Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > Ekstraklasa
Filipiak: Lenczyk musi sobie poradzić2010-04-05 15:56:00

- Mam pełne zaufanie do trenera. On pewnie by wolał, żebym na przykład nie miał tego zaufania, żebym mu się wtrącał, bo wtedy mógłby powiedzieć, że to jest czyjaś wina - mówi o sytuacji piłkarzy Cracovii i trenera Oresta Lenczyk prezes klubu Janusz Filipiak. Już pojawiły się plotki, że pozycja szkoleniowca jest zagrożona.


Cracovia przegrała pięć z sześciu wiosennych meczów, jej dorobek z nich to 3 punkty, zdobyte w meczu z Koroną Kielce. Porażka z Jagiellonią była trzecią z rzędu Pasów. Co zrobić, by było inaczej? Dziennikarze pytali o to prezesa klubu Janusza Filipiaka.

- Prezes i zarząd ma bardzo ograniczone pola działania w okresie między okienkami transferowymi. Tak jak każdy kibic, ja też mam swoje uwagi, jak ustawić drużynę, kto powinien grać, a kto nie, jakie błędy, ale to absolutnie nie wchodzi w rachubę, by trenerowi pomagać i brać na siebie odpowiedzialność - mówi Filipiak. - Trener i drużyna są razem, wiedzą, jakie są nastroje, klimaty. Trener ma bardzo duże doświadczenie w prowadzeniu zespołu, a tu takie „doskoki z boku” zarządu, czy pojedynczych osób, absolutnie nie pomogą. Ja tego, wbrew domniemaniom mediów, nigdy nie robiłem. Drużyna musi dać sobie radę. Żyjemy w przekonaniu, że piłkarze są odpowiedzialni i ta sytuacja też ich gnębi, co zresztą nie ułatwia im zadania. Lepiej gra się bowiem „na fali”, niż „w dołku”. Wyjście „z dołka”, szczególnie w przypadku drużyn zespołowych, jest trudne.

- Bywało tak, choćby za czasów trenera Majewskiego, że przychodził Pan do szatni, rozmawiał z zawodnikami. Teraz też?

- Czy ja przychodziłem... Raczej chodziło o to, żeby nie było tak, że prezes ma w nosie i nie interesuje się. Teraz tak się składa, że mam bardzo mało. Ostatnio rzadko przebywam w Polsce, rozwijamy działalność zagraniczną. Na mecz z Jagiellonią przyleciałem prosto z Francji. O 16 wylądowałem, o 17 byłem już na stadionie i tak to mniej więcej wygląda. Na Święta jestem, potem znowu wyjeżdżam. Moje możliwości działania są ograniczone. Chcę jednak jeszcze raz powiedzieć, że pokładam pewną nadzieję w trenerze, jest doświadczony, nie tylko jeżeli chodzi o ustawianie zespołu na boisku, ale również jeżeli chodzi o pracę przy warstwie mentalnej. Tą wiarą musimy żyć.

- Podobna sytuacja była jesienią – był okres, kiedy drużynie nie szło…
- Ostatnio miałem telefon od jednego z waszych kolegów, że prezesi polskich klubów powinni namówić się i tę odpowiedzialność jakoś lepiej egzekwować. To nie jest tylko sytuacja Cracovii, która może w tej chwili jest zła, ale gdy spojrzymy na pozycję w pucharach (polskich drużyn w europejskich pucharach – przyp.), to jest to tragedia. Ten dziennikarz wpadł na pomysł, żeby prezesi się namówili i egzekwowali odpowiedzialność od zawodników, natomiast, ani FIFA, ani polskie przepisy na to nie pozwalają. Nie ma żadnego ruchu. Mogę przyjść, mogę zatrzymać pensję, ale po trzech miesiącach muszę ją wypłacić, to powoduje tylko większe kwasy i absolutnie nie przyczynia się do poprawy atmosfery w drużynie. Jeszcze raz powtarzam: jeżeli ci zawodnicy, których mamy w tej chwili sami nie poczują odpowiedzialności za wynik i miejsce w tabeli, to ja muszę otwarcie powiedzieć, że, tak jak w innych klubach, my-prezesi jesteśmy bezradni.

- Okazał Pan zaufanie drużynie..
- Bo ja nie mam innego wyjścia (śmiech). Muszę obdarzyć ją tym zaufaniem i polegać na tym, że piłkarze są poważni i będą poważnie grali.

- Piłkarze mówią, że nie są w kryzysie, że po prostu wpadli w dołek…
- Oni wiedzą lepiej. Jest drużyna, jest trener i ja nie mogę przyjść z doskoku i budować jakichś wielkich teorii. We wszelkim rządzeniu trzeba mieć dobre informacje, by podjąć decyzję. (…)

- Z pewnością ma Pan jednak dobre informacje o Cracovii…
- Na dzień dzisiejszy mam pełne zaufanie do trenera. On pewnie by wolał, żebym na przykład nie miał tego zaufania, żebym mu się wtrącał, bo wtedy mógłby powiedzieć, że to jest czyjaś wina (śmiech). A tak, ma drużynę.

- Comarch coraz intensywniej udziela się w niemieckim TSV 1860 Monachium..
- Tak, jeszcze w kwietniu podpiszemy umowę o dużym sponsoringu dla TSV i będziemy na koszulkach. Rozmowy są  zaawansowane. Oczywiście może do tego nie dojść, ale jest wola obu stron. Natomiast trzeba powiedzieć, że ciężko jest robić biznes na tą skalę, na jaką my robimy w Niemczech, bez marketingu. Ten marketing będzie robiony przez TSV i to cieszy się dużym zainteresowaniem w Niemczech. Jest duża ekspozycja reklamowa. Będziemy próbowali, aby przełożyło się to również na stronę sportową. Ona nie jest jednak taka prosta, bo każdy trener jest indywidualnością, każdy chce mieć własną drużynę i z zewnątrz ciężko jest w to wnikać. Jestem jednak przekonany, że gdy będziemy głównym sponsorem – na dzień dzisiejszy jesteśmy drugim głównym – to te możliwości współpracy sportowej będą większe. Na pewno dyskutowany jest temat meczu z TSV na otwarcie naszego stadionu. To spotkanie byłoby dla mnie ciekawe, nie dlatego, że sponsorujemy obie drużyny, ale dlatego, że miałoby ten smaczek: „no, zobaczmy gdzie my jesteśmy w porównaniu z ligą niemiecką - pierwszą, czy drugą”.

- Jak przebiegają pracę przy modernizacji stadionu?
- W warstwie materialnej zawsze idzie nam bardzo dobrze. Przez te siedem lat zrobiliśmy bardzo duży, kolosalny wręcz postęp i dalej będziemy go robili, jeżeli tylko miasto zgodzi się na podwyższenie kapitału (w spółce Cracovii SSA -przyp.red). Jeśli chodzi o budowanie stadionu, to jest bardzo dobrze.

- W takim razie Cracovia zagra na nim już w październiku?
- Z pewnością tak.


DG/cracovia.pl


filipiak1.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty