Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Podkarpacie > Seniorzy > I liga
Piłkarze za Cecherzem

Stal Stalowa Wola - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2-4 (2-1)

1-0 Migalewski 3

2-0 Trela 28

2-1 Kołodziej 45

2-2 Kołodziej 64, karny

2-3 Patejuk 71

2-4 Świerblewski 78

Sędziował Erwin Paterek (Lublin). Żółte kartki: Krawiec, Migalewski, Piszczek - Cienciała, Mikler. Widzów 1500.
STAL:
Wietecha (69 Wierzgacz) - Wieprzęć, Maciorowski, Piszczek, Lebioda - Stachowiak, Krawiec, Uwakwe, Trela - Migalewski (59 Czpak), Wasilewski (57 Mychalczuk).

PODBESKIDZIE: Mikler - Ganowicz, Matawu, Chmiel (39 Bagnicki), Dancik - Matusiak, Świerblewski, Patejuk, Osiński (46 Rocki) - Cienciała, Kanik (30 Kołodziej).

Po kolejnym przegranym meczu ponownie aktualne stało się pytanie, czy Przemysław Cecherz tym razem straci pracę. On sam oddał się do dyspozycji zarządu, ale wszystko wskazuje na to, że jednak wciąż ma w klubie mocną pozycję, a także popierają go piłkarze. Na dowód niech świadczy fakt, że to właśnie do niego podbiegł Trela zaraz po tym, jak zdobył gola. Najprawdopodobniej więc to on poprowadzi Stal w Świnoujściu.

 

Trudno zresztą za tą porażkę winić w głównej mierze trenera. To nie on popełnił błąd przy pierwszej straconej bramce, tylko Tomasz Wietecha. To również nie on dał się z łatwością ograć przy trzecim trafieniu, tylko Jaromir Wieprzęć. Tak można by jeszcze wymieniać, ale nie ma to większego sensu. Jedno jest pewne. Już od dłuższego czasu Stal gra dobrze dopóki nie traci bramki. Po tym jej zawodnicy zwieszają głowy i oddają pole rywalowi.

 

To nie jest koniec podobieństw do wcześniejszych spotkań. Stal znów zagrała dobry mecz w środku tygodnia, by następnie przegrać na własnym boisku. Tym razem jednak długo nic na to nie wskazywało. Gospodarze zaczęli z animuszem, czym chyba zaskoczyli faworyzowanych gości. W ten sposób za nim mecz się na dobre rozpoczął już było 1-0. W pole karne dośrodkował Tadeusz Krawiec i Igor Migalewski strzałem głową pokonał Joachima Miklera. Goście, którzy w tym sezonie zanotowali aż pięć remisów szybko się otrząsnęli i przejęli inicjatywę na boisku. Stal jednak bardzo mądrze się broniła i choć była momentami spychana do głębokiej defensywy, to wynik nie ulegał zmianie. Ze strony gospodarzy wystarczył natomiast jeden szybki wypad, mocny strzał z dystansu Krzysztofa Treli i było 2-0. W tym momencie chyba wszyscy na trybunach zaczęli wierzyć, że pierwsza wygrana Stali w tym sezonie jest na wyciągnięcie ręki. Na taki obrót wydarzeń szybko reagował szkoleniowiec gości Marcin Brosz i już w I połowie dokonał dwóch zmian, a na boisko weszli Dariusz Kołodziej oraz Piotr Bagnicki. Szczególnie postawienie na tego pierwszego okazało się strzałem w "10", bo to Kołodziej okazał się w głównej mierze katem gospodarzy. Tuż przed przerwą uderzeniem z rzutu wolnego zdobył bramkę kontaktową, a w 64 minucie strzałem z "jedenastki" wyrównał. Co ciekawe faulowany w tej sytuacji był trzeci z wprowadzonych na boisko w trakcie meczu Piotr Rocki. Od tego momentu zaczęło się prawdziwe nieszczęście miejscowych. Z urazem głowy do szpitala pojechał Tomasz Wietecha (ucierpiał w starciu z Rockim), zamienił go Stanisław Wierzgacz, a Podbeskidzie w niespełna kwadrans zadało dwa decydujące ciosy.

 

Paweł Marzec

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty