Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > Ekstraklasa
Przełamanie Wisły! Wymarzony powrót Kirma

Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 5-2 (1-1)

0-1 Krzysztof Bąk 11
1-1 Patryk Małecki 30
2-1 Radosław Sobolewski 46
3-1 Paweł Brożek 67 (karny)
4-1 Andraż Kirm 69
4-2 Tomasz Dawidowski 82
5-2 Andraż Kirms 70

Sędziował Szymon Marciniak z Płocka. Żółte kartki: Wilk - Kozans. Widzów 15 000.
WISŁA: Pawełek – Cikos, Chavez, Bunoza, Paljić – Małecki, Sobolewski, Garguła (79 Rios), Boukhari (61 Wilk), Kirm - Paweł Brożek (88 Żurawski).
LECHIA: Kapsa – Dellu, Kozans, Bąk, Wołąkiewicz (52 Kaczmarek) – Nowak, Traore, Surma – Lukjanovs (71 Wiśniewski), Buval, Buzała (61 Dawidowski).

Zaczęło się od prowadzenia Lechii Gdańsk, a skończyło się efektownym zwycięstwem Wisły Kraków 5-2. Jego ojcem został powracający w wielkim stylu do wyjściowej jedenastki Andraż Kirm. Słoweniec dwukrotnie wpisał się na listę strzelców i wywalczył rzut karny.

W przerwaniu najgorszej passy Wisły od przejęcia jej przez Bogusława Cupiała miał pomóc Kirm. Etatowy reprezentant Słowenii wybiegł na murawę w podstawowym składzie po raz pierwszy tym sezonie. Nie była to jedyna zmiana w ustawieniu forsowanym przez Roberta Maaskanta. Na lewą obronę powrócił Dragan Paljić, natomiast na środek obrony Osman Chavez.

Nim wiślacy przyswoili sobie wprowadzone zmiany, goście objęli prowadzenie. W 11. minucie Gordan Bunoza dopuścił się faulu w bocznej strefie boiska około 30 metrów od bramki. Skutecznym egzekutorem rzutu wolnego okazał się Abdou Traore. Z jego silnego wbicia skorzystał Krzysztof Bąk, idealnie skierowując piłkę tuż przy słupku. Zadania nie utrudnił mu Chavez, który nie wywarł zbytniej presji podczas krycia.

- Nigdy nie spadnie, Wisełka nigdy nie spadnie – zaczęli żartobliwie skandować kibice, chcąc umotywować swoich pupili. Maaskant liczył, że przy ofensywnie nastawionym przeciwniku będzie łatwiej o sytuacje, tymczasem co chwilę do interwencji zmuszany był Mariusz Pawełek.

Lechia imponowała ustawieniem w obronie, ale jeden błąd kosztował ją utratę prowadzenia. Po pół godziny gry dośrodkowanie niefortunnie przeciął Bąk, a toczącą się futbolówkę mocno uderzył lewą nogą Patryk Małecki. Zasłonięty Paweł Kapsa nie zdążył z interwencją, ale po wznowieniu gry jego koledzy nie spuścili głów ruszając do ataku. Tym razem nieco mniej rozważnego, czym zachęcili wiślaków do kontrataków.

W szatni musiało być naprawdę gorąco. Wisła wybiegła z niej naładowana, a po niespełna 60 sekundach drugiej połowy wysunęła się na prowadzenie. Piłkę przed polem karnym przechwycił niewidoczny wcześnie Radosław Sobolewski, uciekł z nią rywalowi i uderzył po długim słupku. Chwilę później powinno być 3-1, ale wyśmienicie wyprowadzony w sytuację sam na sam Nourdin Boukhari nieczysto uderzył.

Przeciwnicy sprawiali wrażenie potężnie zaskoczonych przemianą krakowian, których pressing utrudnił im swobodne rozgrywanie akcji, do czego zostali przyzwyczajeni przed przerwą. Reakcja Tomasza Kafarskiego była natychmiastowa. Miejsce Pawła Buzały zajął Tomasz Dawidowski, mający wiele do udowodnienia w Krakowie. Po rezerwowych sięgnął również Maaskant. Cezary Wilk zastąpił Boukhariego. Decyzja ta została przyjęta owacyjnie, gdyż Marokańczyk był zdecydowanie najsłabszym ogniwem zespołu.

W 67. minucie sędzia Szymon Marciniak wskazał na 11 metr po tym, jak Kapsa po niepewnej interwencji trafił w nogi Andraża Kirma. Wszystko zaczęło się jednak o Pawła Brożka, który pociągnął lewym skrzydłem i oddał strzał dając golkiperowi pretekst do popełnienia błędu. Właśnie Brożek pewnym strzałem wykorzystał karnego.

Nadzieje gdańszczan na korzystny wynik odebrał tuż po wznowieniu gry Kirm. Wykorzystał mierzone podanie od Paljica i nie stracił zimnej krwi stając oko w oko z Kapsą. Na tym nie skończyły się jednak popisy strzeleckie. Najpierw Dawidowski wpakował piłkę do siatki, dobijając sparowaną do boku piłkę przez Pawełka, na co odpowiedział w ciągu kilku sekund Kirm pięknym uderzeniem z około 20 metrów.

Na trybunach zapanowała euforia, bo tak efektownego zwycięstwa wiślaków nie widziano od dawna. Pozostaje jednak pytanie, czy był to wyłącznie jednorazowy wybryk, czy też powrót formy przed najważniejszymi spotkaniami rundy jesiennej.

Robert Błaszczyk

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty