Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > III liga (Kraków-Kielce)
W Andrychowie było wszystko, czego trzeba do szczęścia2009-09-26 20:37:00

Wszystko czego trzeba do piłkarskiego szczęścia było w meczu III ligi małopolskiej Beskidu Andrychów z Hutnikiem.


Beskid Andrychów – Hutnik Kraków 2-3 (0-2)

0-1 Fryś 28 samob.
0-2 Pyciak 29
0-3 Gil 52
1-3 M. Sobala 70
2-3 J. Adamus 84
Sędziował Sebastian Widlarz (Wadowice). Żółte kartki: Luty  – Pasionek, Jurkowski, Dziadzio, Świątek. Czerwone kartki: Luty (82, 2. żółta) – Dziadzio (90+3, 2. żółta). Widzów 1400.
BESKID:
Syty – Kaczmarczyk, Walczak, Kukuła, J. Adamus – Luty, M. Sobala, Derek, Czarnik – Fryś, Knapik.
HUTNIK: Turbasa – Czajka, Pasionek, Garzeł, Jagła – Pyciak (76 Jurkowski), Dziadzio, Tabak, Świątek (90+7 Szewczyk) – Nawrot, Gil.

 

Co się składa na piłkarskie szczęście? Bramki? Proszę bardzo - aż pięć. Emocje? Przez 95 minut (bo tyle teoretycznie doliczył sędzia), a tak naprawdę nawet 98 (bo o tyle aż mecz się faktycznie przedłużył). Kartki? Siedem żółtych (po dwie podwójne) ii dwie czerwone. Kibice? 1500 i to obu drużyn, przez co stadion aż tętnił życiem. Wynik? Niepewny do ostatniej chwili, bo Hutnik prowadząc 3-0 stracił dwie bramki, a Beskid miał w doliczonym czasie szansę na zdobycie trzeciej, na wagę wyrównania. Nie było na co w Andrychowie narzekać...

 

Oczywiście Beskid i jego rzesza kibiców (najliczniejsza w III lidze) nie muszą się z taką definicją szczęścia zgodzić. Gospodarze przecież przegrali. Z drugiej strony skoro gonili wynik od stanu 0-3, wielkich nadziei na korzystny wynik nie musieli mieć.

W 28. minucie stracili pierwszą bramkę i to po samobójczym trafieniu Frysia. Gdyby nie zmieszał się w akcję Świątka i nie posłał piłki do własnej bramki i tak by pewnie padł gol, bo na futbolówkę czyhał już Pyciak. Nie dane mu było trafić w tej akcji, ale już w kolejnej zanotował na swoim koncie trafienie. Bardzo mądrym strzałem nad bramarzem podwyższył szybko prowadzenie gości na 2-0. Kiedy szybko po przerwie hutnicy zdobyli trzeciego gola (Pyciak przed nim trafił w poprzeczkę, a Gil dobił piłkę do celu), wydawało się, że los Beskidu jest już przesądzony.

 

Tymczasem bardzo ambitnie walczył on o swoje cele. Po tym jak M. Sobala w 70. minucie głową pokonał Turbasę, emocje na dobre zostały rozgrzane. W 81. minucie doszło nawet do przepychanek po faulu Jurkowskiego na Kaczmarczyku. Skończyły się drugą żółtą i czerwoną kartką dla Świątka i żółtymi kartkami dla Jurkowskiego i Lutego, ale także rzutem wolnym, z którego Beskid zdobył kontaktową bramkę. Kukuła wrzucił piłkę, a Adamus głową skierowął ją do bramki. Gospodarze mogli wyrównać w doliczonym czasie - Knapik znalazł się w wymarzonej sytuacji,ale źle się złożył do strzału i Hutnik  mógł odetchnąć. 
Dariusz Siekliński, trener Hutnika chwalił rywali: - Niełatwo nam strzelić gola, a Beskidowi się to udało dwa razy. To solidna drużyna.

DARO

 






WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty