Polska przegrała 0-1 z Czechami w ostatnim meczu grupy A Euro 2012 i odpadła z turnieju. Wszystko było w polskich rękach, ale trzeba było wygrać we Wrocławiu... Gola na wagę awansu do ćwierćfinału z pierwszego miejsca w grupie zdobył dla Czech Petr Jiracek w 72 minucie meczu. Z 2. miejsca w grupie awansowali Grecy. FOTO

Polska - Czechy 0-1 (0-0)

0-1 Jiracek 72

Sędziował Craig Thomson (Szkocja). Żółte kartki: Murawski, Polanski, Wasilewski, Błaszczykowski, Perquis - Limbersky, Plasil, Pekhart.
POLSKA: Przemysław Tytoń - Łukasz Piszczek, Marcin Wasilewski, Damien Perquis, Sebastian Boenisch - Eugen Polanski (55 Kamil Grosicki), Dariusz Dudka - Jakub Błaszczykowski, Rafał Murawski (73 Adrian Mierzejewski),  Ludovic Obraniak (73 Paweł Brożek) - Robert Lewandowski.
CZECHY: Petr Cech - Theodore Gebre Selassie, Michal Kadlec, Tomas Sivok, David Limbersky - Petr Jiracek (83 Frantisek Rajtoral), Jaroslav Plasil, Tomas Hubschman, Daniel Kolar, Vaclav Pilar (87 Jan Rezek)  - Milan Baros (90 Tomas Pekhart).

Ulewny deszcz powitał obie reprezentacje na murawie we Wrocławiu, ale nawet on nie był w stanie schłodzić gorącej atmosfery. Gdy zabrzmiał polski hymn i na trybunie rozwinięto ogromną biało-czerwoną flagę zrobiło się nawet goręcej...
Mobilizację obu zespołów widać było od pierwszej minuty. Szybko przed szansami stanęli i Polacy (Dudka niecelnie przewrotką) i Czesi (Pilar skiksował na 14. metrze). W kolejnych minutach nie było już wymiany ciosów, bo inicjatywę przejęli Polacy

W 6 min z prawej strony sfaulowany został Błaszczykowski. Obraniak z rzutu wolnego postanowił strzelać od razu na bramkę i uderzył niecelnie. W 10 min Błaszczykowski przejął piłkę zgubioną przez Czechów przed ich polem karnym, podał natychmiast do Lewandowskiego, ten w biegu strzelał obok słupka, pewnie lepiej było próbować po ziemi, ale przeszkadzał Polakowi szybki Gebre Selassie. To była świetna szansa.
W 13 min Boenisch na zakończenie zamieszania w polu karnym Czechów przymierzył po ziemi, obok słupka, a za chwilę Błaszczykowski wyłożył piłkę wbiegającemu w pole karne Polanskiemu, ten uderzył równie potężnie, co niecelnie.

Czesi mieli ogromne problemy z wyjściem z własnej połowy, a Polacy coraz mocniej naciskali. W 21 min fantastyczną bombę Boenischa wybił na róg Cech, zaraz potem Wasilewski próbował szczęścia głową. Poradził sobie bramkarz Czechów.

Warunki do gry stawały się coraz trudniejsze, deszcz przybrał na sile, a do tego zaczęło grzmieć. Ale trybuny nie ustawały we wspieraniu biało-czerwonych. Ci nieco zwolnili tempo. W 36 min do sytuacji podbramkowej mógł  dojść wreszcie Baros. Ze środka zagrał do niego Plasil, napastnik o mało co nie sięgnął piłki, przejął ją Tytoń. Polski bramkarz w 38 min bardzo dobrze poradził sobie też ze strzałem Plasila. To było tym większa sztuka, że po drodze piłka odbiła się rykoszetem.

W 40 min Tytoń jeszcze raz zabłysnął siłą spokoju, gdy pewnie chwycił piłkę w ręce po strzale Pilarza z 13 metrów.

Polacy odgryźli się natychmiastowym przeniesieniem gry na drugą stronę i strzałem Murawskiego, po którym piłka trafiła w nogi obrońcy i wyszła na róg. Nie zrobili z niego podopieczni Smudy pożytku. 

Do przerwy wynik już się nie zmienił. Chwilę przed nią na rozgrzewkę ruszyła polska trójka z Mierzejewskim na czele.

W przerwie do obu ekip dotarł wynik z Warszawy, z drugiego meczu w grupie A. Grecja po pierwszej połowie prowadziła z Rosją, ten wynik obu tym ekipom dawał - przy polsko-czeskim remisie - awans do ćwierćfinału. Jak ta informacja podziałała na Czechów? Miało się zaraz okazać...

I Polacy, i Czesi wyszli na drugą połowę bez zmian. Biało-czerwonych powitały znów wierzące w gola trybuny. Ale to Czesi wyglądali teraz nieco lepiej. Grali odważniej, W 54 min Limbersky strzelał z lewej strony w boczną siatkę.

W 55 min Smuda przeprowadził pierwszą zmianę. W poszukiwaniu gola wpuścił na boisko Kamila Grosickiego w miejsce Eugena Polanskiego. To jednak Czesi wciąż przeważali w ofensywie w w 64 min mieli świetną szansę. Po rzucie wolnym w polu karnym z 4 metrów główkował Sivok, Tytoń zablokował piłkę ciałem, a potem wypiąstkował ją  z pola bramkowego. Pachniało golem... Podobnie jak w 68 min, gdy Czesi wyrwali się z kontrą, po której strzelał Baros, Tytoń znów był na miejscu.

W 72 min nie zapobiegł jednak nieszczęściu. Murawski stracił piłkę na połowie Czechów, ci poszli z kontrą. W polu karnym Baros zagrał na lewo do Jiracka, ten zwodem w polu karnym minął  Wasilewskiego i strzałem po ziemi w róg bramki pokonał polskiego bramkarza. Smuda postawił już wszystko na jedną kartę - wpuścił Brożka i Mierzejewskiego, ale nerwowo zrobiło się w polskiej drużynie. Za chwilę błąd Piszczka mógł kosztować stratę drugiej bramki, za pole karne wybiegł Tytoń i zapobiegł nieszczęściu. 

"Jeszcze Polska nie zginęła" zagrzmiały w 80 minucie trybuny. Polacy rzucili się do ataku, ale czas płynął tak szybko, a wynik się nie zmieniał. Blisko było w 85 min po rzucie wolnym, Dudka trafił z niego w rękę Barosa, piłka wyszła poza pole karne, a ponownie w nie wrzuconą Wasilewski głową posłał na górną siatkę. W 89 jeszcze jedna "główka", tym razem Lewandowskiego, o mało co nie wpadła do celu. Ale znów o mało co...

Czesi  grali na czas, jeszcze przeprowadzali zmiany, a w czwartej z doliczonych minut wybijali piłkę z linii bramkowej po strzale Błaszczykowskiego. Nie dali sobie wyrwać zwycięstwa.

Za chwilę, na oczach załamanych Polaków,  świętowali awans z pierwszego miejsca w grupie. Z drugiego wyszli do ćwierćfinałów Grecy, pokonując 1-0 Rosję.

ST

Zdjęcia Grzegorz Wajda