Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Ligi zagraniczne > Wiadomości ligi zagraniczne
JERZY CIERPIATKA: Opowieść o autorze pierwszego gola w historii Bundesligi2012-04-06 18:48:00 Jerzy Cierpiatka

ZAMIAST DOGRYWKI (105)

Wyjście z sytuacji bez wyjścia


Nikt nie wie jak zakończy się pasjonujący wyścig Borussii Dortmund i Bayernu Monachium o kolejny tytuł mistrza Niemiec. Oczywiście poza tym, że główną premię sezonu skasuje któraś z tych drużyn. Tego epilogu już nie pozna Timo Konietzka. Dawno temu wielki as BVB, a jednocześnie ktoś, kto dokonał ważnego wpisu do historii Bundesligi.

Metrykalnie nie był to żaden Timo, tylko Friedhelm. Ta cokolwiek ekstrawagancka zmiana miała związek z sylwetką... sowieckiego generała Siemiona Timoszenki, w czasie II wojny światowej dowódcy Frontu Stalingradzkiego. Ksywa utrwaliła się na tyle, aby później oficjalnie wpisać ją do dowodu tożsamości. Konietzka jako młody chłopak pracował w kopalni węgla jako górnik dołowy, aż zauważył go na boisku Max Merkel. Wprawdzie Austriak, ale za sprawą autorytetu trenerskiego wniósł Max ogromne zasługi dla niemieckiego futbolu. Merkel pracował pod koniec lat 50. akurat w Dortmundzie, dzięki Maxowi mógł Timo założyć koszulkę Borussii.

Później przeszedł do TSV 1860 Monachium, łącznie w tych klubach odnotował setkę ligowych występów. Z jakim bilansem snajpera? 72 strzelone gole stanowią jednoznaczną odpowiedź. Lepszą średnią legitymuje się legendarny bombardier Gerd Müller. I nikt inny. Konietzka nie dysponował imponującymi warunkami fizycznymi, za to miał szybkość i spryt. Te atuty czyniły go napastnikiem wysokiej klasy. Ale nie na tyle, aby dostać etat w drużynie narodowej. Trafiał do niej rzadko, bo konkurencja była ogromna. Zwłaszcza ze strony Uwe Seelera, idola Hamburga i wszystkich niemieckich stadionów. Był i drugi powód, nawet ważniejszy. Za Timo nie przepadał Bundestrainer, Sepp Herberger. I chyba vice versa.

Co przesądziło o trafieniu Konietzki na główny afisz? Ano pewien „drobiazg”, jaki zdarzył się 24 sierpnia 1963. To bardzo ważna data, bo tego dnia przyszła na świat Bundesliga. Wspomniałem wcześniej o szybkości Konietzki, ale tego dnia pospieszył się nadzwyczaj. Tak samo zresztą jak arbiter premierowego meczu Borussii z Werderem Brema, bo pierwszy gwizdek zabrzmiał bodaj dwie minuty przed planowanym rozpoczęciem zawodów. Piłka musiała za chwilę wrócić na środek, bo Konietzka błyskawicznie wpisał się na listę. W jakich okolicznościach? Zostały one precyzyjnie odtworzone przed kilku laty, przy okazji jakiegoś jubileuszu niemieckiej ekstraklasy. W akcji uczestniczyli Franz Brungs i Lothar Emmerich, który wycofał piłkę na 8. metr pola karnego. Stamtąd trafił do siatki Konietzka.

Timo widziałem kilkakrotnie w akcji. Wywarł kolosalne wrażenie, jak zresztą cała Borussia, gdy na praskiej Julisce zdeklasowała Duklę (4-0) w Pucharze Europy. Parę lat później, w 1970, pojawił się w Krakowie. Wisła grała ze szwajcarskim klubem Wintherthur, gromiąc go 5-1. W słabym otoczeniu nawet ktoś taki jak Konietzka nie był w stanie zdziałać wiele. Po zakończeniu kariery pracował jako trener. M.in. w Borussii, ale także w Szwajcarii, która stała się dla niego drugą ojczyzną. Aż do takiego stopnia, że pod koniec lat 80. przyjął Konietzka szwajcarskie obywatelstwo. Najlepiej wiodło mu się w FC Zürich, który dotarł aż do półfinału PEMK i trzykrotnie z rzędu zdobywał krajowy prymat. Ponadto był komentatorem prasowym oraz hotelarzem, jako właściciel pensjonatu „Ochsen”.

Ale ze starymi kumplami z Borussii utrzymywał stały kontakt. M.in. z Emmerichem, świetnym lewoskrzydłowym o bardziej udanej karierze w reprezentacji niż Konietzka. Lothar z powodzeniem brał udział w MŚ ’66, łącznie z pamiętnym meczem finałowym przeciwko Anglii (2-4 po dogrywce). Ale do kronik tamtej imprezy trafił niesamowity wyczyn Emmericha z grupowego spotkania z Hiszpanami. Strzelił im kapitalnego gola, praktycznie z zerowego kąta. Pod koniec życia Lothar chorował na raka i Timo towarzyszył przyjacielowi niemal do ostatnich dni. Sam nie wiedział, że jego również dopadnie straszna choroba.

U Konietzki zdiagnozowano przed dwoma laty nowotwór. O ratunku nie mogło być mowy, ale kwestią zasadniczą pozostał czas odejścia. Timo chciał samemu sobie pozostawić wybór. W jakimś sensie uciec przed śmiercią, choć przecież nie całkiem. Szwajcaria jest dobrym miejscem dla ludzi, którzy nie chcą pogrążać się w beznadziei. Po roku choroby Konietzka wpisał się do organizacji Exit. Nazwa mówi wszystko, naprawdę chodzi o wyjście. Tyle, że w drodze eutanazji, dopuszczanej przez tamtejsze prawo. Timo wypił truciznę, która zakończyła jego męki...

JERZY CIERPIATKA


Jerzy Cierpiatka



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty