Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > Ekstraklasa
Jest zwycięstwo, ale forma jeszcze nie ta

Wisła Kraków - Arka Gdynia 1-0 (1-0)

1-0 Małecki 24

Sędziował Robert Małek (Zabrze). Żółte kartki: Budziński. Bruma, Ivanovski.
WISŁA: Pawełek - Cikos, Bunoza, Kowalski, Diaz - Kirm (80 Wilk), Sobolewski, Piotr Brożek - Rado (46 Boguski), Małecki - Paweł Brożek (64 Żurawski).
ARKA: Witkowski - Bruma, Szmatiuk, Noll, Płotka - Bożok, Budziński, Zawistowski (77 Siemaszko), Glavina (86 Mawaye) - Burkhardt, Labukas (63 Ivanovski).

Rozbita pucharowym niepowodzeniem Wisła nie pokonała jeszcze kryzysu. W pierwszym meczu sezonu w ekstraklasie pokonała wprawdzie Arkę Gdynia 1-0, ale stylem gry jeszcze nie zachwyciła. Zespół Białej Gwiazdy prowadził tymczasowo Tomasz Kulawik, który nie nie bał się odważnych zmian w składzie.

 

Zdecydował się na ofensywne ustawienie. Na szpicy znalazł się Paweł Brożek, a za jego plecami Patryk Małecki i niespodziewany debiutant Kamil Rado. Posunięcie to było sporym zaskoczeniem, bowiem parę stoperów stanowili niedoświadczeni Gordan Bunoza i Mateusz Kowalski. Maciej Żurawski usiadł na ławce rezerwowych.

Na ostrzeżenie gdynian nie trzeba było długo czekać. Po niespełna 60 sekundach gry przeprowadzili akcję lewą stroną boiska i wywalczyli rzut rożny.

Wiślacy potrzebowali czasu, by dostosować się do nowego systemu gry w drugiej linii, a na ich nieszczęście przytrafiła się kontuzja Juniora Diaza. W pojedynku główkowym zderzył się z Marciano Brumą i upadł na murawę z rozciętą głową. Chociaż całe zdarzenie wyglądało nieco mniej dramatycznie niż to z udziałem Bartosza Bosackiego w meczu Widzewa Łódź z Lechem Poznań, to Bunoza błyskawicznie zasygnalizował w kierunku ławki, iż konieczna będzie zmiana. Po interwencji sztabu medycznego okazała się jednak zbędna, a Diaz z opatrunkiem na głowie wrócił na lewą obronę.

Z każdą minutą gra krakowian wyglądała lepiej. W 19. minucie z linii pola karnego huknął Radosław Sobolewski, ale Norbert Witkowski stanął na wysokości zadania. Kilka chwil później był już bezradny. Chociaż zatrzymał strzał Andraża Kirma, to odbita piłka poleciała wprost na głowę Patryka Małeckiego. Ten nie mógł się pomylić i dał prowadzenie 1-0. Kolejne trafienia wydawały się być kwestią czasu. W 30. minucie dogodną okazję zmarnował Paweł Brożek, a dobitka aktywnego Kirma została zablokowana wślizgiem. Na listę strzelców mógł się wpisać również Rado, który zza pola karnego mocno posłał piłkę w światło bramki. Witkowski niepewnie wybił na rzut rożny, ale uchronił Arkę przed utratą gola.

 

Przerwa uśpiła wiślaków, bowiem tuż po niej dopuścili do niezwykle niebezpiecznej sytuacji. Przytomnością wykazał się Mariusz Pawełek, wybiegając w kierunku składającego się do uderzenia Miroslava Bożoka. Koledzy nie oszczędzali Pawełka. Chwilę później musiał stanowczo ruszyć do zbyt lekkiego podania od Bunozy, które chciał wykorzystać Tadas Labukas.

Spokojnie obserwujący zmagania kibice na Suchych Stawach wypatrywali prób wiślaków. Chociaż ponownie uzyskali oni inicjatywę, jedynie krążyli wokół pola karnego gdynian. Pasywność w ofensywie dostrzegł Kulawik, wzywając do siebie Macieja Żurawskiego. Zajął miejsce niewidocznego Pawła Brożka, ale nim doszło do zmiany, przeciwnicy po raz kolejny zatrudnili nadzwyczaj czujnego Pawełka. Przebudowana linia ataku szukała szczęścia w kontrach, ale raz po raz problemem okazywało się ostatnie podanie. Dotyczyło to szczególnie Rafała Boguskiego, który podobnie jak w spotkaniach pucharowych gubił się po przedrylowaniu rywala, co wydawało się być dużo trudniejszą sztuką.

W 70. minucie główną rolę mógł odegrać Małecki, który po indywidualnej akcji ograł Witkowskiego i uderzył na bramkę. Piłkę ofiarnie zatrzymał Bruma, zderzając się ze słupkiem. Przy interwencji pomógł sobie ręką, stąd Robert Małek miał podstawy do wskazania na 11. metr.

Tempo wyraźnie spadło w ostatnim kwadransie, chociaż obydwie drużyny próbowały zaatakować, nie podejmując zbędnego ryzyka. Ligowy debiut w barwach Wisły odnotował Cezary Wilk, ale podobnie jak pozostali rezerwowi niczym szczególnym się nie wyróżnił. Natomiast gdynianie do końca szukali wyrównania. Trzy minuty przed upływem regulaminowego czasu gry o centymetry chybił Mirko Ivanovski. Arka przesunęła się na połowę Wisły, a po dośrodkowaniach kotłowało się pod bramką Pawełka. Kiedy krakowianie przechwytywali piłkę, kierowali ją do Małeckiego, który w pojedynkę próbował przypieczętować wynik. W doliczonym czasie sprawdził nawet bramkarza, ale goli już nie zobaczyliśmy.

RB

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty