.

- Kto oprócz nich powinien wziąć odpowiedzialność za wyniki w zespole?

- Tacy piłkarze jak Tomek Kwedyczenko, Tomek Księżyc, Michał Świstak, Krzysiek Radwański, Wojtek Ankowski. Kupę lat grają w piłkę, od kogo jak nie od nich żądać odpowiedzialności za wyniki. Pozostała grupa perspektywicznych piłkarzy - Arkadiusz Lewiński, Sebastian Janik, Arkadiusz Serafin, Michał Papież, muszą w tym pomóc.

- Nauczony przykrym doświadczeniem zarząd Puszczy poprosił Pana o złożenie oświadczenia o nieuczestniczeniu w procederze korupcyjnym? Lub zawarł w Pana kontrakcie klauzulę, że zostanie rozwiązany, jeśli takie fakty ujrzą światło dzienne?

- Nie, nie zostałem poproszony o złożenie takiego oświadczeniu, nie rozmawialiśmy też o takiej klauzuli w kontrakcie, ale mogę Panią zapewnić, że mnie ta sprawa nie dotyczy. Miałem to szczęście, że w tamtych czasach pracowałem więcej z kadrami młodzieżowymi. Uniknąłem dzięki temu pokusy wdepnięcia w to, w co inni weszli. Bardzo wiele osób w seniorskiej piłce stanęło wobec takiej pokusy. Nie jest powiedziane, jak ja bym się zachowywał, gdybym stanął wobec takiego wyboru. Na szczęście nie stanąłem. Gdybym miał złożyć takie oświadczenie lub wprowadzić taki zapis do kontraktu, nie byłoby z tym żadnego problemu.


Małgorzata Syrda-Śliwa
wojtowicz.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty