Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Podkarpacie > Seniorzy > I liga
"Stalówka" postraszyła Widzew

Stal Stalowa Wola – Widzew Łódź 0-1 (0-0)

0-1 Robak 63
Sędziował Tomasz Musiał z Krakowa. Żółte kartki: Grzeszczyk, Robak, Bieniuk. Widzów 6000.
STAL:
Wietecha – Wieprzęć, Maciorowski, Treściński, Lebioda – Szymiczek (64 Czpak), Łagiewka, Uwakwe, Trela (68 Stachowiak) – Michalewsky (68 Wasilewski), Mychalczuk.
WIDZEW: Mielcarz – Szymanek, Ukah, Bieniuk, Broź – Budka (63 Oziębała), Panka (58 Grzeszczyk), Zwoliński (83 Sernas), Kuklis, Grzelczak – Robak.

Stal mogła pokusić się o sprawienie sporej niespodzianki, ale zabrakło jej szczęścia. Widzew miał bowiem w swoich szeregach Marcina Robaka, który strzałem z rzutu wolnego zapewnił słabym w tym dniu łodzianom wygraną.
Goście w pierwszych minutach zaatakowali z impetem, ale szybko stracili pomysł na grę. Szansę miał Robak, ale mając przed sobą jedynie Tomasza Wietechę trafił prosto w niego. W tym momencie przyjezdni chyba za bardzo uwierzyli, że małym nakładem sił wygrają i oddali pole bardzo walecznym gospodarzom. Stal w niczym nie przypominała zagubionego zespołu z pojedynku z Dolcanem i szczególnie gra w obronie mogła imponować. Widzew przez cały mecz w zasadzie nie stworzył żadnej dogodnej sytuacji i tylko z rzadka przedostawał się w pole karne gospodarzy. Ci natomiast w 40. minucie mieli okazję-marzenie. W okolicach środka boiska Jurij Mychalczuk przepchnął Jarosława Bieniuka i pomknął, co sił na bramkę łodzian. Będąc sam na sam z Maciejem Mielcarzem nieczysto uderzył i futbolówka - ku rozpaczy miejscowych kibiców - minęła prawy słupek bramki Widzewa.
Pierwsza połowa kosztowała wiele zdrowia gospodarzy, którzy po zmianie stron z czasem opadali z sił i inicjatywę zaczął przejmować Widzew. Nic z tego jednak nie wynikało. W dalszym ciągu goście nie mieli za bardzo pomysłu na rozmontowanie szczelnej defensywy „stalówki” i tak było do 63 minuty. Wtedy to w odległości ok. 25 metrów od bramki gospodarzy sfaulowany został Łukasz Broź. Do piłki podszedł Robak i precyzyjnym uderzeniem tuż nad murem pokonał Wietechę. Stal starała się jeszcze resztkami sił wyrównać i tuż przed końcem miała ku temu okazję. Zza szesnastki uderzał Krystian Lebioda, piłka odbiła się od jednego z „widzewiaków” i sprawiła sporo kłopotów Mielcarzowi, ale ten pokazał klasę i wybił piłkę na róg.

Zdaniem trenerów

Przemysław Cecherz, Stal:
- Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Z takim przeciwnikiem, jak Widzew trzeba się liczyć z tym, że stworzymy sobie 2-3 sytuacje, z których jedną musimy wykorzystać. Mieliśmy je i tylko do siebie możemy mieć pretensje, że nie zdobyliśmy gola. Widzew natomiast czystej okazji nie miał, a gola zdobył z rzutu wolnego. To tak jak w życiu, trzeba mieć jeszcze szczęście, a nam dzisiaj go zabrakło.
Paweł Janas, Widzew:
- Stal postawiła nam wysoko poprzeczkę i był to dla nas trudny mecz. Grała bardzo dobrze w defensywie i w zasadzie nie stworzyliśmy sobie żadnej sytuacji bramkowej. Cieszę się, bo osobiście jeszcze nigdy tutaj nie wygrałem, jako trener Bełchatowa przegrałem w meczu pucharowym, a wiosną prowadząc Widzew bezbramkowo zremisowałem. Jest to więc moje pierwsze zwycięstwo. Wymęczone, ale jednak.
PAWEŁ MARZEC

Trzy pytania do Tomasza Wietechy, bramkarza Stali

- Mógł pan lepiej zareagować przy strzale Robaka?
- Ciężko było zareagować inaczej. Piłka odchodziła ode mnie i chyba nic nie mogłem na to uderzenie poradzić.
- Dzisiaj zagraliście nieporównywalnie lepiej, niż w meczu z Dolcanem...
- Nie ma nawet co porównywać tych dwóch spotkań. Dzisiaj próbowaliśmy walczyć i nie sądzę, aby Widzew był drużyną lepszą. Strzelił jednak jedną bramkę i wygrał mecz.
- Po przerwie brakowało już sił, aby jeszcze zaatakować?
- Nie sądzę. Ta stracona bramka podcięła nam po prostu skrzydła. Z nami jest tak, że jak tracimy gola to nasza gra siada. Drugi mecz graliśmy u siebie, a cały czas pozostajemy bez punktów. Szkoda...
Rozmawiał PAWEŁ MARZEC

Mówi Marcin Robak, strzelec jedynego gola: Pracował cały zespół

- Stal pierwszy mecz przegrała wysoko i chciała się na nas odbić. Przygotowywaliśmy się więc na ciężki mecz i taki faktycznie był. Graliśmy bardzo konsekwentnie z tyłu i nie straciliśmy gola. Ważne, że jednego udało się strzelić i cieszymy się z wygranej. Na zwycięstwo zapracował cały zespół, a nie tylko ja, więc brawa należą się wszystkim. Jeszcze chwilę będziemy się cieszyć dzisiejszym meczem, a następnie zaczniemy myśleć o derbach Łodzi.
(PM)

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty